We wrocławskim MPK bilety czasowe to mandatowa pułapka. Nieświadomi pasażerowie kupują bilet 15- lub 30-minutowy, bo tyle zgodnie z rozkładem ma trwać ich podróż z jednego przystanku na drugi. Rzeczywistość rozmija się z rozkładem. Nieświadomi podróżni muszą zapłacić mandat nawet za kilkusekundowe przekroczenie czasu podróży.
Problematyczny bilet czasowy we wrocławskim MPK
Pasażerowie wrocławskiego MPK skarżą się na nieuczciwe zasady obowiązywania biletów. W ich opinii przedsiębiorstwo wprowadza klientów w błąd i nie poczuwa się w żaden sposób do odpowiedzialności. Wszystko przez oferowane bilety czasowe. Podróżujący komunikacją miejską mogą zakupić bilet 15- i 30-minutowy. Rozkład jazdy informuje potencjalnych pasażerów, jak długo będzie trwać przejazd do wybranego przez nich miejsca. W oparciu o te informacje można więc zakupić odpowiedni czasowy bilet. Niestety rzeczywistość i realia mijają się z założeniami. Często, a właściwie bardzo często, jak alarmują pasażerowie, okazuje się, że rozkład jazdy sobie, a autobusy sobie. Efekt? Podróż, która miała trwać 15 minut, trwa dłużej. Bilet czasowy kończy się natomiast zgodnie z planem. Kontroler jest w tej kwestii nieugięty i na niewiele zdają się wyjaśnienia, że zgodnie z założeniami autobus miał jechać 12 minut.
Do takiego traktowania stanu rzeczy trudno się przyczepić. Tego typu postępowanie jest zgodne z prawem. Mija 15 minut, mija również ważność biletu. Cóż z tego, że w praktyce bilety oferowane przez MPK Wrocław są bezużyteczne. Mało tego, wychodzi trochę na to, że bilety czasowe to łatwy sposób na podreperowanie budżetu MPK. Jak inaczej można określić wystawianie mandatu wysiadającemu pasażerowi kilka sekund po upływie 15-minutowego czasu przejazdu?
Komunikacja miejska we Wrocławiu
Problemu jak na razie nie widzi ani zarząd wrocławskiego MPK, ani urząd miasta. Jak informuje Gazeta Wrocławska, osoby decyzyjne w tej kwestii nie dostrzegają problemu. W najbliższym czasie raczej nie są zapowiadane żadne zmiany w tym zakresie. Oczywiście cała sprawa jest najbardziej dotkliwa do podróżujących. To oni płacą za wszelkie opóźnienia spowodowane remontami, opieszałością kierowców, czy najzwyklejszymi błędami w obliczeniach czasu przejazdu. Rozwiązanie jest oczywiście dość proste, wystarczyłoby zmienić ofertę i wycofać bilety czasowe, a w ich miejsce wprowadzić bilety za pojedyncze przystanki. Niestety, podobnie jak w innych przypadkach w całej sprawie brakuje najzwyczajniej w świecie jednej rzeczy— zdrowego rozsądku.