Mateusz Morawiecki wszedł na fotel premiera metodami rodem z korporacji

Państwo Dołącz do dyskusji (181)
Mateusz Morawiecki wszedł na fotel premiera metodami rodem z korporacji

Każdy zamianę Szydło na Morawieckiego traktuje jako gierkę prezesa Kaczyńskiego. Niewątpliwie jest to część jego układanki, ale wiele osób nie dostrzega w tym wszystkim Morawieckiego. A premierostwo to niewątpliwie jego sukces i efekt jego zabiegów. Niesamowite jest to, jak doszedł do tego stanowiska. Nie zrobił tego politycznymi metodami. Wręcz przeciwnie – grał w rządzie tak, jak gra się w korpo. 

Premier Mateusz Morawiecki – poradnik w 5 krokach

Mateusz Morawiecki, choć właśnie został premierem, to w świecie polityki jest ciągle właściwie debiutantem. Całe życie pracował w korpo, a konkretnie w Banku Zachodnim. Pracował tam od 1998 roku, by w końcu zostać prezesem Banku Zachodniego WBK. Każdy, kto pracował w korpo wie, że dojście do takiej pozycji nie jest przypadkiem. Ale jak powiedział John Tuld, CEO banku w filmie „Chciwość”, którego grał Jeremy Irons, „to nie mózg mnie tutaj zaprowadził”. Otóż to, to nie geniusze zostają prezesami banków i premierami. I Morawiecki też bynajmniej geniuszem nie jest. Ale robienie kariery w stylu korpo to wyraźnie jego specjalność. I wykorzystał te metody, by zostać premierem. Oto niektóre z nich.

Wiedz, od kogo zależy twoja kariera i graj po jego stronie

Ktoś powie, że to jasne – wiadomo, kto rozdaje karty w polskiej polityce i to, że trzeba na niego postawić to oczywista oczywistość. Czy aby jednak na pewno? Wchodząc do rządu, Morawiecki wcale nie wiedział, jak długo będzie miał w nim dla siebie miejsce. Nie mógł też przewidzieć, jakie będzie miał on notowania. A mimo to trwał przy Jarosławie, nawet jak ten podejmował najostrzejsze decyzje. Gdy PiS demolował Trybunał, Morawiecki był ostrożnie za. Gdy przegłosowywał budżet w sali kolumnowej, też się nie przeciwstawiał. Gdy PiS rozmontowywał sądy, było tak samo. Ani razu nie dał podstaw Jarosławowi, by ten myślał, że jest nielojalny. Jak widać – opłaciło się. A przy tym nie podlizywał się Kaczyńskiemu, jak większość jego pretorian. Może to też zrobiło wrażenie na prezesie.

Chwal się sukcesami, nawet jak ich nie masz

Czy ktoś jest w stanie wymienić jakiś konkretny, duży sukces Morawieckiego? No właśnie. Niby uszczelnił trochę ściągalność VAT-u, ale jak się przyjrzeć bliżej, to ma się to nijak to zapowiedzi przedwyborczych PiS-u. Niby sytuacja gospodarcza jest niezła, ale trudno mówić, żeby była to jego zasługa. Natomiast wielkie projekty, jak polski samochód elektryczny czy wielkie lotnisko pośrodku niczego to raczej plany i to mocno fantastyczne. Ale Morawiecki potrafi się chwalić wzrostem PKB, ściągalnością VAT-u i wielkimi projektami. Zasada z korpo – nieważne czy to twoja zasługa, ważne, że myślą, że to twoja zasługa.

PR, PR i jeszcze raz PR

Jako prezes banku, Morawiecki na pewno przeszedł mnóstwo szkoleń PR-owych. To po prostu widać. Zawsze wie co powiedzieć, a czego nie powiedzieć. Zawsze wie, na jakim tle zorganizować wystąpienie czy konferencję. Nawet specjalnie nie obraża ludzi oraz mediów – a jak na standardy PiS to wręcz coś niesłychanego. To po prostu polityk, który umie wykorzystać PR. Ale nie taki polityczny PR, rodem z Kamińskiego i Bielana, ale taki prawdziwy, „biznesowy”. Dzięki temu nie popełnił żadnej poważnej gafy i nie miał wpadki. Sądzę, że nawet Jakub Sobieniowski z „Faktów” TVN będzie miał problem, by znaleźć jakąś wypowiedź, która postawi go w złym świetle.

Wyglądaj dobrze i miej wyprasowaną koszulę

„Miej ubiór dostosowany do stanowiska, jakie chcesz mieć, a nie to tego, które masz” – brzmi amerykańska mądrość korporacyjna. Zrozumiał ją Morawiecki. Pewnie zawsze miał świetnie wyprasowaną koszulę i dobrany krawat. I okulary, przez które wydaje się nieco mądrzejszy. Czy to naprawdę takie ważne? W walce o prezesurę banku na pewno. W walce o premierostwo – jak widać także. Dobre krawaty właśnie wygrały z tanimi broszkami.