5G w biznesie to najlepsze połączenie od czasu wynalezienia kawy z mlekiem (albo marchewki z groszkiem).
Choć, jak dobrze wiadomo, sieci 5G są bezpieczne, to muszę przyznać się do jednego, negatywnego efektu mojego testu 5G w Plusie: to uzależnia. Przeskok technologiczny z LTE na 5G jest momentalnie wyczuwalny. Żal było mi rozstawać się z Motorolą Edge, która bez większych problemów potrafiła pobrać pełnometrażowy film w minutę. Smutek nie trwał jednak długo, bo przez ostatnie dni nie rozstawałem się z innym telefonem obsługującym sieć 5G w Plusie: Samsungiem A51 5G. Tym razem celem testu była odpowiedź na pytanie: czy 5G przydaje się również w zastosowaniach biznesowych?
5G w biznesie. Chmura wreszcie ma sens
Rozwiązania chmurowe wykorzystuję od lat, zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Cenię sobie dostęp do zdjęć czy dokumentów niezależnie od tego, gdzie jestem i jakiego sprzętu aktualnie używam. Nie wyobrażam sobie pracy bez dostępu do aktualnych wersji dokumentów, zdjęć zrobiony wiele lat temu czy, przede wszystkim, kopii zapasowych.
Szybki i stabilny dostęp do internetu jest podstawą komfortowego korzystania z chmury. A przecież takich rozwiązań jest coraz więcej, często niewidocznych na pierwszy rzut oka dla użytkownika. Choćby taka drobnostka jak zdjęcia. Coraz więcej smartfonów przechowuje głównie miniaturki zdjęć, a oryginalne fotografie w pełnej rozdzielczości są przechowywane w chmurze (dzięki czemu oszczędzane jest miejsce w smartfonie). Szeroko rozpowszechnione, również (a może nawet przede wszystkim) w zastosowaniach biznesowych są takie usługi jak Microsoft OneDrive czy Google Drive. Z powodzeniem wypierają one z rynku przenośne dyski twarde – tak, jak smartfony zastąpiły aparaty fotograficzne.
To oczywiście kwestia wygody. Dostęp do swoich plików z każdego miejsca na świecie pozwala skupić się na pracy, a nie na zastanawianiu się, gdzie znaleźć ten raport w Excelu sprzed kilku kwartałów albo jak przenosić pliki między urządzeniami. Różnymi urządzeniami, bo przecież pliki umieszczone w chmurze można otworzyć nie tylko na komputerach, ale i smartfonach czy tabletach.
Przechowywanie swoich danych na zewnętrznych serwerach nie miałoby jednak większego sensu, jeśli dostęp do nich trwałby zbyt długo. Rozwój sieci 5G jest w tym wypadku rewolucją, dzięki której chmura wreszcie ma sens. Transfery sięgające kilkuset megabitów na sekundę pozwalają na wygodne pobieranie plików o wielkości mierzonej w gigabajtach (np. projekty wideo). A jeszcze parę lat temu cieszyłem się jak dziecko, że na Dropboxie mogę przechowywać notatki z wykładów na studiach. Teraz na tym samym Dropboxie mogę wygodnie przechowywać – i pobierać – pliki wielogigabajtowe.
5G to zresztą nie tylko kosmicznie szybkie transfery (na testowanym Samsungu osiągałem transfery wyższe, niż na moim stacjonarnym światłowodzie w firmie), ale i niskie opóźnienia. Tzw. ping nigdy nie był wyższy niż 50 milisekund, co oznacza, że taki internet nadaje się do wszystkich zastosowań, gdzie liczą się nie tylko duże prędkości, ale i brak opóźnień – np. gry sieciowe, ale i telemedycyna czy wideokonferencje.
Szybki internet oznacza też wygodne z korzystania z aplikacji działających w przeglądarce, jak choćby popularne pakiety biurowe Google czy Microsoftu. Pliki otwierają się w mgnieniu oka, niezależnie od wielkości dokumentu. Mówiąc krótko, internet wreszcie dogonił pod względem prędkości nowoczesne smartfony. Pozytywnie zaskoczył mnie też zasięg sieci 5G w Plusie, który obejmuje już teraz sporą część Gdańska. A już niebawem w zasięgu sieci znajdą się kolejne miliony osób.
5G dla wszystkich i wszystkiego – do internetu podłączymy nawet światła drogowe i parkingi
W przyszłości rozwój sieci 5G spowoduje, że będzie można zapomnieć o połączeniach kablowych. Dostęp do szybkiego internetu przez dużą liczbę urządzeń stanie się bowiem technicznie możliwy. Realne staną się zatem na przykład koncepcje inteligentnego zarządzania ruchem pojazdów w miastach: do internetu będą bowiem podpięte zarówno światła drogowe, jak i miejskie parkingi oraz, co najważniejsze, samochody. Miasta staną się dzięki temu bezpieczniejsze i bardziej przyjazne zarówno pieszym, jak i kierowcom. Na chwilę obecną jest to utrudnione przez brak możliwości powszechnej komunikacji. 5G ten problem wyeliminuje, pozwalając na dostęp do internetu przez ogromną liczbę urządzeń – również takich, które dzisiaj trudno podejrzewać o możliwość podłączenia do sieci.
Tzw. internet rzeczy (IoT – internet of things) stanie się rzeczywistością właśnie dzięki upowszechnieniu się sieci 5G. Wynika to z faktu, że pojemność sieci 5G jest dużo wyższa niż sieci czwartej generacji. Jak bardzo? W przypadku LTE jednocześnie można podłączyć do miliona urządzeń na 500 kilometrów kwadratowych. W przypadku sieci piątej generacji ten sam milion urządzeń może się znaleźć na obszarze… jednego kilometra kwadratowego. (Tak, to oznacza również, że nastąpi koniec problemów z dostępnością sieci komórkowej w czasie sylwestra).
To jednak pieśń przyszłości. Coraz mniej odległej, na szczęście. Dla użytkownika biznesowego już teraz sieć 5g oferuje świetne transfery. Koniec z przycinaniem się obrazu podczas wideokonferencji na Zoomie czy Skypie. Koniec z wiecznym czekaniem na pobranie się dużych plików z korporacyjnej chmury. A to wszystko nie wymaga targania ze sobą laptopa i podpisania się kablem do firmowego intranetu. Wystarczy smartfon, taki jak Motorola Edge czy Samsung A51 5G, i skorzystanie z promocyjnej oferty Plusa, w której dostęp do sieci 5G jest gwarantowany w ramach abonamentu.
Artykuł powstał we współpracy z Plus