Coraz to więcej cudzoziemców przybywa do Polski. Dzięki nim nasza gospodarka jest w stanie jakoś zaspokoić swoje zapotrzebowanie pracowników. Jest to zjawisko korzystne dla obydwu stron. Niestety, jak to zawsze bywa, pośród uczciwych ludzi trafiają się również czarne owce. Listy gończe za cudzoziemcami stają coraz częstszą praktyką. Dobrze byłoby je jeszcze egzekwować.
Listy gończe za cudzoziemcami dotyczą przede wszystkim obywateli naszych wschodnich sąsiadów
Jak podaje Rzeczpospolita, w ciągu ostatnich dwóch lat liczba takich listów gończych wzrosła lawinowo. W skali całego kraju, liczba wystawionych listów gończych spadła – z 22 tysięcy w roku 2015 do 18 tysięcy w zeszłym. Tymczasem w przypadku obcokrajowców mamy ich aż 3949. Ponad 80% z nich stanowią obywatele Ukrainy. Rok wcześniej poszukiwanych Ukraińców było raptem 1,6 tysiąca. W przypadku listów gończych wystawionych za sprawcami wykroczeń, zdecydowana ich większość również dotyczy obywateli Ukrainy. Mowa o 2515 osobach z grupy liczącej 2573 osób poszukiwanych za popełnienie na terenie Polski wykroczenia.
Co ciekawe, w przypadku obywateli Białorusi, statystyki wyglądają dość odmiennie. Listy gończe za cudzoziemcami pochodzącymi z tego kraju z roku na rok stają się coraz rzadsze. W przypadku wykroczeń, listy gończe wystawiono za raptem pięcioma Białorusinami. W 2017 r. polską granicę obywatele Ukrainy przekroczyli 10 milionów razy, Białorusini 3,6 miliona razy a Rosjanie 1,5 milionów razy.
W przypadku państw spoza Unii Europejskiej, doprowadzenie do ukarania uciekiniera jest dużo trudniejsze
Niestety, listy gończe za cudzoziemcami są dla naszych służb problematyczne. Poszukiwani najczęściej zwyczajnie wracają do swoich państw. Tam z kolei nasza policja operować nie może, w przeciwieństwie chociażby do krajów Unii Europejskiej. Nie ma również mowy o chociażby europejskim nakazie aresztowania, który znacząco usprawnia pracę organów ścigania na terenie całej Wspólnoty. Zatrzymanie osoby poszukiwanej takim listem gończym możliwe jest najczęściej wówczas, gdy wraca ona do Polski. Jak się łatwo domyślić, współpraca między służbami polskimi a ukraińskimi czy białoruskimi pozostawia wiele do życzenia.
Kolejnym problemem stają się mandaty wystawione za popełnione wykroczenia drogowe. W 2017 r. można było wyrzucić do śmieci blisko 150 tysięcy mandatów za rozmaite naruszenia przepisów o ruchu drogowym. To szczególnie istotne, zważywszy chociażby na założenia sierpniowej „akcji TIR”, wymierzonej między innymi w kierowców spoza Polski. Wynika to z faktu, że Inspekcja Transportu Drogowego nie ma skutecznych narzędzi do namierzania cudzoziemców popełniających wykroczenia drogowe i wysłania im mandatów do domu. Zarówno Rzeczpospolita, jak i wcześniej portal Money.pl postulują włączenie Straży Granicznej do systemu CANARD. W teorii, miałoby to pozwolić na identyfikowanie właścicieli aut po tablicach rejestracyjnych. W praktyce, prace nad takim rozwiązaniem niby trwają, jednak nic z nich tak naprawdę nie wynika.
Jak sprawić, by listy gończe za cudzoziemcami były egzekwowane?
Można powątpiewać, czy adresaci tego rodzaju mandatów nie próbowaliby stosować rozmaitych wybiegów pozwalających na uniknięcie kary. Zwłaszcza, że te przedawniają się stosunkowo szybko. Nie ulega wątpliwości, że organy ścigania będą musiały sobie poradzić z problemem przestępstw popełnianych przez obcokrajowców. Listy gończe za cudzoziemcami nie mogą być wystawiane niejako w próżnię, jedną ich metodą egzekwowania nie powinno być czekanie aż sprawca sam wpadnie służbom w ręce.
Jak jednak osiągnąć taki cel? To dużo trudniejsza sprawa. Polska ma podpisane umowy o wzajemnej pomocy prawnej oraz ekstradycji zarówno z Ukrainą, Białorusią oraz Rosją. W przypadku wykroczeń, sięganie po tego rodzaju środki wydaje się oczywiście strzelaniem do wróbla z armaty. Z drugiej strony, część listów gończych dotyczy także sprawców poważniejszych przestępstw. Oczywiście, można zastanawiać się nad skutecznością takiej współpracy w ogóle – tutaj należałoby brać pod uwagę także kwestie czysto polityczne.
Niezbędnym jest w takim wypadku wypracowanie przez organy ścigania, z pewnością przy udziale ustawodawcy, takich sposobów postępowania, by być w stanie zatrzymać sprawcę przestępstwa czy wykroczenia zanim wyjedzie on z terytorium Rzeczypospolitej. Wymaga to również współpracy pomiędzy rodzimymi służbami. Jedno jest pewne: problem nie zniknie sam z siebie. Nasza gospodarka potrzebuje pracowników z zagranicy, pracodawcy sięgają do coraz bardziej egzotycznych krajów. Co będzie, kiedy organy ścigania będą musiały wystawić list gończy za obywatelem, na przykład, Filipin?