Od czasów „afery samolotowej” Marek Kuchciński jest zwykłym posłem na Sejm RP. Wcześniej był marszałkiem Sejmu. A taka funkcja to nie tylko prestiż, ale też spore pieniądze – ok. 17 tys. miesięcznie. Okazuje się jednak, że Kuchciński zarabiał jak marszałek nawet gdy marszałkiem już nie był.
Marek Kuchciński, powiedzmy sobie szczerze, nie jest najbardziej szanowaną osobą na polskiej scenie politycznej. A może jednak należy mu się więcej respektu? W końcu udało mu się zrealizować coś w rodzaju „polskiego snu”.
W końcu ten skromny niegdyś hipis z Przemyśla, niedoszły historyk sztuki i zawodowy ogrodnik stał się w końcu drugą osobą w państwie. Fakt, „polish dream” trochę się różni od amerykańskiej wersji. Za oceanem taki sukces to wynik ciężkiej pracy i wiary we własne umiejętności. U nas – lojalności wobec prezesa wszystkich prezesów. No ale zawsze objęcie funkcji marszałka to przecież gigantyczny sukces.
W polskiej wersji amerykańskiego snu często pojawia się woda sodowa. Cóż, w tym przypadku też tak było. Zdarzało mu się na przykład żądać sprostowania zdjęcia, ale to w sumie drobiazg. Marszałek zbyt często korzystał z rządowych samolotów – i to bez wyraźnego powodu. To ostatecznie sprawiło, że rozstał się ze stanowiskiem. Spadł z wysokiego konia, ale lądowanie miał względnie miękkie.
Marek Kuchciński (poseł) zarabiał jak Marek Kuchciński (marszałek)
Wirtualna Polska prześwietliła oświadczenie majątkowe Kuchcińskiego. Polityk przestał być marszałkiem 9 sierpnia 2019 roku – i w tym samym dniu zastąpiła go Elżbieta Witek. Co ważne, Kuchciński zrezygnował sam, a nie został odwołany.
Okazuje się jednak, że marszałkowską pensję pobierał aż do 9 listopada, czyli do końca kadencji Sejmu. To daje trzy miesiące marszałkowskiej pensji, gdy Kuchciński był tylko szeregowym posłem.
Czy miał to tego prawo? Przepisy o osobach sprawujących najwyższe państwowe funkcje niby pozwalają na wypłacanie kierowniczych pensji jeszcze przez trzy miesiące. Jednak mowa jest tam o osobach „odwołanych z kierowniczych stanowisk państwowych oraz osobach, które zaprzestały wykonywania funkcji wskutek upływu kadencji”. Tymczasem Kuchciński nie został odwołany – sam się zrzekł stanowiska.
Ale może to jest czepialstwo. W końcu szeregowi posłowie w Polsce potrafią mieć ochronę lepszą niż prezydenci i decydować o losach premierów czy ministrów. Czemu więc nie mogliby dostawać marszałkowskich pensji przez dodatkowe kilka miesięcy?