W 2021 r. musimy być przygotowani na nowe i wyższe podatki. Premier Mateusz Morawiecki tłumaczy posunięcia swojego gabinetu w dość osobliwy sposób. Twierdzi że dzięki nowym podatkom i opłatom rząd ratuje gospodarkę. Tylko czy przypadkiem nie zabiera pieniędzy przedsiębiorcom żeby potem im je dać?
Wbrew obietnicom rok 2021 r. to nowe i wyższe podatki, opłaty i inne daniny
Mówi się że socjalizm to ustrój, który bohatersko przezwycięża problemy które sam wcześniej stworzył. Z pewnością można odnieść te słowa do polityki podatkowej naszego rządu na nadchodzący rok. W 2021 r. podatników czeka szereg „niespodzianek”. Nowe i wyższe podatki oraz opłaty pojawią się już od przyszłego roku.
Przykładem może być chociażby opłata cukrowa, opłata od tzw. „małpek”, opłata przekształceniowa od funduszy zgromadzonych w OFE, podatek handlowy. Więcej zapłacą przedsiębiorcy prowadzący działalność w formie spółki komandytowej. Wzrośnie także podatek od deszczu.
Podczas gdy inne państwa starają się ratować gospodarkę obniżając obciążenia przedsiębiorców i obywateli, nasz ma pomysł dokładnie odwrotny. Premier Mateusz Morawiecki jest zdania że nowe i wyższe podatki służą realizacji właśnie tego celu.
Szef rządu przekonuje, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy określił przygotowane przez Polskę tarcze antykryzysowe jako jedne z największych na świecie. W tym celu jednak państwo potrzebuje pieniędzy. Skąd wziąć pieniądze? Odpowiedź nasuwa się sama – nowe i wyższe podatki.
Trudno oprzeć się wrażeniu że gospodarka poradziłaby sobie dużo lepiej bez żadnych tarcz i bez dodatkowych obciążeń
Tego typu tok rozumowania brzmi wręcz szaleńczo. Jaki bowiem jest sens najpierw łupić przedsiębiorców coraz to nowymi daninami tylko po to by zaraz rzucić im jakieś ochłapy w formie którejś kolejnej tarczy? Być może jednak jest w takim podejściu do ratowania gospodarki jakiś sens.
Premier Morawiecki wspomniał w końcu o tym, że rząd ratuje w ten sposób najbardziej poszkodowane przez kryzys branże. Przypomnijmy więc: bon turystyczny okazał się niewypałem, Polacy szybko wykombinowali sposoby na ich spieniężenie. A przy okazji zachęcając obywateli do podróżowania pomogliśmy koronawirusowi się rozprzestrzeniać.
Dofinansowanie dla branży artystycznej i rozrywkowej zakończyło się skandalem z dotowaniem najbogatszych celebrytów. Być może sami zainteresowani są przekonani, że „te pieniądze im się po prostu należały”. Trzeba jednak przyznać, że nawet minister Gliński zdecydował jednak przyciąć wypłaty i raz jeszcze zweryfikować wnioski.
Branża gastronomiczna ma nierozwiązany przez rząd problem ze zbójeckimi prowizjami pobieranymi przez pośredników w postaci internetowych aplikacji. Przedsiębiorcy dotychczasowe tarcze antykryzysowe określali raczej jako „niesprawiedliwe” i „niewystarczające”.
Zjednoczona Prawica jest przy tym gotowa popsuć gospodarkę nie tylko Polski, ale i całej Unii Europejskiej. Wszystko po to by nikt nie mógł w żaden sposób przeszkodzić rodzimym politykom lekceważyć rodzime prawo. W końcu czemu innemu miałoby służyć weto w sprawie budżetu UE i zarazem specjalnego funduszu odbudowy?
Nowe i wyższe podatki tak naprawdę służą dalszemu finansowaniu politycznych celów Zjednoczonej Prawicy
Tego typu argumentację premiera można nawet próbować bronić, gdyby nie inne działania podejmowane przez rząd w międzyczasie. Nowe i wyższe podatki to nie wszystko – Skarbówka szykuje się na zmasowane kontrole z wykorzystaniem zakupu kontrolowanego. Sezon polowań na przedsiębiorców zapewne wkrótce zostanie otwarty.
Być może branżą będącą w najgorszym położeniu są media publiczne? Pomimo szalejącej epidemii koronawirusa, ograniczonej wydolności polskiej służby zdrowia i recesji gospodarczej, rząd w projekcie przyszłorocznego budżetu zarezerwował kolejne niecałe 2 miliardy złotych na potrzeby Telewizji Polskiej. Przypomnijmy: rekompensata dla TVP stała się właściwie stałym wydatkiem budżetowym.
Zamiast dokładać Polakom następne obciążenia rząd mógłby zawsze zrezygnować z najbardziej kosztownych programów socjalnych. Moglibyśmy na przykład zlikwidować 500 Plus czy zapomnieć o trzynastej i czternastej emeryturze. Problem w tym, że priorytetem dla rządu nie jest tak naprawdę ratowanie gospodarki.
Gdyby tak rzeczywiście było, rząd zrobiłby wszystko co możliwe by utrzymać na powierzchni polskich małych i średnich przedsiębiorców. Największe firmy najpewniej poradzą sobie same. Tymczasem Mateusz Morawiecki woli kosztem biznesu i całej gospodarki dalej finansować nierealne marzenie prezesa Jarosława Kaczyńskiego o budowie „polskiego państwa dobrobytu”.
Ktoś musi to marzenie sfinansować. Padło na przedsiębiorców w pierwszej kolejności i całą resztę Polaków w drugiej. I właśnie stąd się naprawdę wzięły nowe i wyższe podatki w 2021 r. A dobrobytu z tego to i tak nie będzie.