Wśród wielu form pomocy dofinansowanie na bieżącą działalność gospodarczą (nie mylić z pożyczką 5 tys. zł, też udzielaną na bieżące potrzeby firmy) nie było zbyt popularne. Część przedsiębiorców jednak z niego skorzystała. W międzyczasie ministerstwo stwierdziło, że nie należy im się otrzymana pomoc.
Samozatrudnionych czeka zwrot dofinansowania na bieżącą działalność?
Dofinansowanie części bieżących kosztów działalności gospodarczej było instrumentem pomocowym, niejako alternatywnym dla mikropożyczki 5 tys. zł – zwłaszcza że początkowo nie było wiadomo, czy środków na mikropożyczkę zabraknie, czy też nie. Część przedsiębiorców mogła zatem wnioskować, że większe szanse ma na otrzymanie dofinansowania – zwłaszcza, że cel (pokrycie wydatków na bieżącą działalność) był taki sam. O dofinansowanie można było starać się poprzez złożenie wniosku do powiatowego urzędu pracy – oczywiście już po ogłoszeniu naboru wniosków. Podstawowym warunkiem, który należało spełnić by móc otrzymać środki, było wykazanie spadku obrotów – co najmniej o 30 proc. Jeśli przedsiębiorca wykazał większy spadek (kolejne progi to 50 i 80 proc.), to otrzymywał większe dofinansowanie.
Później okazało się jednak, że zdaniem Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej część z tych samozatrudnionych powinna zwrócić otrzymaną pomoc.
Ministerstwo zmienia zdanie i straszy przedsiębiorców
Stanowisko Departamentu MRRiPS z 4 czerwca 2020 r. mogło nie spodobać się wielu przedsiębiorcom, którzy skorzystali z dofinansowania. Wynikało z niego bowiem, że konieczny będzie zwrot dofinansowania na bieżącą działalność – przynajmniej w przypadku niektórych samozatrudnionych.
Jak się okazało, chodziło o zatrudnianie pracowników w okresach porównawczych. Czyli jeśli samozatrudniony wykazywał spadek obrotów w porównaniu do analogicznego okresu z 2019 r., i w tym porównywanym okresie zatrudniał pracownika, to zdaniem ministerstwa pomoc mu się nie należała. W związku z tym oświadczeniem urzędy pracy chciały, by przedsiębiorcy podpisywali dodatkowe oświadczenia (mimo, że do żądania podpisu takiego oświadczenia urzędnicy nie mieli nawet żadnej podstawy prawnej). W oświadczeniach mieli wskazać, że w okresach porównywawczych nie zatrudniali pracowników. Część z nich jednak – co było oczywiste – takiego oświadczenia podpisać nie mogła. Urzędy w takiej sytuacji rozwiązywały umowy i pozbawiały przedsiębiorców pomocy – mimo że przecież przy ubieganiu się o dofinansowanie nie było mowy o spełnieniu dodatkowego warunku (który de facto ministerstwo wymyśliło jakiś czas później).
Żeby było ciekawiej, niecałe dwa miesiące później ministerstwo wydało kolejną „interpretację” przepisów. Nagle MRPiPS doszło do wniosku, że jednak jeśli przedsiębiorca w okresach porównawczych zatrudniał kogoś, ale w momencie składania wniosku już nie, to mógł skorzystać z pomocy.
Tym samym, mówiąc wprost – ministerstwo najpierw stworzyło problem (którego wcześniej nie było), pozbawiło przedsiębiorców pomocy, a na koniec – stwierdziło, że jednak żadnego problemu nie było. Tym samym na około dwa miesiące samozatrudnieni zostali bez środków, które, zgodnie z prawem, im przysługiwały.