Postęp w motoryzacji to nie tylko budowa doskonalszych silników czy bicie kolejnych rekordów prędkości. Rywalizacja producentów samochodów przenosi się na pole technologicznych nowinek, niektórych rodem z filmów science-fiction. Śmiertelny wypadek z udziałem samochodu Tesla Model S to okazja do zastanowienia się: czy producent odpowiada za śmierć podczas jazdy z włączonym autopilotem?
Tragiczny zbieg okoliczności czy wada samochodu?
7 maja Joshua Brown jechał swoim samochodem – Tesla Model S – przez słoneczną Florydę z włączonym Autopilotem, czyli funkcją pozwalającą na jazdę bez udziału kierowcy. Na system ten składa się cały zestaw kamer i czujników, które dostarczają dane do komputera. Specjalne oprogramowanie pozwala, na podstawie zebranych w ten sposób danych oraz informacji zgromadzonych w chmurze, na jazdę przy minimalnym udziale kierowcy.
Joshua jechał prawidłowo, prawym pasem. Naprzeciwko, traktor z naczepą wykonał manewr skrętu w lewo, w wyniku czego znalazł się na tym samym pasie co kierowca Tesli. Niestety, ani Joshua Brown, ani czujniki Modelu S, nie zauważyli przeszkody. Jak wynika z oświadczenia producenta pechowego samochodu, naczepa w kolorze białym zlała się z jasnym niebem, co uniemożliwiło jej dostrzeżenie. Doszło do zderzenia, i to w wyjątkowo nieszczęśliwy sposób: samochód przejechał pod naczepą, której dolna część rozerwała dach Tesli. Wrak samochodu zatrzymał się kilkaset metrów dalej, co może świadczyć o braku hamowania bezpośrednio przed zderzeniem. Kierowca zginął na miejscu.
Tesla się tłumaczy
To pierwszy śmiertelny wypadek z udziałem samochodu marki Tesla podczas jazdy z włączonym Autopilotem. Jak wynika z oświadczenia producenta, jego samochody pokonały ponad 200 milionów kilometrów w trybie autonomicznym. Nie oznacza to jednak, że do żadnych wypadków nie dochodziło. Model S potrafił np. nie zauważyć samochodu dostawczego blokującego pas, co doprowadziło do tej, niezbyt na szczęście groźnej, kolizji:
Zanim zaczniemy rozważać, czy producent ponosi (lub powinien ponosić) odpowiedzialność za tego rodzaju zdarzenia z udziałem swoich produktów, należy sobie uświadomić, czym jest – albo czym nie jest – Autopilot Tesli i podobne rozwiązania, które już od kilku lat trafiają do samochodów różnych producentów (np. Volvo S90, które testowali koledzy ze Spider’s Web).
Przede wszystkim nie jest to rozwiązanie znane z filmów science-fiction, w którym wystarczyło podać adres docelowy, a całą procedurą dotarcia do celu zajmowała się maszyna. Autopilot Tesli, Pilot Assist Volvo czy Drive Pilot Mercedesa potrafią zachować odległość od samochodu poprzedzającego, utrzymać samochód na tym samym pasie nawet na zakrętach, zaparkować równolegle, a nawet uniknąć lub zminimalizować skutki kolizji (np. przy nagłym hamowaniu). Innymi słowy: systemy te raczej dbają o bezpieczeństwo i komfort, niż faktycznie zastępują kierowcę.
