Podczas wakacji kontrolerzy skarbówki się nie nudzą. Ciężko przejść obojętnie obok tysięcy sprzedawców piwa, lodów i balonów na miejskich rynkach, na których Polacy chętnie donoszą do fiskusa. Chyba jednak wolałbym, żeby urzędnicy kontrolowali faktycznych przestępców, a nie ścigali handlarza balonami za kilka groszy podatku.
Wakacje to czas spędzania czasu na wolnym powietrzu, wyjazdów nie tylko zagranicznych, ale i krajowych. Zazwyczaj nieco luźniej podchodzimy do kwestii wydawania pieniędzy. W końcu cały rok oszczędzania trzeba sobie jakoś odbić, a na wakacjach nie powinno się oglądać każdej złotówki z każ∂ej strony. Ten fakt doskonale wykorzystują wszelkiej maści kupcy, którzy na każdym rogu miast odwiedzanych przez turystów wystawiają swoje stragany. Nie ma co ukrywać, handel na ulicy kwitnie właśnie w wakacje. To z kolei oznacza tylko jedno – wzmożone kontrole fiskusa.
To wszystko logicznie łączy się z faktem, że donos do urzędu skarbowego traktujemy zazwyczaj jako spełnienie swojego obywatelskiego obowiązku. Oczywiście nie ma w tym nic złego, to w zasadzie nawet pożądane zachowanie. Z drugiej strony zabawne jest to, że niczym tak bardzo nie gardzimy, jak właśnie donosami. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że donosimy, ale wcale się z tego faktu nie cieszymy. Podejście w duchu gowinowskim.
Wakacje to złote żniwa dla wszelkiej maści drobnych kupców, którzy masowo obstawiają ulice każdego turystycznego miasta. To również najlepszy sezon dla małej gastronomii, która atakuje zapachami na każdym kroku. Lemoniady, piwo na koncertach, słodycze czy wreszcie lody. Obroty są ogromne i nic dziwnego, że czasem nachodzi pokusa, żeby kilku szklanek piwa nie nabić na kasę i zamiast podzielić się zyskiem ze skarbówką, pieniądze zainkasować w całości do kieszeni. Na takich tylko czekają kontrolerzy fiskusa.
Donos do fiskusa źródłem problemów ulicznych handlarzy
Urzędnicy skarbówki przez wakacje pełne ręce roboty, kontrolując handlujących pod chmurką. Dużo doniesień zawdzięczają samym obywatelom, którzy przecież uwielbiają donosić fiskusowi. Kontrolerzy nie czekają jednak na sygnał wprost z ulicy i sami podejmują inicjatywę. Przykładowo w Gdańsku każdego roku głośnym echem odbijają się kontrole urzędników wymierzone w handlarzy na Jarmarku Dominikańskim. Mandaty ścielą się gęsto, ale kontrowersji nie wzbudza sam fakt przeprowadzania kontroli, a raczej metody urzędników. Często nawet nie czekają na wydanie paragonu lub najmniejszą zwłokę sprzedawcy traktują jako uchylanie się od tego obowiązku. Z drugiej strony sprzedawcy sami nie zawsze wiedzą, kiedy wydać paragon.
Oczywiście to bardzo dobrze, że urzędnicy w pocie czoła pracują nad tym, żeby do budżetu trafiało jak najwięcej pieniędzy. Z drugiej strony wolałbym, żeby fiskus kontrolował tych przedsiębiorców, którzy narażają Skarb Państwa na milionowe straty. Oczywiście, że handlarz balonami na rynku powinien płacić wszystkie należne podatki. Oczywiście bądźmy również poważni i nie udawajmy, że te kilka złotych podatku od balona sprawi ogromną różnicę w państwowej kasie.