„Sklep zamknięty”. Przyzwyczajajmy się do takich wywieszek, będą na każdym roku

Biznes Państwo Dołącz do dyskusji
„Sklep zamknięty”. Przyzwyczajajmy się do takich wywieszek, będą na każdym roku

Fala zamknięć sklepów przybiera. Z najnowszych danych wynika, że wakacje były po tym względem tragiczne, a przecież prawdziwy kryzys dopiero nadchodzi. „Sklep zamknięty” – już niebawem taka wywieszka będzie wisiała na każdym kroku.

Tylko w czasie wakacji liczba sklepów zmniejszyła się o ponad 700 – wynika z analizy firmy Dun & Bradstreet dla „Dziennika Gazety Prawnej”. Natomiast od początku bieżącego roku zamknęło się aż 3,7 tys. sklepów!

O tym jak gigantyczna jest to fala, niech powie inna liczba. Otóż przez dwa lata pandemii zamknęło się u nas „zaledwie” ok. 300 sklepów.

„Sklep zamknięty”. Zostaną tylko Żabki i spółka?

Kto bankrutuje? Jak podaje „DGP”, ostatnio zamyka się bardzo dużo sklepów z AGD. Te nie wytrzymują konkurencji z internetem czy z wielkimi sieciami. Ale też zainteresowanie elektroniką spadło, zwłaszcza po covidowym „peaku”. Wtedy każdy potrzebował to nowego komputera dla dziecka, to kamerki na spotkania na Teamsach. Ale teraz rynek wyraźnie wyhamował.

Jednocześnie zwiększa się liczba sklepów franczyzowych. Przed pandemią takich sklepów było 78 tys., teraz ponad 80 tys. Wzrost jest może nie bardzo imponujący, ale jednak wyraźny.

Trend wygląda więc tak, że małe sklepy nie wytrzymują konkurencji i rosnących kosztów i są wypierane przez wielkie sieci. Tymczasem nadchodzi gigantyczny kryzys energetyczny, a tego pewnie wielu detalistów nie wytrzyma.

Krajobraz naszego handlu będzie więc coraz bardziej monotonny – wielkie sieci jak Żabka będą zyskiwać coraz większy udział w rynku. A małe punkty będą wywieszać kartki „sklep zamknięty” – i znikać.

Czy jest jakaś szansa na odwrócenie trendu? Rząd pewnie ma tu jakieś możliwości, na przykład szersze wsparcie dla przedsiębiorców przed kryzysem. Zabiera się za to jednak jakoś niemrawo.  Wyrównać szanse mogłoby też zniesienie zakazu handlu w niedziele. Na to jednak się nie zapowiada. Detaliści nie chcą ryzykować otwarciem sklepów w niedziele, no chyba, że właściciel sam staje za kasą. Natomiast wielkie sieci mają coraz więcej pomysłów na ominięcie tego prawa (ostatni – sposób „na ochroniarza”). I pomyśleć, że niedzielny zakaz miał „wyrównać szanse” detalistów i wielkich sieci… Staje się tymczasem gwoździem do trumny detalistów.