Jest koncepcja powrotu fotoradarów do gmin. Dla większości kierowców byłby to koszmar, ale sam pomysł ma wiele sensu

Moto Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (293)
Jest koncepcja powrotu fotoradarów do gmin. Dla większości kierowców byłby to koszmar, ale sam pomysł ma wiele sensu

Powrót fotoradarów do gmin to koszmar niejednego kierowcy. Taki scenariusz postuluje jednak Związek Powiatów Polskich. Wydaje się, że — w obliczu wzmożonych rozmów o bezpieczeństwie polskich dróg — jest to idealny moment na taką dyskusję. Tym bardziej że gminne fotoradary mają wiele sensu.

Powrót fotoradarów do gmin

Portal „Prawo.pl” wskazuje, że przedstawiciel Związku Powiatów Polskich — Jakub Dorosz-Kuczyński — zaprezentował podczas sejmowej komisji infrastruktury postulat ponownego przyznania strażom gminnym uprawnień do prowadzenia kontroli prędkości pojazdów na drogach publicznych. Takie uprawnienie do 2016 roku funkcjonowało, jednak od 1 stycznia 2016 roku kompetencje w zakresie fotoradarów uzyskał Główny Inspektor Transportu Drogowego poprzez Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym.

Jednym ze źródeł ówczesnej zmiany prawa było stwierdzenie NIK, że straże gminne prowadzą kontrole prędkości jedynie w celu „zarabiania” na rzecz gminy (średnio 85% nakładanych przez straże gminne mandatów dotyczyło przekroczeń prędkości). W słynnym raporcie z 2014 roku można wprawdzie przeczytać, że zarówno stacjonarne, jak i przenośne urządzenia, były wykorzystywane na podstawie i w granicach prawa — zaś miejsca, w których je ustawiano, wynikały z prowadzonej analizy zagrożeń — ale, przyglądając się sprawie bliżej, widać było, iż wszystko organizowano w taki sposób, że w istocie chodziło o zarobek.

Niestety, zamiast zastanowić się nad poprawą tej sytuacji (jak wprowadzenie odstraszających sankcji za prowadzenie kontroli ruchu niezgodnie z prawem, czy też wprowadzając inny system przepływu środków z mandatów do gminnych kas, na przykład poprzez scentralizowany system — wspólną kasę), zdecydowano się po prostu odejść od gminnych fotoradarów.

Postulaty powrotu fotoradarów do gmin pojawiają się dosyć cyklicznie i w zasadzie zawsze wtedy, gdy opinią publiczną wstrząsa jakieś tragiczne zdarzenie — jak sprawa pomarańczowego BMW w Warszawie, czy ostatni wypadek w okolicach Stalowej Woli. Tym razem jednak retoryka wydaje się być nieco inna, a postulaty niosą za sobą pewne konkrety, które czynią taki pomysł rozsądnym.

Gminne fotoradary są potrzebne, ale w innym kształcie, niż kiedyś

Wspomniane wcześniej Jakub Dorosz-Kuczyński wskazywał na posiedzeniu komisji:

Chyba nikt z nas nie chce powrotu do dyskusji, że to są te ruchome fotoradary, ustawiane za przysłowiowym koszem na śmieci jako pułapki na kierowców, tylko żeby to było na nowych, bardziej klarownych zasadach. Na przykład, żeby przyznać strażom gminnym kompetencje do dysponowania fotoradarami stacjonarnymi

Lokalizacja urządzeń byłaby — na przykład — ustalana przez radę gminy (w drodze uchwały), ale w porozumieniu z właściwym miejscowo komendantem powiatowym. Ponadto fakt, że gminy dostałyby jedynie fotoradary stacjonarne, pozwoliłby na uniknięcie pewnej patologii, która w zasadzie doprowadziła do tego, iż urządzenia ostatecznie gminom odebrano.

Postulat ma na celu jedynie wywołanie pewnej dyskusji, choć — w mojej ocenie — jest on jak najbardziej uzasadniony, a może i kompletny. Samorządowcy pozytywnie zapatrują się na takie rozwiązanie, choć nie wiem, czy obecna polityka (jednoznacznie centralizująca i przekazująca coraz więcej kompetencji rządowi i podległym mu instytucjom) pozwoliłaby na taki ruch.

Niezależnie pod powyższego — co przypomina źródłowy portal — sam GITD także nie próżnuje. Zapowiadane są nowe fotoradary, odcinkowe pomiary prędkości i kamery rejestrujące przejazdy na czerwonym świetle. Miejmy jednak nadzieję, że będzie to wiązać się ze zwiększeniem „mocy przerobowych” tej instytucji, bo przy obecnej liczbie urządzeń nie jest tajemnicą, że postępowania prowadzone są bardzo wolno, zaś niektórzy — z racji przedawnienia — unikają kar.