O tym, że Autopilot Tesli nie zwalnia kierowcy z obowiązku kontrolowania tego, co się dzieje na drodze, świadczy chociażby fakt, że kierowca musi trzymać rękami kierownicę w czasie jazdy (w przeciwnym wypadku samochód najpierw zacznie wydawać dźwięki ostrzegawcze, a przy braku reakcji zatrzyma się). Notabene, w polskim prawie obowiązek trzymania co najmniej jednej ręki na kierownicy dotyczy tylko kierowców rowerów i motorowerów:
Kierującemu rowerem lub motorowerem zabrania się: (…) jazdy bez trzymania co najmniej jednej ręki na kierownicy oraz nóg na pedałach lub podnóżkach
Tak naprawdę, na chwilę obecną „samochody autonomiczne” to prawnicza szara strefa, która pozbawiona jest rozwiązań odpowiadających szybkiemu rozwojowi tej części motoryzacji. Dotyczy to oczywiście nie tylko Polski. Pięknie podsumował to Alex Davies, który dla serwisu Wired starał się odpowiedzieć na pytanie, czy Tesla mogła zaktualizować oprogramowanie pokładowe Modelu S o funkcję Autopilota:
W tym momencie sytuacja staje się niezbyt klarowna. Zapytaliśmy się kilku ekspertów, czy to jest legalne. Najczęstszą odpowiedzią było ¯\_(ツ)_/¯ (tłum. MK)
Ustawa prawo o ruchu drogowym posługuje się pojęciem „kierującego”, na którego nakłada liczne obowiązki dotyczące prowadzenia pojazdu. To kierujący – osoba kierująca pojazdem – musi przestrzegać przepisów regulujących zasady poruszania się po drogach publicznych, przestrzegać reguł bezpieczeństwa etc.
W konsekwencji należałoby uznać, że to kierujący – a nie producent samochodu – ponosi odpowiedzialność za skutki zdarzeń wywołanych niedoskonałością komputerowych systemów wspomagających kierowcę. Wniosek ten koresponduje z treścią kodeksu cywilnego, który w art. 436 § 2 wskazuje, że w razie zderzenia się dwóch pojazdów mechanicznych naprawienie szkody następuje na zasadach ogólnych, tj. na zasadzie winy uregulowanej w art. 415 kodeksu:
Kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia.
Ale, jak zapewne zauważyliście, powyższe zapisy odnoszą się do sytuacji, w której kierowca Tesli albo innego Volvo wyrządzi szkodę innemu uczestnikowi ruchu drogowego (jak na filmie zamieszczonym wyżej). Bardziej interesujące i mniej jednoznaczne jest to, czy producent odpowiada za szkodę wyrządzoną kierowcy na skutek ewentualnych niedoskonałości oprogramowania?
Czy Tesla odpowiada za Autopilota Modelu S?
Prawo przewiduje kilka tzw. reżimów odpowiedzialności, które mogą być podstawą do uznania odpowiedzialności producenta samochodu za wypadek spowodowany błędami w oprogramowaniu pojazdu. Po pierwsze, może być to wspomniana wyżej odpowiedzialność deliktowa na podstawie art. 415 kodeksu cywilnego.
Po drugie, ustawodawca przewiduje tzw. odpowiedzialność za produkt niebezpieczny. Produktem tym może być rzecz ruchoma, która nie zapewnia bezpieczeństwa, „jakiego można oczekiwać, uwzględniając normalne użycie produktu„. Ustawa zawiera jednak szereg wyłączeń odpowiedzialności, a na gruncie omawianego przypadku kluczowe może być to, że o ocenie bezpieczeństwa decyduje m.in „sposób zaprezentowania go na rynku oraz podane konsumentowi informacje o właściwościach produktu„.
Jak już wspomniałem, Tesla w materiałach prasowych wyraźnie wskazuje zakres zastosowania swojego Autopilota: utrzymywanie i zmiana pasa ruchu oraz adaptacyjny tempomat. Jednocześnie producent zastrzega, że kierowca musi kontrolować to, co dzieje się na drodze.
Reasumując, należy przyjąć, że na gruncie obowiązujących przepisów to wciąż kierujący odpowiada za niedostateczną kontrolę nad pojazdem niezależnie od tego, czy kieruje Fiatem 126p, czy Teslą Modelem S. Wszelkie elektroniczne dodatki (np. nawigacje GPS) nie mogą zastępować zdrowego rozsądku, o czym warto pamiętać podczas wakacyjnych wyjazdów.
Jeśli masz wątpliwości dotyczą w/w zagadnienia, zawsze możesz skonsultować się z prawnikiem. Na przykład za pomocą adresu kontakt@bezprawnik.pl, pod którym uzyskasz płatną poradę prawną od doświadczonych prawników.