„Skończyło się rumakowanie”. Tak zapewne, w przerwie pomiędzy rechotem i uśmiechami samozadowolenia, w Ministerstwie Sprawiedliwości komentowana jest dzisiejsza decyzja izby dyscyplinarnej Sądu Najwyższego: sędzia z Olsztyna Paweł Juszczyszyn zawieszony i z obciętym wynagrodzeniem o 40%. Wreszcie reforma sądownictwa przynosi skutki! Wreszcie żaden sędzia nie będzie rządzącym mówił jak stosować prawo! Fajnie, co?
Paweł Juszczyszyn: zawieszony i zubożony
Co z tego, że czas trwania procesów sądowych wydłużył się, zamiast skrócić. Co z tego, że nadal kompletnie niewydolny jest system wydawania opinii przez biegłych. Co z tego, że obywatele przez natłok biurokracji czują niechęć do chodzenia do sądów. To wszystko nieważne, bo Prawo i Sprawiedliwość wreszcie ma swoje prawo i swoją sprawiedliwość. Gdyby nie reforma wymiaru sprawiedliwości, niepokorny sędzia z Olsztyna mógłby nadal grać na nosie Zbigniewowi Ziobrze. Na szczęście właśnie udało mu się zamknąć usta. Może nie na zawsze, ale może uda się go nastraszyć zabraniem pieniędzy na tyle, że stawiać się już nie będzie.
Powyższy akapit, choć napisany w sarkastycznym tonie, na jednym z prawicowych portalików mógłby zostać pełnoprawnym tekstem i zebrać mnóstwo polubień. Poniżej przejdę więc do racjonalnego tonu, który na tychże portalikach zostałby uznany za „kwik ubeckich elit” czy jakie oni tam inne epitety dziś używają.
Nie-sąd ukarał sędziego
Przypomnę, to Paweł Juszczyszyn prowadząc jedną ze swoich spraw, zwrócił się do Kancelarii Sejmu o przedstawienie mu budzących wątpliwości list poparcia do KRS. Za ten gest, który de facto był tylko wykonaniem wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, spotkała go cała seria nieprzyjemności. Od ataków ze strony rządowej telewizji po szykany ze strony swojego szefa (członka neo-KRS). Dziś zapadła klamka ostateczna, wydana przez pisowski sąd ostateczny, bo częścią Sądu Najwyższego niedawno powołana izba dyscyplinarna na pewno nie jest.
„Żaden sędzia nie może przekraczać granicy prawa. Sędziowie nie mogą podważać prerogatyw i osobistych uprawnień prezydenta”, tak uzasadnił decyzję izby dyscyplinarnej Adam Tomczyński. Dziś nakłada on na sędziów kary, a jeszcze w 2018 roku podawał dalej na Twitterze wpisy takie jak: „21 października 2018 roku głosuję obojętnie na kogo, byle było podpisane PiS” czy „WarszawJAKI… nie spier…cie tego”. Izba obcięła sędziemu z Olsztyna pensję o 40% i uznała, że Juszczyszyn będzie zawieszony do odwołania. Izba, która – według niedawnej uchwały połączonych trzech izb Sądu Najwyższego – sądem nie jest. Dlatego wszystko wskazuje na to, że Paweł Juszczyszyn przyjdzie następnego dnia do pracy i będzie normalnie orzekał.
Chaos prawny, rozdział kolejny
I tak to się teraz będzie kręcić. Sędziowie będą robić swoje, a nominowani przez PiS rzecznicy dyscyplinarni i członkowie izby dyscyplinarnej będą na nich nakładać kolejne, pozbawione skutków prawnych, kary. To by było zabawne w książce political-fiction albo w absurdalnej komedii. Ale jeśli dzieje się to w ważnym europejskim państwie, to prędzej czy później zacznie ono gnić od środka. I na pewno nie dołączę do grupy tych, którzy mówią, że obie strony są tu równie winne. To tylko jedna strona od początku miała intencje, by zdemolować wymiar sprawiedliwości i go sobie podporządkować. I właśnie spija z tego śmietankę. Oby jej szybko skwaśniała.