Uciekający przed poborem Rosjanie to nie uchodźcy, nie musimy ich wpuszczać

Praca Zagranica Dołącz do dyskusji
Uciekający przed poborem Rosjanie to nie uchodźcy, nie musimy ich wpuszczać

Okazuje się, że nie każdy Rosjanin chce umierać za wielką Rosję. Ogłoszenie przez Władimira Putina częściowej mobilizacji skłoniła niektórych mieszkańców jego kraju do panicznej ucieczki za granicę. Pytanie jednak, czy kraje zachodnie powinny takich osobników przyjmować? Jedno jest pewne: tacy Rosjanie to nie uchodźcy. Pobór do wojska nie jest przejawem prześladowania.

Rosjanie płacą teraz cenę za popieranie imperialnej polityki Putina i wcale mi ich nie żal

W reakcji części rosyjskiego społeczeństwa na ogłoszenie przez Władimira Putina częściowej mobilizacji jest coś zabawnego. Ludzie, którzy jeszcze niedawno wychwalający „specjalną operację wojskową” teraz w panice próbują uciec z rosyjskiego raju na ziemi. Wbrew pozorom nie są to wcale jakieś ogromne tłumy. Także antywojenne protesty w Rosji nie wydają się, najdelikatniej rzecz ujmując, jakieś spektakularne. Zwłaszcza jeśli zestawimy je z tymi irańskimi, które mają miejsce w tym samym czasie.

Część Rosjan skieruje się do tej okropnej „gejropy”, na którą cały czas pomstują. Nasuwa się pytanie: czy powinniśmy ich przyjąć? Z pewnością pojawią się głosy pięknoduchów twierdzące, że to przecież są tacy sami uchodźcy jak bombardowani przez ich rodaków Ukraińcy, czy migranci z Bliskiego Wschodu. Trzeba przy tym przyznać, że poddani Putina niegarnący się do umierania za swojego wodza mogą spodziewać się od 2 do 4 lat w łagrze. Być może jest coś na rzeczy i prawo międzynarodowe zobowiązuje Polskę do udzielania schronienia takim osobom?

Nic bardziej mylnego. Status uchodźcy jest dość jasno zdefiniowana zarówno w Konwencji dotyczącej statusu uchodźcy, jak i w polskiej ustawie o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Zgodnie z art. 13 ust. 1 tej drugiej:

Cudzoziemcowi nadaje się status uchodźcy, jeżeli na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem w kraju pochodzenia z powodu rasy, religii, narodowości, przekonań politycznych lub przynależności do określonej grupy społecznej nie może lub nie chce korzystać z ochrony tego kraju.

Należałoby przy tym od razu zwrócić uwagę na ust. 3 pkt 1) przytoczonego przepisu. Wspomniane wyżej prześladowanie musi bowiem spełniać określone kryteria. Dla rozważań o statusie Rosjan uciekających przed mobilizacją kluczowe będzie powołanie się na art. 15 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.

Pobór do wojska i wysłanie na wojnę nie jest najczęściej przejawem prześladowania przez własne państwo

Przepis ten pozwala poszczególnym państwom na podjęcie działań sprzecznych z postanowieniami Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wartości. Chodzi o sytuacje niebezpieczeństwa zagrażającego istnieniu danego państwa, takie jak wojna.

1. W przypadku wojny lub innego niebezpieczeństwa publicznego zagrażającego życiu narodu, każda z Wysokich Układających się Stron może podjąć środki uchylające stosowanie zobowiązań wynikających z niniejszej konwencji w zakresie ściśle odpowiadającym wymogom sytuacji, pod warunkiem że środki te nie są sprzeczne z innymi zobowiązaniami wynikającymi z prawa międzynarodowego.
2. Na podstawie powyższego przepisu nie można uchylić zobowiązań wynikających z artykułu 2, z wyjątkiem przypadków śmierci będących wynikiem zgodnych z prawem działań wojennych, oraz zobowiązań zawartych w artykułach 3, 4 (ustęp 1) i 7.

Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że pobór do wojska to przecież przejaw pracy przymusowej. Dla niektórych to wręcz niewolnictwo. Warto jednak przypomnieć o tym, kto jest stronami międzynarodowych konwencji praw człowieka. Rządy nigdy nie zrezygnowałyby z możliwości posyłania obywateli na front wbrew ich woli. Dlatego art. 4 znajdziemy zastrzeżenie, w myśl którego służba wojskowa nie jest formą pracy przymusowej.

To o tyle ważne dla naszych rozważań, że takie sformułowanie przesądza o tym, czy pobór do wojska stanowi przejaw prześladowania. Nie stanowi. Tym samym uciekający przed poborem Rosjanie to nie uchodźcy. Polska zaś nie ma względem nich zobowiązań wynikających z prawa międzynarodowego.

Skoro Rosjanie to nie uchodźcy, to Polska nie łamie międzynarodowych konwencji odmawiając ich przyjęcia

Potwierdzenie takiej wykładni znajdziemy między innymi w podręczniku Rady Praw Człowieka ONZ pod tytułem „Zasady i tryb ustalania statusu uchodźcy zgodnie z Konwencją dotyczącą statusu uchodźcy z 1951 r. oraz protokołem dodatkowym do niej z 1967 r.” Znajdziemy w nim fragment idealnie wręcz opisujący dzisiejszą rosyjską rzeczywistość.

Nie jest oczywiście uchodźcą osoba, która dezerteruje lub uchyla się od poboru jedynie z powodu niechęci do służby wojskowej lub lęku przed walką. Może jednak być uchodźcą, jeśli dezercja lub uchylanie się od służby łączą się z innymi poważnymi motywami opuszczenia kraju lub przebywania poza jego granicami lub jeśli posiada ona powody, w rozumieniu definicji uchodźcy, dla których obawia się prześladowania

Cywilizowany świat powinien więc podchodzić do każdego przypadku indywidualnie. Istnieje bowiem szansa, że Rosjanie uciekający przed częściową mobilizacją równocześnie są rzeczywiście ofiarami prześladowań. Mogą być opozycjonistami albo przedstawicielami którejś z ciemiężonych przez Moskwę narodów. Sama jednak niechęć do umierania za Putina nie jest przesłanką wystarczającą do uzyskania statusu uchodźcy.

Jest jednak pewien powód, dla którego tym bardziej powinniśmy podchodzić do Rosjan indywidualnie. Nie da się ukryć, że w kraju tym mieszkają specjaliści dysponującymi umiejętnościami, które są potrzebne zachodnim gospodarkom. Mowa przede wszystkim o informatykach, inżynierach, naukowcach, czy nawet lekarzach lub pielęgniarkach. Dokonanie w ten sposób swoistego drenażu mózgów dodatkowo zaboli Rosję, więc czemu by nie?

Istnieje oczywiście pewne ryzyko, zwłaszcza dla państw położonych blisko Rosji. Sama obecność osób mówiących po rosyjsku od dawna stanowi dla Kremla pretekst do mieszania się w sprawy sąsiadów. Może to być to zabór części terytorium jak w przypadku opanowanego przez Rosję mołdawskiego Naddniestrza. To również świetny pretekst do najazdu, o czym przekonała się Ukraina. Nie wspominając nawet o szpiegach, których tamtejsze służby na pewno instalują we wszelkiej maści diasporach.

Rosjanie uciekający przed mobilizacją to nie uchodźcy. Teraz po prostu płacą cenę za popieranie reżimu Putina.