Czy legitymowanie w PKP naprawdę jest konieczne? A może w czasach RODO narodowy przewoźnik powinien przemyśleć swoje standardy? Sprawa od dawna budzi kontrowersje, ale PKP obstaje przy swoim. Czy jednak na pewno konduktor ma prawo zażądać dowodu?
Pewien klient PKP z Bydgoszczy kupił bilet na pociąg PKP Intercity przez internet. Musiał podać imię i nazwisko, co go oczywiście nie zdziwiło. Zdziwiło go natomiast to, że gdy pokazywał zakupiony bilet, konduktor zażądał, by przedstawił swój dowód.
– Dlaczego konduktorzy w PKP Intercity tak rygorystycznie przestrzegają zasady sprawdzania dokumentu tożsamości podczas kontroli biletów internetowych? O co chodzi? Zrozumiałbym, gdyby kilku pasażerów rościło sobie prawo do tego samego miejsca, ale w normalnej sytuacji po co to legitymowanie? – taki list oburzonego czytelnika cytuje „Gazeta Pomorska”.
Klient z Bydgoszczy po pierwsze zastanawia się, czy w ogóle konduktor miał prawo go legitymować. A po drugie zwraca uwagę na absurd – dlaczego kupując bilet PKP przez internet trzeba się przygotować na kontrolę dowodu, a kupując bilet w kasie na dworcu – już nie?
Legitymowanie w PKP. „Bo tak brzmi regulamin”
Najpierw ustalmy, czy konduktor w świetle prawa ma prawo nas wylegitymować. Ustawa o dowodach osobistych akurat nic na ten temat nie mówi. Jednak na legitymowanie osób pozwalają poszczególnym instytucjom przepisy, które regulują ich działanie. I tak na przykład ustawa o policji nadaje prawo funkcjonariuszom do legitymowania osób. Podobnie jest zresztą z funkcjonariuszami ABW czy Straży Granicznej.
A co z konduktorami PKP? Przewoźnik tłumaczy, że to akurat wynika z przepisów prawa przewozowego.
– Bilet z kasy jest wydrukowany na blankiecie odpowiednio zabezpieczonym przed kopiowaniem, natomiast dla elektronicznego biletu zabezpieczeniem jest przypisanie go do jednej osoby. Kupujący bilet elektroniczny – zgodnie z regulaminem e-IC – wyraża zgodę na okazanie w trakcie kontroli dokumentu ze zdjęciem potwierdzającym tożsamość – tłumaczyła niedawno „Gazecie Prawnej” Agnieszka Serbeńska, rzeczniczka PKP Intercity.
A jeśli komuś tak bardzo przeszkadza legitymowanie w PKP, to rzeczniczka firmy ma jedną radę. – Pasażer, który nie chce podawać imienia i nazwiska, co wymagane jest przy zakupie internetowym, może skorzystać z innych kanałów dystrybucji, np. kasa czy automat, które tego nie wymagają – mówi.
Kto tu jednak przesadza? Przewoźnik, który kontroluje dowody, choć raczej ma to średnie uzasadnienie? A może jednak klienci? Przecież przez samo pokazanie dowodu nic złego stać się nie powinno. A przecież od tego są właśnie dowody – od potwierdzania swojej tożsamości. I chyba nie powinno tak dziwić, że czasem będzie dokument chciał obejrzeć konduktor, barman, kierowca czy sprzedawca.