Kontenerowiec MSC Zoe, który płynął do Gdańska, napotkał na silny sztorm. Wszystko działo się na Morzu Północnym, statek przewoził kilka tysięcy kontenerów, a w wyniku zdarzenia kilkaset z nich wpadło do wody. Z nieoficjalnych informacji wynika, że poszkodowanymi są m.in. polskie oddziały Samsunga, LG, IKEA i Jysk. Najbardziej pesymistyczny scenariusz zakłada chwilowy paraliż firm – głównie ze względu na brak niezbędnych w procesie produkcji podzespołów.
Armator „Zoe” robi, co tylko może. Ale nie wiadomo, czy to wystarczy
Siły natury bywają bezlitosne – także dla osób, które robią zakupy na innym kontynencie (tak jak było chociażby w przypadku tajfunu i zakupów z Aliexpress) czy dla firm, które sprowadzają stamtąd towar. Tym razem w wyniku silnego sztormu kontenerowiec MSC Zoe stracił część ładunku. Statek był wtedy w drodze do Bremerhaven, skąd miał następnie udać się do Gdańska. Kontenerowiec przebył już zresztą długą drogę, ponieważ wypływał z Azji. Ostatecznie jednak kontenerowiec MSC Zoe musiał chwilowo zacumować w Bremerhaven, gdzie jest rozładowywany. A raczej rozładowywane jest to, co z niego zostało. Armator potraktował całą sprawę bardzo poważnie – zatrudnił firmę ratowniczą, która ma koordynować odzyskiwanie ładunków i sprzątanie plaż, pokrytych w części wyrzuconym na ląd towarem. Zaginione ładunki mają być natomiast poszukiwane za pomocą sonaru. Wysiłki armatora i firmy ratowniczej są godne pochwały, jednak problem jest poważny. Straty w towarze są prawdopodobnie dość duże, a nawet wyłowione i odnalezione przedmioty mogą okazać się kompletnie niezdatne do użytku.
Kontenerowiec MSC Zoe miał dowieźć towar do polskich firm i oddziałów. Odbiorcy? Samsung, IKEA, Jysk, LG
Wśród odbiorców zaginionego towaru są m.in. – według informacji portalu Money.pl – polskie oddziały takich firm jak Samsung, Jysk, LG czy IKEA. Jak łatwo się domyślić, strata kilkuset kontenerów zapełnionych towarem (to wstępne szacunki) może każdą z tych firm przyprawić o lekki zawrót głowy. Pół biedy, jeśli chodzi o aspekt handlowy; w gorszej sytuacji znajdą się ci, którzy potrzebowali konkretnych podzespołów do dalszego procesu produkcji. Ewentualny paraliż firm nie powinien jednak trwać zbyt długo (a najprawdopodobniej w ogóle do niego nie dojdzie, bo nie chce mi się wierzyć, że firmy nie zabezpieczyły się w odpowiedni sposób), a poza tym trudno nie spodziewać się, by wielkie przedsiębiorstwa nie miały wkalkulowane w straty część dostaw zza oceanu.
Kontenerowiec MSC Zoe ma przypłynąć do Gdańska w niedzielę. Wtedy ostatecznie okaże się, co (i w jakiej liczbie) zaginęło.