Ukraińscy lekarze mieli być ratunkiem na problemy służby zdrowia z brakiem wykwalifikowanego personelu. Mieli ponieważ korzystne zmiany w prawie zablokował Senat. Co ciekawe, zasiada w nim wielu lekarzy.
W polskich szpitalach ciągle brakuje lekarzy
Jeżeli można mówić o rynku pracownika w Polsce to z pewnością występuje on w przypadku dwóch grup zawodowych – lekarzy i programistów. Lekarzy, zwłaszcza niektórych specjalistów, ciągle brakuje. Doskonale o tym wiedzą, więc za swoją pracę chcą coraz wyższych kontraktów. W efekcie budżety szpitali są zjadane przez wydatki związane z wynagrodzeniami. Sytuacja staje się szczególnie zła w szpitalach powiatowych, gdzie aby przyciągnąć wykwalifikowaną kadrę trzeba jej zapłacić więcej niż w dużym mieście. Od lat apeluje się o ułatwienie możliwości pracy w szpitalach lekarzom spoza Unii Europejskiej. Zwłaszcza, gdy pracę chcą chętnie podjąć lekarze z Ukrainy i Białorusi. Niestety korzystne zmiany w prawie, które miały to ułatwić zostały zablokowane przez Senat, w którym dziwnym trafem odnajdziemy liczną reprezentację lekarzy.
Lekarze ukraińscy mają problem z nostryfikacją dyplomów
Piękne słowo nostryfikacja oznacza procedurę uznawania ważności uzyskanych w innym państwie dyplomów, stopni zawodowych, posiadanego wykształcenia przez dane państwo. W Polsce dla zawodów medycznych jest ona bardzo długotrwała i złożona. Jednym z jej elementów jest bardzo szczegółowy test z języka polskiego oraz pomyślne zdanie Lekarskiego Egzaminu Państwowego. Ponadto każda uczelnia medyczna ma własną procedurę. Stopień skomplikowania skutkował tym, że uzyskanie nostryfikacji trwało zazwyczaj kilka lat. Pojawiały się nawet głosy o tym, że to celowe działanie mające na celu ograniczenie dostępu do zawodu. Zaproponowano więc rozwiązanie, która umożliwiało podjęcie pracy w szpitalu zanim jeszcze nostryfikują dyplom. Cudzoziemcy mogliby pracować za zgodą właściwej okręgowej izby lekarskiej w konkretnym szpitalu, po przejściu rocznego przeszkolenia. Maksymalny okres zatrudnienia wynosiłby 5 lat. Procedurę nostryfikacji miała prowadzić tylko jedna instytucja. Propozycje zmian spotkały się z entuzjazmem ze strony dyrektorów szpitali oraz z krytyką ze strony izb lekarskich.
Po długich konsultacjach projekt trafił do Senatu. Tam przepadł
Sejm przyjął projekt zmiany przepisów ustawy o zawodzie lekarza i skierował projekt do Senatu. W jego składzie jest 13 lekarzy, w tym Marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Senat odrzucił proponowane zmiany. W jego opinii cudzoziemcy mieliby zbyt łatwy dostęp do pracy w szpitalu. Niestety procedura nostryfikacji nadal będzie trwała kilka lat, a do polskich szpitali nie trafią specjaliści zza Buga. Lekarze nie kryją zadowolenia. Zwracają uwagę, że na Ukrainie łatwiej uzyskać dyplom lekarski, więc zachodzą obawy, co do poziomu wiedzy medycznej cudzoziemców. Dodatkowo nie przekonywało ich zabranie uczelniom medycznym kontroli nad nostryfikacjami. Podnosili również problem bariery językowej – wg nich bez zdania egzaminu z języka polskiego cudzoziemiec nie ma szans na porozumienie się z pacjentem.
Ale z drugiej strony trzeba zauważyć, że pacjentowi, który potrzebuje specjalisty i natychmiastowej pomocy wszystko jedno, czy lekarz będzie do niego mówił piękną, literacką polszczyzną, czy łamaną mową potoczną. Chce zostać wyleczony, mieć przeprowadzoną operację przez specjalistę, nie chce na nią czekać po kilka lat. Szkoda, że interesy grupy zawodowej nie spotkały się z interesami społeczeństwa. Zwłaszcza, że problem z poprawną polszczyzną mają również rodowici Polacy.
Tymczasem lekarze z Ukrainy i Białorusi nadal będą zatrudniani z wykorzystaniem furtki prawnej, tj. w charakterze asystenta lekarza, którego jeszcze nie objęły regulacje. To nadal otwarty rynek pracy dla cudzoziemców.