Instytucje państwowe – mimo początkowego zawahania – wydają się bezwzględnie tłumić bunt przedsiębiorców (i całą akcję „otwieramMY”). Można się spodziewać coraz częstszych kontroli i surowszych kar.
Tłumienie akcji otwieraMY
„Wyborcza” opisuje, że następuje zdecydowane tłumienie akcji otwieraMY. Kontrole przybierają postać – jak przyrównują przedsiębiorcy – swego rodzaju nękania, a kary są wyjątkowo dotkliwe. Rządzący, poprzez podległe im państwowe instytucje, wydają się działać w myśl hasła ¡No pasarán!
Do przestrzegania obostrzeń przedsiębiorcy zmuszani są przez decyzje sanepidu, które nakazują wstrzymanie wykonywania określonej działalności, a także wyrażają się w administracyjnych karach pieniężnych. Ta w wypadku niektórych obostrzeń – jak zakaz określonego faktycznego wykonywania określonej działalności gospodarczej – wynosić może do 30 tys. zł.
Co istotne, taką karę można nakładać nawet codziennie. Ponadto swego rodzaju „recydywa” także ma wpływ na wysokość kary.
Jak tłumaczy Sławomir Grzyb z Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej, cytowany przez źródłowy serwis:
Sanepid kontroluje codziennie 1300 podmiotów w całej Polsce. To kontrole na niespotykaną skalę. Główny Inspektorat Sanitarny poinformował w ubiegłym tygodniu, że dziennie przeprowadzono 1300 kontroli, z czego 45 zakończyło się postępowaniami administracyjnymi.
Co istotne, są to dane z zeszłego tygodnia. Jeżeli chodzi o aktualne, to GIS nie chce odpowiadać na maile i telefony. Może to sugerować, że praktyka zmieniła się w sposób radykalny – kar jest znacznie więcej. Przemawiają za tym nieoficjalne informacje uzyskane przez „Wyborczą”, zgodnie z którymi właściwe sanepidy otrzymać miały instrukcje, by wzmóc kontrole.
kontrolujeMY i karzeMY
Przedsiębiorcy próbują dyskutować, wyjaśniając podczas kontroli, że obostrzenia są nielegalne (orzekają tak nawet sądy). Zazwyczaj nie interesuje to urzędników, a – warto przypomnieć – kara administracyjna stosowana w tym wypadku jest wyjątkowo dotkliwym narzędziem. Ma ona na celu umożliwienie karania natychmiastowego, surowego, bezwzględnego i pozbawionego prawa do sądu takiego, jakie występuje w wypadku procedury związanej z karaniem za przestępstwa czy wykroczenia.
Administracyjna kara pieniężna – w wypadku covidowych restrykcji – najczęściej wymagalna jest w momencie wydania, a odwołanie się od niej nie wstrzymuje automatycznie jej wykonalności. Swoją drogą w social mediach jakiś czas temu pojawiło się jedno z uzasadnień nadania decyzji rygoru natychmiastowej wykonalności. Brzmi ono rodem z minionego ustroju. Działania władz określane tam są jako szlachetne i bezbłędne. Otwarcie lokali zaś jako torpedowanie wysiłku rządu i społeczeństwa.
Sytuacja związana z natychmiastową wykonalnością kar, które mogą rosnąć do niebotycznych kwot, spowodowała, że bardzo często – co tłumaczy „Wyborcza” – przedsiębiorcy ukrywają swój majątek. W obliczu możliwości bankructwa podejmują nierzadko jednak ryzyko otwarcia lokali. W obliczu bankructwa część z nich nie ma innego wyjścia.
Co także istotne – działalność sanepidów nie jest jednoznacznie zła. Na barki tych instytucji – i urzędników – spadło bardzo wiele zadań. Ponadto niektóre PSSE same wprost wskazują, że obostrzenia są nielegalne.