Są pierwsze pozwy za stan epidemii. Składają je przedsiębiorcy, którzy ponieśli straty w związku z wprowadzonymi przez rząd obostrzeniami. Domagają się od Skarbu Państwa odszkodowań. Mają one szansę na powodzenie, bo władze ograniczyły działalność biznesową mimo tego, że nie wprowadziły żadnego ze stanów nadzwyczajnych. I tak oto upór przy sprawie wyborów 10 maja może się państwu odbić czkawką.
Pozwy za stan epidemii
Radosław Jarmuła chce od Skarbu Państwa pół miliona złotych. Ma to być odszkodowanie za to, że od 15 marca jego sieć klubów fitness nie zarabia ani grosza. O pozwie przedsiębiorcy poinformował portal tvn24.pl. Trafił on w poniedziałek do Sądu Okręgowego w Warszawie. Firma Orangetheory Fitness domaga się odszkodowania w dwóch częściach. 274 tysiące złotych za koszty związane z zamknięciem wszystkich siłowni (czynsze, pensje itp.). Plus 184 tysiące złotych za utracone zyski w zestawieniu z analogicznym okresem w 2019 roku.
Tymczasem „Rzeczpospolita” pisze, że kolejne pozwy już są przygotowywane. Szykują je między innymi przedstawiciele branży turystycznej, która również stanęła w połowie marca i dopiero kilka dni temu pozwolono ją częściowo odmrozić. „Sondujemy potrzebę i skalę potencjalnych pozwów, w tym pozwów zbiorowych przeciwko Skarbowi Państwa”, powiedział „Rzeczpospolitej” Paweł Niewiadomski, prezes Polskiej Izby Turystyki.
Czy takie pozwy mają szanse powodzenia w sądzie?
Gdyby w połowie marca rząd wprowadził stan klęski żywiołowej, polscy przedsiębiorcy mieliby skróconą ścieżkę dochodzenia odszkodowań. Taka jest istota stanu nadzwyczajnego, że wiąże się on z ograniczeniami prowadzenia działalności, które państwo musi choć w pewnym stopniu zrekompensować. Polski rząd uznał jednak, że lepiej uchronić się przed pozwami i wprowadzić coś co de facto jest stanem klęski żywiołowej, ale bez idących za nim konsekwencji. Również takich jak przełożenie wyborów prezydenckich.
Ale cwaniactwo rządu może mu się odbić czkawką. Niewprowadzenie stanu klęski żywiołowej, mimo spełnienia wszystkich jego przesłanek, a jednocześnie wprowadzenie dużych obostrzeń dla obywateli, może świadczyć o niezgodnym z prawem działaniu władzy publicznej. I, jak pisze tvn24.pl, właśnie na ten tok myślenia powołują się prawnicy autora pierwszego pozwu za stan epidemii przeciwko Skarbowi Państwa. O tym, że „odszkodowanie przysługuje za każde niezgodne z prawem działanie władzy publicznej” mówi artykuł 77 Konstytucji RP. A nadrzędny akt prawny Rzeczpospolitej Polskiej jest ponad pozbawionymi logiki wygibasami władzy, z jakimi mieliśmy do czynienia przez ostatnie tygodnie.
Państwo będzie płakać i płacić?
Stan klęski żywiołowej to konstrukcja mało lubiana przez polskie władze, niezależnie od barw politycznych. Platforma Obywatelska nie chciała go wprowadzać między innymi podczas powodzi, jaka nawiedziła Polskę w 2010 roku. Z kolei rząd Prawa i Sprawiedliwości nie chciał nawet słyszeć o stanie klęski żywiołowej w 2017 roku, kiedy nawałnica spustoszyła Bory Tucholskie. Jednak między tamtymi sytuacjami a pandemią jest istotna różnica. To dopiero w 2020 roku rząd postanowił wprowadzić bardzo duże ograniczenia swobód obywatelskich. Po raz pierwszy od 1989 polscy przedsiębiorcy dostali na tak masową skalę zakaz prowadzenia działalności. Dlatego mają pełne prawo domagać się za to godnego odszkodowania. I wszystko wskazuje na to, że żadna kolejna tarcza antykryzysowa dla przedsiębiorców nie spełni tej samej funkcji co sprawiedliwe odszkodowanie.