Szczególnie boleśnie skutki epidemii koronawirusa i wprowadzonych obostrzeń odczuły kina i teatry – zwłaszcza te prywatne. Artyści zwracają uwagę na nierówność w traktowaniu. Europoseł Joachim Brudziński zapewnia, że rząd realizuje pomoc dla instytucji kultury. Zauważa jednak, że „Dziś ci kpiarze i szydercy proszą o pomoc”.
Rządowa pomoc dla instytucji kultury jest potrzebna by te mogły jakoś przetrwać epidemię koronawirusa
Nie trzeba wcale globalnej pandemii i związanych z nią obostrzeń, by dość do wniosku, że teatr to w dzisiejszych czasach kiepski pomysł na biznes. Teraz jednak sytuacja zmieniła się na gorsze. Cała Polska w strefie żółtej to dla artystów praktycznie powrót do lockdownu.
Koronawirus nie oszczędza zresztą także, zdawałoby się, bardziej dochodowych kin czy organizacji wszelkiej maści koncertów. To akurat trend wykraczający poza granice naszego kraju – branża rozrywkowa na całym świecie liczy straty. Zasada w obydwu przypadkach jest bardzo prosta: nie ma widzów, nie ma pieniędzy. W przypadku stref żółtych, kina i teatry niby mogą działać – ale łącznie zajętych może być maksymalnie jedna czwarta miejsc.
W tej sytuacji sposobem na przetrwanie mogłaby być rządowa pomoc dla instytucji kultury. Ta oczywiście istnieje, ma jednak bardzo ograniczony charakter. Na rządowym portalu gov.pl możemy na przykład znaleźć możliwość o ubieganie się przez artystów o pomoc socjalną. Jest również Fundusz Wsparcia Kultury, którego budżet wynosi 400 milionów złotych.
Właściciele kin i teatrów mogą znowu liczyć straty – strefy żółte to co najwyżej jedna czwarta widowni
W tej chwili jednak przedsiębiorcy z branży znowu liczą straty. Nie powinno więc dziwić, że artyści są rozgoryczeni. Przypomina to w dużej mierze reakcję par młodych, które dowiedziały się że będą musiały zweryfikować swoje weselne plany z powodu epidemii i obostrzeń. Z tą różnicą, że wesela w tej chwili cały czas nie podlegają tak drastycznym ograniczeniom jak kina, teatry czy koncerty.
Każdy ma prawo protestować, więc pojawiły się głosy protestu. Najlepszym przykładem mogą być chociażby słowa Krystyny Jandy: „Jeżeli na weselu ma być 70 osób, a w teatrze, gdzie zachowujemy wszelkie reżimy sanitarne, a ludzie są w odpowiedniej odległości, co drugie miejsce, i jest to traktowane jako sytuacja niebezpieczna, to ja tego w ogóle nie rozumiem„.
Pamiętam jak pani Janda mówiła, że czuje się ob…a przez rząd PIS. Pamiętam te wszystkie gwiazdki , celebrytów ale także (niestety) wybitnych aktorów którzy oszaleli z nienawiści do tego rządu bredzili o faszyzmie i dyktaturze? Dziś jak trwoga to do kogo wyciągają rękę po pomoc?
— Joachim Brudziński (@jbrudzinski) October 12, 2020
Można się oczywiście spierać, czy te uwagi faktycznie są zasadne. Organizatorzy wesel również mają w końcu swoje firmy. Także dla nich koronawirus oznacza widmo bankructwa. Wydaje się jednak faktem, że niebywale pobłażliwy stosunek rządzących do wesel przyczynił się znacząco do drastycznego przyrostu zachorowań w ostatnim czasie. Tym bardziej bezsensowne są ograniczenia nakładane na teatry zestawione z decyzją o przejściu na nauczanie stacjonarne w szkołach.
O wiele jednak ciekawsza jest reakcja ze strony prominentnego polityka obozu Zjednoczonej Prawicy, Joachima Brudzińskiego. Oczywiście, podkreśla on pomoc dla instytucji kultury ze strony rządu. Wydaje się przy tym czerpać pewną satysfakcję z sytuacji, w jakiej znaleźli się obecnie artyści.
Dla Brudzińskiego pomoc dla instytucji kultury ze strony rządu to oczywistość nawet jeśli proszą o nią zaciekli przeciwnicy rządu
Polityk w serii postów na Twitterze zarzucił środowisku artystycznemu hipokryzję. W szczególności zaś jednoznacznie wrogi stosunek tegoż do rządów Zjednoczonej Prawicy, szyderstwa z Katastrofy Smoleńskiej oraz bardzo aktywne popieranie wszelkich przejawów antypisowskiej opozycji.
https://twitter.com/jbrudzinski/status/1315546974284906496
Odłóżmy na bok tezy o „jednym z najsprawniejszych gospodarczo i ekonomicznie rządów w Europie„. Zasadniczo Brudziński w całym swoim wywodzie ma rację. Środowiska twórcze domagające się obecnie pomocy dały rządzącym wszelkie możliwe powody do niechęci. Czy raczej: niektóre konkretne osoby będące teraz „twarzą” pretensji ze strony artystów.
Sama Krystyna Janda w dość niewybrednych słowach wypowiadała się nie tylko o rządach Zjednoczonej Prawicy, ale także o jej elektoracie. W grę wchodziło chociażby sugerowanie wyborcom PiS politycznej prostytucji. Trudno się dziwić że takie osoby nie są pieszczoszkami obecnej władzy.
Nie sposób nie zauważyć, że z wypowiedzi europosła wyraźnie przebija stare ludowe porzekadło: „Przyszła koza do woza”. Trzeba przyznać, że jest to trochę uzasadnione. W czysto ludzkim aspekcie utyskiwania aktywnych przeciwników rządu na brak wsparcia z jego strony zakrawają na pewną ironię. Nawet jeśli pod względem czysto merytorycznym są słuszne.
Pomoc dla instytucji kultury wynika bardziej z równości wobec prawa niż z realnego zainteresowania nimi Polaków
Czy jednak artyści nie mają prawa do wsparcia? Dla samego europosła rządowa pomoc dla instytucji kultury jest czymś oczywistym. Inne branże dotknięte skutkami epidemii takie wsparcie przecież otrzymały lub mają otrzymać. Mowa chociażby o branży turystycznej czy eventowej. Dlaczego więc nie kina czy teatry?
Warto jednak podkreślić, że pomoc dla instytucji kultury i innych sektorów gospodarki jest nastawiona na możliwe ograniczenie strat wywołanych przez obostrzenia. Słowem kluczowym jest tutaj „możliwe”, bo możliwości rządzących są tutaj dość ograniczone. Wszystkich potrzeb poszczególnych przedsiębiorców taka pomoc nie zaspokoi. Zwłaszcza że dotowanie nieszczególnie dochodowych przedsięwzięć to domena raczej sektora publicznego.
Nie wydaje się, żeby rząd Prawa i Sprawiedliwości jakoś specjalnie chciał pognębić nieprzychylnych mu artystów. Rząd da pieniądze artystom, choćby ze wspomnianego już Funduszu Wsparcia Kultury. Co nie znaczy, że teraz będzie rozczulać się nad ich losem. Możliwe też że „swoi” artyści, jak to zwykle bywa, zostaną potraktowani lepiej przez instytucje oceniające poszczególne wnioski.
Pewne jest jednak jedno: gdyby rządzący chcieli, mogliby po prostu zastosować wobec kin, teatrów i koncertów łagodniejsze obostrzenia. Tylko czemu miałby to robić? Polaków kultura interesuje dużo mniej niż wesela czy religia.