Policja chciała ukarania właściciela stoku narciarskiego w Wieżycy na Kaszubach. Bo w święto Trzech Króli przy nieczynnym wyciągu… dużo dzieci jeździło na sankach. Na szczęście Sanepid zachował się racjonalnie i nie wszczął nawet postępowania administracyjnego. Kontrole na stokach jednak cały czas trwają i swoją absurdalnością przypominają patrole pilnujące zamkniętych wiosną lasów.
Kontrole na stokach
Kontrole stoków na Kaszubach, ale też w wielu innych miejscach w całej Polsce, przybrały na sile na początku ferii zimowych. W przypadku stoku w Wieżycy, gdzie wyciąg był nieczynny, a właściciel ośrodka zapraszał jedynie na spacer i do skorzystania z dań na wynos w restauracji, policjanci postanowili zadziałać zdecydowanie. Na swojej stronie internetowej poinformowali, że w sprawie gromadzenia się tak wielu rodzin z dziećmi powiadomili nawet… prokuraturę. Nie mówiąc już o przekazaniu materiałów do Sanepidu, by ukarał gospodarza stoku surową karą do 30 tysięcy złotych.
Kara administracyjna od Sanepidu nie spotka jednak gospodarza kaszubskiego ośrodka. Jak informuje Express Kaszubski, stacja sanitarno-epidemiologiczna w Kartuzach „nie znalazła podstaw do wszczęcia postępowania administracyjnego”. To jedyna racjonalna decyzja, jaka mogła zapaść w tej sprawie. Policjanci zdecydowanie wyszli poza swoją rolę i domagali się ukarania przedsiębiorcy za coś, czego nie zrobił. Górka jest bowiem ogólnodostępna i trudno oczekiwać od właściciela wyciągu (który tego dnia nie działał!) wyganiania ludzi z takiego miejsca. Nie mówiąc już o tym, że nawet gdyby Sanepid nałożył karę administracyjną, to sąd by tę decyzję podważył, a wcześniej zapewne wyśmiał. Ta historia powinna być nauczką dla policjantów w całej Polsce.
Pilnować porządku – tak! Ale racjonalnie!
Grudniowy powrót obostrzeń związanych z epidemią, w połączeniu z narastającą frustracją, sprawił że sporo osób zdecydowało się łamać restrykcje, często w ostentacyjny sposób. I nie można dziwić się policjantom, którzy w niebezpiecznych sytuacjach podejmują interwencje. Taka ich praca, którą co do zasady powinniśmy szanować. Najgorzej jednak, kiedy pojawia się nieznajomość przepisów albo nadgorliwość. A już najgorzej jak idą one w parze. Wtedy dochodzi do sytuacji takich jak ta na Kaszubach. A przecież podobnie dzieje się też w górach, gdzie właścicielom ośrodków również trudno utrzymać ogromne stoki narciarskie w zamknięciu.
Najlepszym rozwiązaniem byłaby rezygnacja z obostrzeń, które generują tak niedorzeczne sytuacje. Niestety – minister Adam Niedzielski zapowiada, że luzowanie obostrzeń od lutego prawdopodobnie obejmie jedynie szkoły i galerie handlowe. A to oznacza, że – jeśli oczywiście zimowe warunki się utrzymają – absurdalne sytuacje w ośrodkach narciarskich mogą się powtarzać.