Dziewięciu na dziesięciu kierowców ostentacyjnie przyspiesza po minięciu fotoradaru. To dużo mówi o naszym szacunku do prawa

Moto Dołącz do dyskusji (336)
Dziewięciu na dziesięciu kierowców ostentacyjnie przyspiesza po minięciu fotoradaru. To dużo mówi o naszym szacunku do prawa

Statystycznie większość polskich kierowców ostentacyjnie wciska gaz tuż po minięciu fotoradaru. To bardzo źle i równocześnie ukazuje pewien paradoks – fotoradary są bezsensowne, ale z drugiej strony… są nam bardzo potrzebne.

Polacy przyspieszają za fotoradarem

Jak opisuje „interia.pl”, powołując się na doniesienia ekspertów, polscy kierowcy przyspieszają tuż po minięciu fotoradaru, a zwalniają jedynie bezpośrednio przed urządzeniem. Niewątpliwie jest to patologią, która – niestety – na stałe wpisała się w kanon normalnych drogowych zachowań.

Profesor Marcin Ślęzak, dyrektor Instytutu Transportu Samochodowego (ITS) wskazuje, że zachowuje się tak aż 90% kierowców. Przeprowadzono odpowiednie badania, które ujawniły, że problemów jest więcej. Okazuje się również, że fotoradary spełniają jakąś funkcję, ale zupełnie nie taką, jakiej by się od funkcjonowania takich urządzeń wymagało – w związku z tym dużo lepszym rozwiązaniem jest odcinkowy pomiar prędkości.

Dyrektor dodaje:

Tymczasem przy fotoradarze stacjonarnym, jak pokazały badania przeprowadzone przez ITS, aż 90 proc. kierowców przyspiesza po przekroczeniu miejsca fotoradaru, a w odległości 1,8 km od fotoradaru 54 proc. kierowców przekracza prędkość o więcej niż 10 km/h

Chyba żadnego kierowcy powyższe stwierdzenie chyba nie zdziwi – szczerze, to dziwie się, że aż 10% kierowców nie przyspiesza za fotoradarem.

Jeżeli nie fotoradar, to co?

Dyrektor Ślęzak sugeruje, by zastąpić fotoradary odcinkowym pomiarem prędkości – jednak tylko tam, gdzie jest to możliwe. To zrozumiałe, bowiem do wprowadzenia odcinkowego pomiaru prędkości wymagane jest spełnienie kilku warunków jak gdyby technicznych, tj. odpowiednia długość monitorowanego odcinka, brak skrzyżowań, czy stałe ograniczenie prędkości.

Nie spoób nie zauważyć, że fotoradary są bezużyteczne, tj. z reguły nie służą do karania sprawców wykroczeń. Jest to swoisty straszak, a (niestety) przeciętny kierowca robi podczas mijania tego typu urządzenia jedynie przerwę od łamania prawa. Ustawianie fotoradarów w miejscach, które jawią się jako niebezpieczne, może jednak przynieść pewien skutek – większość kierowców zwolni.

Prowadzi to do pewnego absurdu, w którym to fotoradary nie spełniają funkcji ani represyjnej, ani wychowawczej, ale – chociaż – zmuszają do zmniejszenia prędkości. Dowodzi to jedynie temu, że przeciętny (według badań) polski kierowca nie przejmuje się przepisami ruchu drogowego dbając jedynie o to, by nie ponieść ujemnych konsekwencji swoich działań, bo przecież nie o dostosowanie prędkości tu chodzi, a o uniknięcie mandatu.

Same badania Instytutu Transportu Samochodowego, które odnoszą się do fotoradarów, jawią się jako ciekawe, ale też przygnębiające, zostawiając jednak pewien optymizm. Generalnie kierowcy jeżdzą za szybko, nie widząc korelacji pomiędzy nadmierną prędkością, a stwarzaniem niebezpieczeństwa (co łączy się z przecenianiem swoich umiejętności i stanu technicznego pojazdu), chociaż – co trzeba przyznać – sytuacja na polskich drogach wygląda coraz lepiej.