„Cukierek albo psikus”, krzyczą radośnie dzieci w Halloween. „Wyższa pensja albo PPK”, mogą krzyknąć pracodawcy, gdy okaże się, że koszty partycypowania pracowników w programie będą stale rosnąć. W pewnym momencie zatrudnieni mogą zatem stanąć przed wyborem – otrzymać awans i wyższą pensję, czy być w PPK?
Wyższa pensja albo PPK? Problem może być realny
W przyszłym roku Pracownicze Plany Kapitałowe zaczną funkcjonować także w mniejszych firmach. Do tej pory program musiały wdrożyć głównie korporacje – przedsiębiorstwa zatrudniające powyżej 250 osób. Na razie poziom partycypacji w programie nie jest zadowalający dla rządzących. Dają też przedsiębiorcom wyraźnie do zrozumienia, że jeżeli poziom uczestnictwa w programie będzie zbyt niski w przypadku konkretnego podmiotu, to możliwe jest kontrola z powodu PPK. Brzmi to nieco absurdalnie, zwłaszcza, że miażdżąca większość pracodawców zapewne nie miała i nie będzie mieć nic wspólnego z zachęcaniem pracownika do odejścia z PPK. Wiele osób po prostu na razie nie ufa intencjom rządzących i obawia się, że środki z programu podzielą los tych z OFE.
Mimo to można jednak przypuszczać, że część pracodawców będzie próbowało wywrzeć na swoich podwładnych presję innego rodzaju. „Wyższa pensja albo PPK” – to właśnie to mogą usłyszeć niektórzy pracownicy (albo raczej: to mogą zrozumieć między wierszami z wypowiedzi pracodawcy).
Awans może stać się problematyczny
Wbrew powszechnemu stereotypowi wielu pracodawcom zależy na tym, by ich pracownicy awansowali. Wynika to z kilku kwestii. Po pierwsze – wzmacnia to przywiązanie pracownika do danej firmy. Po drugie – jeśli prezes firmy i tak potrzebuje kogoś na stanowisko np. menedżerskie, to z pewnością chętniej powierzy je komuś z wewnątrz, pracownikowi, którego już zna. Kolejny powód – awans pracowników idzie zazwyczaj w parze z rozwojem firmy (konieczność tworzenia nowych stanowisk, zatrudniania kolejnych pracowników itd.).
Problem polega jednak na tym, że po wdrożeniu PPK dla wielu firm awansowanie pracownika może stać się problematyczne. Pracodawcy dorzucają od siebie minimum 1,5 proc. wynagrodzenia pracownika. To oznacza, że koszty PPK dla pracodawców będą rosnąć wraz ze wzrostem pensji zatrudnianych przez nich osób.
Niektórych pracodawców zatem z pewnością nie będzie stać na znaczące podwyżki dla wszystkich pracowników. Wyjście może być zatem proste – albo wyższa pensja i lepsze stanowisko, albo uczestnictwo w PPK.
„Takie zachowania nie powinny być społecznie tolerowane”
Prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys w ostrych słowach wyraził na Twitterze, co myśli o takich ewentualnych praktykach ze strony pracodawców. Jego zdaniem takie zachowania nie powinny być społeczne tolerowane. Do Funduszu mają też napływać skargi od pracowników, którzy skarżą się na takie zachowania pracodawców. Partycypacja w PPK w ich firmach oscyluje w okolicach 10 proc. Szef PFR wyraźnie zapowiedział, że na pewno doczeka się to odpowiedniej reakcji. Dodał również, że PPK nie może być powodem nieprzyznania podwyżki – byłoby to niezgodne z prawem.
Między młotem a kowadłem
Trudno jednak nie przyznać, że zarówno sami pracownicy jak i właśnie pracodawcy znajdują się między młotem a kowadłem. Dodatkowo nie wiadomo też, jak PFR chce udowadniać, że pracodawca nie przyznał komuś podwyżki właśnie ze względu na PPK. Zwłaszcza, że przecież podwyżka wynagrodzenia czy awans to kwestia uznaniowa. Można się też spodziewać, że takie problemy narosną w 2020 i 2021 r., kiedy PPK będą wdrażać średnie i małe firmy.