Wygląda na to, że rząd może jednak skorygować obostrzenia dotyczące siłowni i basenów. Branża fitness znalazła sojusznika w postaci Jarosława Gowina. Otwarte siłownie to być może kwestia dni. Byłaby to pozytywna wiadomość – siłownie w dobie koronawirusa są równie potrzebne co teatry i kościoły.
Otwarte siłownie w dobie koronawirusa mogą być na dobrą sprawę wręcz pożyteczne
Trzeba przyznać, że zamknięcie siłowni w czerwonych strefach nie należy do najbardziej popularnych i najbardziej rozsądnych obostrzeń wprowadzonych w ostatnich dniach. Zwłaszcza biorąc pod uwagę wysokie prawdopodobieństwo, że niedługo coraz większa część Polski w takiej strefie się znajdzie.
Można wskazać dwa zazębiające się ze sobą powody. Pierwszy z nich jest dość prozaiczny. Nie da się ukryć, że aktywność fizyczna w trakcie epidemii koronawirusa może wpłynąć korzystnie na nasze zdrowie – w tym także to psychiczne.
Co więcej, równie drakońskie ograniczenia w tym samym czasie nie objęły – nie bez powodu – teatrów i kościołów. Co więc rządzącym zawiniły akurat siłownie? Kolejny przestój w interesie mogący trwać wiele tygodni dla branży fitness może oznaczać bankructwo. Tak samo zresztą jak w przypadku branży eventowej, weselnej czy turystycznej.
Dlatego cieszy, że pojawiła się nadzieja na otwarte siłownie – i to jeszcze w tym tygodniu. Gazeta Wyborcza informuje o poniedziałkowym spotkaniu wicepremiera Jarosława Gowina, ministra rozwoju, pracy i technologii, z przedstawicielami branży fitness.
Jarosław Gowin szuka kompromisowego rozwiązania, branża fitness chciałaby zniesienia zakazu już w sobotę
Trzeba przyznać, że o spotkanie z przedsiębiorcami zabiegał sam Gowin. Wicepremier przekonuje, że państwu zależy zarówno na dobru branży fitness jak i na jak najlepszej kondycji polskiej gospodarki. Jednocześnie chciałby wypracować na przyszłość rozwiązanie w oparciu o dostępne modele biznesowe. Rząd w końcu musi balansować pomiędzy dobrem przedsiębiorców a koniecznością zwalczania epidemii koronawirusa.
Kiedy więc zostaną otwarte siłownie i baseny? Teoretycznie, zdaniem branży fitness, realistycznym terminem jest sobota. Wszystko jednak zależy od nastawienia nie tylko Jarosława Gowina, ale całego rządu. W tym wypadku kluczowe z pewnością będzie zdanie ministra zdrowia Adama Niedzielskiego. Optymistyczne rozwiązanie wcale nie jest jednak nierealne.
Warto pamiętać, że rząd stawał już przed bardzo podobnymi dylematami. Zwykle wycofywał się z rozwiązań niepopularnych i jednocześnie niekoniecznych do zwalczania epidemii. Najlepszym przykładem może być chociażby absurdalny zakaz wstępu do lasu. Ostatecznie rząd wycofał się także z nakazu noszenia maseczki w samochodzie. Także w przypadku wspomnianych wyżej wesel, teatrów i kościołów władze naszego kraju starają się iść na kompromisy zamiast wprowadzać absolutne zakazy.
Otwarte siłownie oznaczają zwiększenie rygoru sanitarnego – a więc zapewne po prostu zmniejszenie liczby ćwiczących
Jak mógłby w tym przypadku wyglądać taki kompromis? Wskazówkę podała nam wiceminister Olga Semeniuk. Resort rozwoju będzie się starał wyjść naprzeciw oczekiwaniom branży fitness, jednak otwarte siłownie i baseny oznaczają równocześnie zaostrzenie dotychczasowych reżimów sanitarnych.
Dotychczasowe zasady działania siłowni były oparte o uzależnienie liczby uczestników ćwiczeń od wielkości sali. Dodatkowo na właścicieli obiektów nałożono obowiązek regularnego wietrzenia i oczyszczania powietrza w pomieszczeniu. Sprzęt do ćwiczeń należało również regularnie dezynfekować. Trudno tak naprawdę wymyślić w tym względzie cokolwiek nowego. Zaostrzenie rygoru sanitarnego w praktyce zapewne oznaczałoby większy nacisk na zachowanie dystansu pomiędzy ćwiczącymi w tym samym czasie i zmniejszenie ich ilości.
Nie oznacza to jednak, że otwarte siłownie to zły pomysł. Wręcz przeciwnie. Pozostaje mieć nadzieję, że wicepremier Gowin będzie w stanie przekonać kolegów z rządu do kolejnej korekty kursu.