Kwestia wsparcia dla artystów z Funduszu Wsparcia Kultury wywołała ogromne kontrowersje. Z jednej strony dotacje miały otrzymać np. teatry i filharmonie (współpracujące z mnóstwem artystów), z drugiej – artystyczni celebryci tacy jak bracia Golec czy Bayer Full. KO zwróciła się do NIK-u o kontrolę w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, z kolei menedżerowie gwiazd twierdzą, że pieniądze dla artystów wcale nie miały być „na kawior i szampana”.
Pieniądze dla artystów. Wypłaty wstrzymane, możliwa kontrola z NIK
Po burzy, jaka rozpętała się po ogłoszeniu dotacji dla artystów z Funduszu Wsparcia Kultury, ministerstwo ostatecznie zawiesiło wypłatę środków. Lista beneficjentów zostanie zweryfikowana. Zdaniem ministra Glińskiego, wątpliwości dotyczą maksymalnie kilkudziesięciu beneficjentów. Może się jednak okazać, że chodzi o beneficjentów, którzy mieli otrzymać największe środki. A przypomnijmy – jak podawał na łamach Bezprawnika Patryk Słowik, 8,33 proc. beneficjentów otrzymało aż 45,97 proc. wszystkich środków do podziału.
Koalicja Obywatelska chce jednak, by w tej sprawie z kontrolą do ministerstwa wkroczyła Najwyższa Izba Kontroli. We wniosku posłowie stwierdzili, że są „poważne i zasadnicze wątpliwości do przygotowania ministra Glińskiego i jego podwładnych w zakresie przeciwdziałania negatywnym skutkom Covidu dla szeroko pojętej kultury oraz poważne zastrzeżenia co do bieżącej działalności ministerstwa w tym zakresie”. Największe wątpliwości w tym zakresie ma wzbudzać „niejasny podział środków” i „niejasne kryteria” ich przyznania.
Przypomnijmy zresztą kryteria wsparcia, na podstawie których np. bracia Golec dostali od państwa prawie 2 miliony złotych, a które również Patryk Słowik przedstawiał w swoim tekście. Po pierwsze – kryteria sformułowano w taki sposób, że de facto premiowały firmy, które nie zatrudniały pracowników, bo jeśli jedyną osobą w biznesie był jego właściciel, to otrzymywał maksymalną liczbę punktów (oczywiście w ramach tego konkretnego kryterium). Dodatkowo artyści mieli np. wskazać wydatki, ale już nie musieli tłumaczyć, czego one konkretnie dotyczą. Ważne jedynie, by były wydatkami „kwalifikowanymi”, czyli takimi, które są związane (w jakiś sposób) z działalnością artystyczną.
Oprócz tego okazało się też, że kryteria były skonstruowane w taki sposób, by premiować artystów niezwykle aktywnych zawodowo, ponieważ kolejne punkty były przyznawane na podstawie liczby wydarzeń artystycznych, które artysta zorganizował (więc jeśli był „tylko” wykonawcą, to był z góry na przegranej pozycji).
Menedżerowie: pieniądze dla artystów „nie na kawior i szampana”
Oprócz samych artystów, na wstrzymanie wypłaty środków zareagowali również ich menedżerowie. Izba Gospodarcza Menedżerów Artystów Polskich podkreśliła, że środki z Funduszu Wsparcia Kultury miały być przeznaczone głównie dla instytucji z branży kulturalnej i eventowej. Jak twierdzą, pieniądze dla artystów powinny umożliwić przetrwanie ludziom, których dochody spadły praktycznie do zera z powodu epidemii. Jednocześnie – jak sami zaznaczyli – „zdarza się”, że przedsiębiorcami tworzącymi miejsca pracy są znani artyści. Zdaniem menedżerów to jednak „system naczyń połączonych”, bo pracownicy zatrudnieni przez takich przedsiębiorców i instytucje to „cała rzesza ludzi”. Podkreślają też, że pieniądze dla artystów nie miały być przeznaczone na „kawior i szampana”.
Podsumowując – menedżerowie weryfikację listy beneficjentów popierają, jednak usilnie zaznaczają, że na liście beneficjentów znajduje się ponad dwa tysiące podmiotów. Nie chcą „wrzucania do jednego worka” i ponoszenia zbiorowej odpowiedzialności. Podkreślają też, że są zszokowani „falą hejtu i niemerytorycznych argumentów” wokół Funduszu Wsparcia Kultury. Zapominają przy tym jednak, co faktycznie wywołało największe kontrowersje. Społeczeństwo nie było przeciwne samej instytucji dotacji, a temu, do kogo (i w jakiej wysokości) miały trafić. Raczej nikt rozsądny nie kwestionował np. środków przyznanych instytucjom kultury.
Z jednej strony oburzenie menedżerów można zrozumieć – część przedsiębiorstw, nawet tych prowadzonych przez znanych artystów, faktycznie ponosi wysokie koszty stałe i zatrudnia wiele osób. W związku z tym potrzebuje tych środków jak najszybciej. Z drugiej jednak – menedżerowie przemilczają kwestię kryteriów, które faktycznie są niejasne i mogły premiować pewne grupy. Jakby tego było mało, część menedżerów też ubiegała się o wsparcie.
Jedno jest pewne – niezależnie od tego, jak ostatecznie skończy się sprawa środków z FWK, trudno będzie o niej zapomnieć. Także społeczeństwu, które widząc milionowe lub kilkusettysięczne dotacje dla gwiazd, mogło po raz kolejny odnieść wrażenie, że w Polsce są „równi i równiejsi”.