Rozpoczął się czwarty dzień strajku nauczycieli, w którym uczestniczą szkoły z całej Polski. Zarówno ministerstwo, jak i Związek Nauczycielstwa Polskiego opublikowały swoje statystyki, między którymi zachodzą ogromne różnice. Według Zbigniewa Broniarza sposób, w jaki ministerstwo przedstawia strajk nauczycieli w liczbach, jest grą polityczną, mającą celowo umniejszyć skalę protestów.
ZNP podkreśla, że kuratoria zebrały dane, w których nie uwzględniono wszystkich placówek edukacyjnych. Z danych Ministerstwa Edukacji Narodowej wynika, iż w poniedziałek do strajku przystąpiło 48,5% szkół. Na rządowym Twitterze opublikowano grafikę z tą statystyką z dopiskiem „Większość szkół i placówek oświatowych pracuje normalnie„.
Strajk nauczycieli w liczbach
W „Faktach po Faktach” Zbigniew Broniarz powiedział jednak, że do strajku przystąpiło w trzynastu na szesnaście województw ponad 14 tysięcy szkół. Oznaczało to około 70% z tych placówek, które wzięły udział w referendum strajkowym. Po zebraniu statystyk z pozostałych województw została opublikowana pełna lista, z której wynika, że strajkuje 15179 szkół, czyli 74,29% ogółu. Najwięcej szkół protestuje w województwie kujawsko-pomorskim, gdzie odsetek ten wynosi blisko 88%. Najmniej – na Podlasiu, gdzie zamknięto 61,14% placówek.
Z powodu strajku w trzech szkołach nie odbyła się pierwsza część egzaminu gimnazjalnego. Kuratoria już od paru dni poszukiwały chętnych wśród emerytowanych nauczycieli i bezrobotnych. Sytuacja okazała się więc mniej dramatyczna niż oczekiwano. Dodatkowo warto zaznaczyć, że egzaminy gimnazjalne mają dwa terminy, a wyniki obu są publikowane w tym samym czasie. Szanse uczniów tych trzech placówek na przyjęcie do odpowiedniej szkoły średniej nie są więc w żadnym stopniu mniejsze.
Diabeł tkwi w szczegółach
ZNP podaje, że dane pochodzą z „publicznych samorządowych szkół, przedszkoli, placówek oświatowych i zespołów szkół”. Statystyka nie uwzględnia szkół niepublicznych, których protest z oczywistych względów nie dotyczy, ośrodków wychowawczych, szkół policealnych czy bibliotek pedagogicznych. Zwłaszcza w przypadku ośrodków wychowawczych trudno sobie wyobrazić przeprowadzenie strajku.
Z kolei ministerstwo popełnia karygodny błąd, traktując zespół szkół jako jedną placówkę – co ma znaczenie zwłaszcza w przypadku małych miejscowości, gdzie niejednokrotnie szkoła podstawowa stanowi zespół wraz ze szkołą średnią, a często nawet z przedszkolem.
Wydaje się, że MEN świadomie dokonało takiego wyboru danych, by umniejszyć powagę protestu nauczycieli. Różnica między 49% a 74% jest bowiem na tyle duża, że trudno postrzegać statystyki zebrane przez ministerstwo inaczej niż jako swoistą manipulację.