Co jest w stanie połączyć zatroskanych szwedzkich obywateli, oraz polskich prawicowych publicystów? Jak się okazuje, przekonanie że rodzice Grety Thunberg zaniedbują dziewczynę. Tymczasem wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ta przeżywa przygodę życia.
Działalność Grety Thunberg przypomina nieco włożenie kija w mrowisko: nastolatka z pewnością wzburzyła wiele osób
Greta Thunberg uzyskała niedawno tytuł „Człowieka Roku” magazynu Time. Warto wspomnieć, że chodzi o osobę która w danym roku wywarła największy wpływ na wydarzenia na świecie. Na dobre i na złe, o czym z pewnością zapomnieli dziennikarze tak chętni do przypominania krwawych dyktatorów również wyróżnionych w ten sposób.
Można się oczywiście spierać, czy Greta faktycznie taki wpływ wywarła. Jak to zwykle z plebiscytami bywa – różni ludzie mają różną opinię na ten temat. Z pewnością jednak młoda aktywistka narobiła całkiem sporo zamieszania także w świecie wielkiej polityki. Przynajmniej w ten sposób, że wiele ważnych osobistości na całym świecie starało się przynajmniej jakoś do niej odnieść. Jeśli nie wprost wyzłośliwiać, jak chociażby Donald Trump.
Aktywność Grety z pewnością może się nie podobać. Łatwo chyba narobić sobie przeciwników po prostu będąc jednym z impulsów sprzyjających traktowaniu kryzysu klimatycznego jako poważne zagrożenie dla ludzkości. Czy wielkich pieniędzy zarabianych przez rozmaite branże przemysłu. Albo dla tradycyjnych chrześcijańskich wartości – przynajmniej jeśli wierzyć jednemu z polskich arcybiskupów.
Ciekawe jak rodzice Grety mieliby ją ochronić przed chociażby prezydentem najpotężniejszego państwa na świecie
Pojawia się przy tym ważne pytanie: co na to wszystko rodzice Grety? Jak podaje chociażby Polska Agencja Prasowa, do szwedzkich służb socjalnych napływają donosy osób przekonanych, że nastolatka jest nie tylko zaniedbywana, ale także wykorzystywana przez swoich własnych rodziców. A to dlatego, że oboje wspierają Gretę w jej poczynaniach.
Rodzice Grety są niejako celebrytami. Jej ojciec jest aktorem, matka śpiewaczką operową i piosenkarką. Stąd zapewne podejrzenie, że popchnęli dziewczynę w kierunku ekologicznego aktywizmu po to, by popchnąć do przodu własne kariery. Jako dowód „sygnaliści” podają wydanie wspólnej rodzinnej książki w 2018 r. tuż przed rozpoczęciem przez Gretę swojego szkolnego strajku klimatycznego.
Co więcej, sama Greta cierpi na syndrom Aspergera. Jej morskie podróże oraz publiczne wystąpienia mogą więc wpływać niekorzystnie na jej psychikę. Rodzice Grety powinni zaś chronić ją przed negatywnymi komentarzami. Tyle tylko, czy rodzice są w stanie ochronić córkę przed negatywnymi komentarzami ze strony prezydenta Stanów Zjednoczonych?
Społeczna aktywność szwedzkiej nastolatki jest tak naprawdę modelowym przykładem życiowego sukcesu
W tym właśnie cały problem tych donosów. Według wszelkich znanych ludzkości kryteriów, Greta Thunberg przeżywa właśnie przygodę swojego życia. Przekraczanie Atlantyku katamaranem, światowa sława, spotkania z najważniejszymi osobami planety, czy też samo poczucie robienia czegoś naprawdę ważnego dla ludzkości – wszystko to brzmi jak pasmo sukcesów.
Samo to co Greta od zeszłego roku fizycznie zrobiła to namacalne osiągnięcia właściwie niedostępne dla większości ludzkości. Ktoś mógłby oczywiście stwierdzić, że szesnastolatka powinna uczyć się w szkole zamiast walczyć o klimat. Problem w tym, że szwedzkie prawo wcale niczego takiego od Grety nie wymaga. Obowiązek szkolny wypełniła, więc może robić co chce i na co pozwolą jej rodzice. Przynajmniej dopóki nie zapisze się do następnej szkoły.
Odniesienia do jej wieku i stanu zdrowia również wydają się słabym argumentem. Owszem, Greta może „nie być gotowa” na zderzenie ze światem wielkiej polityki. Ale któż z nas tak naprawdę jest? Wliczając w to dużo starszych, zawodowych polityków. Doniesienia medialne nie wskazują, by radziła sobie z tym jakoś źle. Właściwie wsparcie jakie rodzice Grety okazują aktywistce jest poszlaką wskazującą na to, że wywiązują się ze swoich obowiązków jak należy.
Za donosami na rodziców Grety prawdopodobnie stoi albo ludzka zawiść, albo poglądy polityczne „sygnalistów”
Oczywiście, jak to często bywa w praktyce, zdrowy rozsądek i działania rozmaitych instytucji zajmujących się dobrem dziecka nie zawsze idą w parze. Stąd pewnie radość wyczuwalna w przeciwnych młodej aktywistce w mediach. W końcu słynna skandynawska opieka społeczna weźmie się za smarkulę a rodzice Grety zapłacą za brak nadzoru! Tyle tylko, że to życzeniowe myślenie wcale nie musi się ziścić.
Trzeba pamiętać o kilku ważnych kwestiach. Jakkolwiek państwa skandynawskie generalnie inaczej podchodzą do podziału obowiązków pomiędzy rodzicami a państwem w wychowaniu dzieci, o tyle Szwecja nie jest Norwegią. Nie ma tam bezpośredniego odpowiednika Banevernetu. Szwedzi kładą większy nacisk po prostu na niełamanie praw dziecka – jak na przykład jego ochronę przed przemocą. Skądinąd, krytykują norweską instytucję prawie tak zajadle jak chociażby Polacy.
O szczegółach sprawy Grety Thunberg z punktu widzenia szwedzkich instytucji wiadomo niewiele. Te zasłaniają się, co zrozumiałe, poufnością oraz ochroną prywatności. Z uwagi na dobro dziecka tego typu postępowania nie są komentowane. Co nie zmienia faktu, że ta konkretna jest dość głośna. Głównie za sprawą samych „sygnalistów”, którzy publikują swoje donosy w mediach społecznościowych.
To pozwala domniemywać, że za ich działaniami stoi nie tyle troska o dobro Grety, ale kwestie czysto polityczne. A może po prostu zwykła ludzka zawiść?