Komenda Stołeczna Policji postanowiła podążać z duchem czasu. Wsłuchała się w najnowsze trendy w ekologii i transporcie. W efekcie policja ogłosiła przetarg na samochody elektryczne. Czysty przypadek sprawił, że jest tylko jeden samochód spełniający wymagania
Wszyscy zachłysnęli się elektromobilnością. Nie tak dawno temu premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że do 2025 roku po polskich drogach będzie jeździło milion aut elektrycznych. Prace ruszyły pełną para. Cztery państwowe giganty – Enea, Tauron, Energa i PGE powołały spółkę o dumnej nazwie ElectroMobility Poland. Ogłoszono nawet konkurs na polski samochód elektryczny. Niestety czasu zostało coraz mniej, a samochodów elektrycznych nie przybywa. A spółka EMP wydaje kolejne miliony na koncepcje. Policja postanowiła pomóc w tym dziele i ogłosiła przetarg na samochody elektryczne.
Policja ogłasza przetarg na samochody elektryczne w liczbie 6 sztuk
Nowe samochody zgodnie ze specyfikacją istotnych warunków zamówienia będą wykorzystywane przez Policję do zadań patrolowych, interwencyjnych oraz kontroli pojazdów. W nich policjanci będą wykonywać podstawowe czynności służbowe. Chodzi między innymi o kontrolę dokumentów, sprawdzanie osób i pojazdów w bazach danych, sporządzanie dokumentacji służbowej. Oczywiście będą również służyły do przewozu osób. Podano szczegółowe wymiary pojazdu. Ma być to kombi (zgodnie z definicją Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR). Rozstaw osi nie może być mniejszy niż 2.650 m. Jego długość nie może być mniejsza niż 4350 mm. Jednak największe zdziwienie budzi szczegółowe określenie wysokości pojazdu – nie może być wyższy niż 1570 mm.
Policja ogłasza przetarg na mocne samochody elektryczne
Szczegółowo określono, że potrzeba samochodu elektrycznego o odpowiednio dużej mocy, co najmniej 150 kW, tj. 204 KM. Dodatkowo prędkość maksymalna nie może być mniejsza niż 160 km/h. A akumulator musi mieć co najmniej 60 kWh pojemności i wystarczyć co najmniej na 550 km na jednym ładowaniu. Oczywiście zdziwienie budzi po co samochodowi, który ma służyć do podstawowych czynności służbowych w rodzaju kontroli dokumentów prędkość maksymalna większa niż 160 km/h. Może trzeba szybko przewozić osoby? Redakcja zaprzyjaźnionego serwisu Autoblog postanowiła przyjrzeć się jakie samochody może w przyszłości posiadać policja. Ze zdziwieniem odkryli, że żaden samochód dostępny na rynku nie spełnia wymagań. Na szczęście z pomocą ruszyli czytelnicy. Znaleźli jeden jedyny samochód elektryczny, który idealnie pasuje w wymagania przetargowe. Żeby było ciekawiej – okazuje się, że spełnia wszystkie wymagania specyfikacji. Tym samochodem jest Kia e-Niro. Przypadek?
To nie pierwszy policyjny przetarg, gdzie ze specyfikacji wyłaniał się potencjalny zwycięzca
Najbardziej znanym przetargiem, gdzie specyfikacja istotnych warunków zamówienia była tak niezwykle szczegółowa, że spełniał je tylko jeden pojazd jest przetarg z 2010 roku. W ramach niego policja zakupiła 12o nowych radiowozów. Od samego początku podnosiły się głosy, że warunki przetargu może spełnić tylko jeden pojazd – Opel Insignia. Jednym z absurdalnych wymagań przetargowych było zastosowanie opon zimowych na stalowych felgach. Nie wszyscy oferenci posiadali taka opcję wyposażenia. Kiedy jednak doszło do otwarcia ofert przetargowych nastąpiło zdziwienie. Cena zaproponowana przez dealera Alfy Romeo była korzystniejsza o 20 000 zł niż oferta dealera Opla. Alfa zastosowała pomysłowy zabieg. Nie posiadając w ogóle w ofercie felg stalowych, w swoich pojazdach zamontowała felgi z Citroena. Było to możliwe dzięki użyciu pierścieni dystansujących. Później pojawiły się doniesienia prasowe, że w wyniku zastosowania takiego rozwiązania mogą odpaść koła. Ale było już po zawodach. oferta dealera Alfy Romeo była o 20 000 zł tańsza niż oferta dealera Opla.
Innym kontrowersyjnym przetargiem jest ten z 2017 roku
Radiowozy miały mieć silniki benzynowe o pojemności co najmniej dwóch litrów. Ponadto minimalna moc wynosiła 245 KM. Dodatkowo szczegółowo określono długość i rozstaw osi – odpowiednio 4630 i 2700 mm. Takie założenia odrzucały większość samochodów oferowanych na rynku. Kolejne warunki coraz mocniej ograniczyły potencjalny wybór. Wymagano napędu 4×4 i przyspieszenia poniżej 7 sekund. Na placu boju zostały miały zostać dwa pojazdy – Skoda Superb i Volkswagen Passat. Jedyną niewiadomą było stwierdzenie, który dealer marki złoży najtańsza ofertę, bo cena stanowiła 60% kryterium oceny ofert. Wymagania spełniał jeszcze jeden samochód – BMW 330i xDrive. Ale nikt nie traktował go jako poważnego kandydata, jako że w salonie kosztuje znacznie więcej niż Superb, czy Passat. Dlatego wszyscy się zdziwili, gdy dealer zaproponował cenę znacznie niższą niż konkurenci.
Myśleliśmy, że przetargi, które w dziwny sposób faworyzują jednego producenta odeszły już dawno w niebyt. Niestety chyba się pomyliśmy. Ale na wszelki wypadek czekamy z niecierpliwością aż policja rozstrzygnie przetarg na samochody elektryczne. Może niespodziewanie wygra go Kia e-Niro?