Wszystko wskazuje na to, że ku uciesze gawiedzi, 12 listopada będzie jednorazowym Świętem Narodowym i jednocześnie dniem wolnym od pracy. Prawdopodobnie, bo chociaż to już za 6 dni, to ustawa wciąż nie została ostatecznie uchwalona.
Nikt chyba nie miał wątpliwości, że obchody 100-lecia odzyskania niepodległości będą, i powinny być huczne. Taka okrągła rocznica nie zdarza się przecież często. Pojawiły się nawet głosy, że na tę okazję rząd przygotuje nowe godło Polski 2018. Niektórzy rozważali kosmetyczną zmianę hymnu, a nawet przywrócenie praw miejskich 100 wsiom, które odebrał im rosyjski zaborca. Propozycje dyskusyjne, ale nikt nie miał wątpliwości, że raczej kosmetyczne. Tymczasem zdecydowano się na krok bardzo pasujący do polityki rozdawnictwa, którą nasz rząd uprawia.
Stwierdzono, że skoro w tym roku 11 listopada wypada w niedzielę, a więc dzień ustawowo wolny od pracy, Polacy nie będą mogli odpowiednio świętować tej jakże uroczystej rocznicy. Aby im to zrekompensować, postanowiono ustanowić poniedziałek 12 listopada Świętem Narodowym i dniem wolnym od pracy. Oczywiście nikogo nie zapytano o zdanie – po prostu stwierdzono, że tak ma być i już. O absurdzie i szkodliwości takiego świadczy chociażby to, że tego dnia w polskich sądach było zaplanowanych 14 tysięcy rozpraw. Wszystkie oczywiście będą musiały zostać odwołane i przełożone na 2019 rok.
Będzie 12… listospada. Spada… około 14.000 (!) rozpraw. Kto za to zapłaci? Pan, Pani, społeczeństwo… odroczenia na 2019, niedokończone procesy, ciąg dalszy stresu.
— Jarosław Jaras Gwizdak (@JarasJarasy) November 5, 2018
To oznacza dokładnie to, że pani Kowalska poczeka na rozwód kilka miesięcy dłużej, ponieważ ktoś stwierdził, że warto na jeden dzień zatrzymać państwo. Oczywiście ustanowienie wolnego dnia z tej okazji to jedno i zaryzykowałbym stwierdzenie, że to dobry pomysł. W końcu druga taka okazja pojawi się dopiero za 200 lat. Niestety – takich zmian nie wprowadza się z dnia na dzień. Jeszcze kilka dni temu nikomu nie przychodziło do głowy, żeby 12 listopada miał być dniem wolnym od pracy. Pomysł takiej ustawy mógł się pojawić rok temu, przecież wszyscy wiedzieli, że 100-lecie niepodległości jest tuż tuż. Tymczasem z sobie tylko znanych powodów rządzący stwierdzili, że wprowadzanie takich zmian warto zrobić z dnia na dzień.
Wciąż nie wiemy, czy 12 listopada będzie świętem i dniem wolnym od pracy
Niestety dosłownie z dnia na dzień. Dziś jest wtorek 6 listopada, a to oznacza, że Święto Niepodległości jest już za 5 dni. Dzień wolny ma być zatem za 6 dni. Jednak wciąż nie wiadomo, czy tak naprawdę będzie. Ustawa ustanawiająca 12 listopada dniem wolnym wciąż nie została uchwalona. Najbliższe posiedzenie Sejmu, na którym poprawki Senatu będą rozpatrywane, zaplanowano na 7-9 listopada. Potem jeszcze ustawa musi zostać jeszcze podpisana przez Prezydenta Andrzeja Dudę. Teoretycznie jest zatem możliwe, że dopiero 10 listopada dowiemy się, czy 12 listopada będzie dniem wolnym.
Tymczasem urzędy i zakłady pracy w całym kraju nie są w stanie przewidzieć ani tym bardziej zorganizować pracy na przyszły tydzień. Kowalska nie wie, czy w poniedziałek otrzyma długo wyczekiwany rozwód, Nowak nie wie, czy jego zaplanowane kilka miesięcy temu spotkanie dojdzie do skutku. To jest śmieszne, to jest niepoważne, to jest żałosne, że w imię jakiegoś kaprysu zatrzymuje się całe państwo z dnia na dzień.
Marne to pocieszenie, że politycy PiS zapewniają, że Andrzej Duda podpisze ustawę.
W najbliższą środę Sejm rozpatrzy, wierzę że przyjmie, poprawkę Senatu w tej sprawie. Poprawka mówi o tym, że zasady handlu będą takie jak w niedzielę wolną od handlu. PiS poprze tę poprawkę. Mamy deklarację od prezydenta, że podpisze tę ustawę, mimo że ma trzy dni na podjęcie decyzji.