PornHub relacjonuje protesty w Hongkongu, gdy YouTube, Twitter czy Facebook wspierają narrację ChRL

Gorące tematy Technologie Zagranica Dołącz do dyskusji (1223)
PornHub relacjonuje protesty w Hongkongu, gdy YouTube, Twitter czy Facebook wspierają narrację ChRL

Zachodnie korporacje bywają nadspodziewanie usłużne względem Chin. W grę wchodzą wielkie pieniądze. Także służby ChRL stają się coraz bardziej aktywne w mediach społecznościowych. Coraz trudniej znaleźć relacje sprzyjające protestującym. Kiedy zawodzi YouTube czy Twitter, trzeba szukać innego rozwiązania. W efekcie PornHub relacjonuje protesty w Hongkongu. Z pewnego punktu widzenia.

Zachodnie korporacje może i nie przepadają za ChRL, lubią jednak chińskie pieniądze i święty spokój

W ostatnim czasie Stanami Zjednoczonymi wstrząsnęła seria głośnych skandali związanych z usłużnością wobec władz ChRL. Przeprosić Chiny zdążyło NBA, czy znane firmy z branży gier komputerowych. Punktem zapalnym stały się protesty w Hongkongu. Tamtejsi mieszkańcy sprzeciwiają się ściślejszej integracji dawnej brytyjskiej kolonii z resztą Chin. Zaczęło się od ustawy o ekstradycji, wycofanej już skądinąd. Niezadowolenie społeczeństwa nie ustąpiło a sytuacja wciąż się zaostrza.

Jednocześnie w mediach toczy się bój o serca opinii społecznej na zachodzie. Siła Chin w końcu opiera się przede wszystkim o gospodarkę. Nawet tak potężne państwo może zaboleć chociażby zmniejszenie z roku na rok wymiany handlowej. Co więcej, Chińczycy są bardzo czuli na punkcie swojego wizerunku. Tłumienie demokratycznych wystąpień niespecjalnie sprzyja jego budowie. Co innego, jeśli przedstawi się protestujących jako separatystów czy wręcz bandytów.

PornHub relacjonuje protesty w Hongkongu, skoro YouTube nie chce publikować materiałów demonstrantów

Protestujący oczywiście dążą do czegoś zupełnie przeciwnego. Starają się dotrzeć ze swoim przekazem także daleko poza Chiny, licząc na wsparcie ze strony światowej opinii publicznej. Problem w tym, że trudno byłoby uzyskać takie wsparcie, jeśli najpopularniejsze współczesne kanały komunikacji będą dla nich zamknięte. Jak podaje serwis 300gospodarka.pl, tak się niestety dzieje.

Służby ChRL starają się w serwisach takich jak YouTube, Twitter czy Facebook przedstawiać swoją wersję zdarzeń. Czasem w formie siermiężnej propagandy, zupełnie nieprzystającej do zachodniego odbiorcy. Portale te dla świętego spokoju postanowiły więc usuwać treści związane z Hongkongiem. Jest jednak jeden zakamarek sieci, do którego Chiny Ludowe jeszcze nie dotarły. Czy jednak aby na pewno?

Jedna z chińskich komentatorek internetowych, Shu Chang, przekonuje, że skoro nie są w stanie zamieszczać swoich filmików propagandowych na YouTubie, zrobią to gdzie indziej. W ten sposób PornHub relacjonuje protesty w Hongkongu. Do tej pory zamieszczono już kilkanaście filmików wspierających protestujących.

W Chinach pornografia jest przestępstwem, co najpewniej zupełnie nie przeszkadza tamtejszym służbom włączyć się do propagandowej gry

Ma to oczywiście pewien sens. Pornografia w Chinach stanowi przestępstwo. Karane nawet dożywotnim więzieniem. Władze uważają całe zjawisko za „duchowe zanieczyszczenie”. Najbardziej znane pornograficzne portale są dla chińskich użytkowników niedostępne. Chyba, że ci stosują informatyczne metody obejścia rządowych blokad i zabezpieczeń.

Tyle tylko, że propaganda demonstrantów to nie jedyne treści związane z protestami w Hongkongu, jakie można na portalu znaleźć. Pomijając, oczywiście, podstawową jego tematykę. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że także i tutaj znajdą się osoby, którym zależy na przedstawieniu demonstrantów bardziej jako niebezpiecznych bandytów. Znaleźć można chociażby dewastowanie wagonów metra, czy wręcz podpalenia jakiegoś człowieka rzekomo niezgadzającego się z protestującymi.

Propaganda to broń, z której chętnie korzystają obydwie strony. Wygląda więc na to, że PornHub relacjonuje protesty w Hongkongu także dla władz ChRL. Tych samych, które oficjalnie nie chcą mieć z pornografią absolutnie nic wspólnego. Należy podkreślić, że w obydwu przypadkach dzieje się to bez aprobaty, ale też bez interwencji, ze strony właścicieli portalu.

Tym najpewniej mile widziane na zachodzie zaangażowanie polityczne jest na rękę. PornHub znany jest z rozmaitych akcji mających ocieplić wizerunek pornografii. Portal więc ratuje pszczoły, sadzi drzewa. Można wręcz powiedzieć, że firma stara się działać społecznie.

Regulamin serwisu PornHub w zasadzie zabrania łamania także chińskiego prawa – dobrze, że portal własnym regulaminem się nie przejmuje

Warto pamiętać, że to nie pierwszy przypadek, gdy PornHub stał się platformą do publikowania treści niedostępnych na bardziej tradycyjnych portalach. Trafiają tam dość często chociażby odcinki popularnych seriali, jak „Gra o Tron”. Oczywiście, w tym przypadku prawa autorskie są bezwzględne, podobnie jak system „notice and takedown” – na tego typu treści portal musi reagować.

Jakby nie patrzeć, PornHub ma również swój regulamin. Trzeba przyznać, dość standardowy w formie. Zakazuje swoim użytkownikom działań nielegalnych, publikowania treści z udziałem osób poniżej 18 roku życia, czy wszelkich zachowań mogących zakłócić działanie strony. Bądź po prostu zaszkodzić PornHubowi. I to chyba jedyne zapisy skrupulatnie egzekwowane przez portal.

Teoretycznie jest jednak pewna dość interesująca klauzula. Zgodnie z regulaminem strony, użytkownicy korzystając z serwisu zgadzają się nie łamać żadnego prawa. Co ciekawe: także dotyczącego… pornografii. To, że PornHub relacjonuje zamieszki w Hongkongu z perspektywy demonstrantów z pewnością łamie prawa Chińskiej Republiki Ludowej. Co więcej, regulamin zabrania użytkownikom zachęcać innych do łamania takiego prawda.