Sąd wolności słowa to nowy pomysł Ministerstwa Sprawiedliwości. W założeniu dobry, bo stawiający użytkowników internetu w Polsce w lepszej niż do tej pory pozycji w zetknięciu ze światowymi gigantami mediów społecznościowych. Boję się jednak że z tym pomysłem stanie się to samo, co z większością pomysłów autorstwa Solidarnej Polski. Czyli że sąd może mieć, delikatnie mówiąc, problemy z bezstronnością.
Sąd wolności słowa
Co dzisiaj najczęściej blokowane jest w mediach społecznościowych w Polsce? Jako aktywny użytkownik Twittera wiem, że przede wszystkim chodzi o konta wypełnione mową nienawiści albo generujące do bólu fałszywe informacje. Sam dziesiątki razy zgłaszałem takie konta i z satysfakcją przyjmowałem decyzję medium społecznościowego na przykład o czasowym zablokowaniu takiego konta. Nie da się jednak ukryć, że – biorąc pod uwagę jak ważny w debacie publicznej jest np. wspomniany Twitter – amerykański gigant dość arbitralnie podejmuje decyzję o ocenzurowaniu takich wpisów.
Ministerstwo Sprawiedliwości chce, by to się zmieniło. Użytkownik dostanie możliwość odwołania się od takiej decyzji (portal będzie musiał to rozpatrzyć w ciągu 48 godzin), a w razie jej utrzymania będzie można skierować tę sprawę do sądu wolności słowa. Ustawa o ochronie wolności słowa powoła taki sąd w jednym z sądów okręgowych. I mam smutne przeczucie, że będzie tu chodziło o Sąd Okręgowy w Warszawie i nie jest to dobra informacja.
Jego prezesem jest bowiem Piotr Schab, człowiek Ziobry do zadań specjalnych, pracujący jako rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych, wszczynający wobec nich absurdalne sprawy. Jego zastępcą w sądzie niedawno została jego dyscyplinarna prawa ręka, czyli Przemysław Radzik. Obaj panowie z całą pewnością wprowadzą w największym polskim sądzie rewolucyjne zmiany i nie będą to zmiany na plus. Pod takimi rządami sąd wolności słowa może mieć problemy z niezawisłością. Zresztą podobne wątpliwości będę miał w przypadku umieszczenia go w wielu innych sądach, bo w większości z nich już teraz władzę pełnią ludzie Ziobry.
Walka z cenzurą, czyli co?
Osobą, której konto jest regularnie blokowane a wpisy usuwane, jest na przykład niejaki Piotr Wielgucki, znany jako Matka Kurka. Ten człowiek zbudował swoją popularność na atakowaniu Jerzego Owsiaka, ale próbuje też zdobywać fanów zamieszczając wulgarne i obrzydliwe wpisy. To właśnie takie osoby będą zapewne najczęstszymi użytkownikami takiego sądu wolności słowa. Kto wie, może jakąś swoją sprawę założy tam nawet sędzia TK Krystyna Pawłowicz. W końcu ona też wielokrotnie zamieszczała wpisy tak haniebne, że Twitter je usuwał. Na podobne praktyki amerykańskiego giganta o wiele rzadziej narzekają użytkownicy o poglądach centrowych czy lewicowych, co jednak nie oznacza że i w tej części sieci nie brakuje patologii wartych zwalczenia.
O tym jak dotkliwe okazuje się blokowanie na Twitterze przekonał się Donald Trump. Jego absurdalne wpisy sugerujące, że w USA doszło do fałszowania wyborów były przez portal usuwane, ukrywane albo oznaczane jako bzdury. W Polsce politycy nie mają takiego problemu, bo większość z nich – dzięki Bogu – nie posuwa się do publikowania aż takich bredni (choć ta tendencja zaczyna się niestety zmieniać i to w negatywnym kierunku). Czasy jednak zmieniają się dynamicznie, a społecznościowi giganci coraz chętniej próbują ingerować w wewnętrzne sprawy danego kraju. Obiektywny sąd wolności słowa mógłby się w Polsce przydać. Tylko czy ktoś wierzy w to, że sąd stworzony przez Ziobrę faktycznie obiektywny będzie?
(zdjęcie pochodzi ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości)