Obywatelu, daj nam pieniądze a może coś wygrasz. Rząd chce żeby obligacje skarbowe pomogły naprawić budżet

Finanse Państwo Dołącz do dyskusji (617)
Obywatelu, daj nam pieniądze a może coś wygrasz. Rząd chce żeby obligacje skarbowe pomogły naprawić budżet

Przez ostatnie tygodnie słyszeliśmy już o wielu, również bardzo dziwnych, pomysłach by załatać budżet na 2020 rok. Miał być bez deficytu, a tymczasem deficyt jest i w dodatku rośnie. Na ratunek przychodzi jednak nowy minister finansów. Tadeusz Kościński chce namówić Polaków, by powierzyli rządowi swoje pieniądze na oprocentowanie wynoszące… 0%. Na pocieszenie obligacje skarbowe brałyby za to udział w ogólnokrajowej loterii.

Lepsze obligacje skarbowe niż pieniądze w skarpecie?

Sprawę opisał dziś portal money.pl. Tadeusz Kościński w rozmowie z dziennikarzami mówi, że chciałby zagospodarować oszczędności, których Polacy nie trzymają na lokatach, czyli w tak zwanej „skarpecie”. Takich środków, według jego szacunków, jest około 200 miliardów złotych. Minister uważa, że te pieniądze przydałaby się o wiele bardziej państwu, które mogłoby przy ich pomocy inwestować. I bez ogródek mówi o tym, że narzędziem do tego byłyby nieoprocentowane obligacje skarbowe.

Czyli dajemy rządowi na przykład 10 tysięcy złotych i po ustalonym okresie dostajemy z powrotem dokładnie 10 tysięcy złotych. „Chciałbym, żeby takie obligacje zerokuponowe były na dowolnie długi czas. Może to być rok, ale także 5, 10 czy nawet 50 lub 100 lat. A każdy kolejny okres to nowe szanse na wygranie ciekawych nagród”, mówi money.pl Tadeusz Kościński. No właśnie, bo to nagrody miałyby Polaków skusić do powierzania pieniędzy państwu. Jakie? „Może to oczywiście być spora suma pieniędzy, np. milion złotych albo zupełnie inna nagroda, której tak po prostu nie można kupić w żadnym sklepie. Mam tu pewne pomysły”, dodaje tajemniczo minister. Samochód? Lot szybowcem? Kolacja z głową państwa? Wizyta na planie „Korony Królów”? Możliwości jest wiele.

Czy Polacy zaufają rządowi w tej sprawie?

Mankamenty tego rozwiązania nasuwają się natychmiast. Po pierwsze – dając państwu pieniądze na przykład na pięć lat, musimy liczyć się z tym że po zetknięciu ich z inflacją dostaniemy z powrotem de facto dużo mniej wartościową kwotę. Logiczne. Po drugie – czy Polacy na tyle mocno ufają rządzącym, żeby pożyczyć im pieniądze? Szczególnie jeśli w ostatnich latach ciągle słyszymy o kolejnych obietnicach socjalnych. A te – według wielu ekspertów – prowadzą nas niechybnie do gospodarczej zapaści. Co z tego, że rząd obieca że odda nam zainwestowane pieniądze co do złotówki, skoro jedną ustawą może sobie zapewnić odłożenie tego w czasie?

Minister Kościński na poparcie swojego pomysłu ma przykłady z najbardziej rozwiniętych krajów świata. Jako że minister przez lata pracował w Wielkiej Brytanii, wie że tam zeroprocentowe obligacje działają z powodzeniem. Jak pisze money.pl, ostatnio na takie rozwiązanie zdecydowali się też Niemcy. Skoro więc tak często porównujemy się z zachodem, to może faktycznie jest coś na rzeczy? Pamiętajmy jednak, że – nawet jeśli obecnie mamy wysokie słupki gospodarcze – to nasza mentalność jest jednak wciąż zupełnie inna niż u naszych sąsiadów zza zachodniej granicy.