Walka o chrust jak walka o karpia w Lidlu? Leśnicy wprowadzają limity

Codzienne Dołącz do dyskusji
Walka o chrust jak walka o karpia w Lidlu? Leśnicy wprowadzają limity

Ostatnia wypowiedź wiceministra resortu klimatu i środowiska wywołała niemałe poruszenie. Informacja, że Polacy mogą sobie nazbierać gałęzie z lasu na opał już żyje swoim własnym memicznym życiem. Wszystko można obrócić w żart, ale jednak nie jest dobrze, gdy w oficjalnym komunikacie, przy dramatycznym wzroście cen surowca opałowego, rząd ma dla nas takie złote rozwiązania. Teraz okazuje się, że po komunikacie wiceministra Polacy rzucili się po tani opał. Leśnicy ostrzegają, że chrustu może zabraknąć, a niektórzy już wprowadzili reglamentację. Czy czeka nas walka o chrust jak walka o karpia w Lidlu?

Propozycja Ministerstwa Klimatu i Środowiska

Gdy ceny węgla pędzą w górę i rosną obawy, że może go w pewnym momencie w ogóle zabraknąć, polski rząd szuka alternatyw. Jest nią zbieranie gałęzi w lesie, czytaj – chrustu.

Wiceminister Edward Siarka tak tłumaczy w komunikacie zawiłości prawne zbierania chrustu:

Cały czas obowiązuje, za zgodą leśniczego, możliwość zbierania gałęzi na opał. W tym roku po rozpoczęciu wojny w Ukrainie i zawirowaniu na rynku energii wzrosły zapytania do nadleśnictw o wskazanie terenu i zgodę na pozyskiwanie drewna opałowego w lokalnych lasach. Priorytetowo należało zadbać, by pierwszeństwo samopozyskiwania drewna miały społeczności lokalne.

Zatrważające jest to, że rząd ma dla Polaków właśnie taką alternatywę w walce ze zubożeniem ludzi podczas inflacji. Ale to na dłuższą analizę. Niemniej, jak tłumaczy resort środowiska, drewno najniższej jakości może w pierwszej kolejności zostać zakupione przez lokalnych mieszkańców. W komunikacie resortu można się dowiedzieć, że w ten sposób Lasy Państwowe starają się przeciwdziałać trendom inflacyjnym i rosnącym cenom energii.

Walka o chrust jak walka o karpia w Lidlu?

Nagłówek może i jest kontrowersyjny, ale czy propozycja resortu środowiska taką nie jest? Co ciekawe Polacy gremialnie rzucili się na chrust. Jak donosi Radio ZET, niektóre nadleśnictwa już wprowadzają limity, na przykład do 30 metrów sześciennych drewna. W związku z problemami z zakupem węgla, zainteresowanie pozyskaniem drewna na opał w lesie jest ogromne.

Tymczasem rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach Marek Mróz mówi o tym, że rozpoczął się już biznes „patykowy”. Mówi, że w internecie już pojawiają się ogłoszenia osób, które szukają chętnych do zbierania suchego drewna w lesie. Zatem chodzi o przemysłową skalę, a chrust staje się towarem. Rzecznik przypomina, że każdy, kto przychodzi do lasu po drewno, musi przejść odpowiednie przeszkolenie. I robi to z założenia dla siebie.

A zatem mamy z jednej strony pomysłowość Polaków do rozkręcenia nowego biznesu, z drugiej inflację, która napędza biedę do tego stopnia, że rząd przypomina o zbieraniu chrustu w lesie, a z trzeciej – walkę o ten chrust. Nie dziwi więc, że przed oczami ma się obrazki ze słynnego filmiku, gdzie ludzie walczyli o karpia w sklepie, niczym na śmierć i życie. Chciałoby się zapłakać, ale bardziej chce się parsknąć.