„Czy mogę być winna grosika?”, „czy może być bez grosika?” – to dwa pytania, które chyba każdy usłyszał chociaż raz. Jest jednak szansa na to, że kasjerzy przestaną zadawać to pytanie. Wszystko przez rozważane zaokrąglenie kwot płatności.
Zamiast likwidacji jednogroszówek – zaokrąglenie kwot płatności
O tym, że rozważane jest zaokrąglenie kwot płatności, można dowiedzieć się z informacji wiceministra finansów Leszka Skiby udzielonej w odpowiedzi na interpelację poselską jednego z posłów PO-KO. Poseł Pudłowski chciał dowiedzieć się, czy Ministerstwo Finansów planuje wycofanie z obiegu monet jedno- i dwugroszowych. Parlamentarzysta zwracał w interpelacji uwagę na fakt, że koszt wytworzenia monet jest wysoki, podczas gdy pożytek – raczej niewielki. Zwłaszcza, że Polacy gubią monety o niskich nominałach, wrzucają do szuflad, torebek lub w inne miejsca, w których już raczej pozostaną. Płatność drobnymi nie należy raczej do ulubionych form płatności Polaków.
Wiceminister finansów zaprzeczył, by ministerstwo planowało usunięcie z obiegu monet o najmniejszych nominałach. Jednocześnie zdradził, że rozważane jest inne rozwiązanie – czyli zaokrąglenie kwot płatności. To by oznaczało, że przedsiębiorcy musieliby zaokrąglić ceny swoich produktów i usług. NBP miał nawet przeprowadzić specjalną ankietę telefoniczną wśród części przedsiębiorców, by zorientować się, jaka byłaby ich polityka cenowa w przypadku wprowadzenia nowych regulacji. Rzekomo tylko niewielka część przedsiębiorców zaokrągliłaby ceny „w górę”. Pozostali mieliby obniżyć ceny, by walczyć z konkurencją.
„Czy mogę być winna grosika?” odejdzie w zapomnienie?
Jeśli zaokrąglenie kwot płatności stałoby się faktem, można spodziewać się, że kasjerzy w końcu przestaliby zadawać pytanie, które chyba każdy usłyszał chociaż raz w życiu, czyli – „czy mogę być winna grosika?”. Inna sprawa, że polityka zaokrąglania cen raczej nie wywoła entuzjazmu wśród przedsiębiorców, zwłaszcza tych, którzy oferują towary (a nie usługi). Nieprzypadkowo w sklepach królują ceny takie jak „3.99 zł” czy „9.99 zł”. Jest to po prostu sztuczka, którą sklepy stosują, by zachęcić klienta do zakupu. Kupujący mimo wszystko skupia się na tym, co widzi jako pierwsze. Jeśli cena to „9.99”, to mimo że to właściwie 10 zł, to jednak klient podświadomie zakoduje raczej cyfrę 9, sugerującą tańszy zakup.
Oczywiście jest to trik stary jak świat. Znakomita większość konsumentów zdaje sobie z niego sprawę, ale… mimo to – i tak działa. Zaokrąglenie kwot płatności zmusiłoby dodatkowo przynajmniej część przedsiębiorców do obniżenia cen niektórych towarów, chociaż wydaje się, że mimo zapewnień ankietowanych sporo artykułów mogłoby jednak podrożeć. Na razie jednak zaokrąglenie kwot płatności to jeden z analizowanych scenariuszy.