Jestem kretynem. Łatwowiernym kretynem. Szczerze wierzyłem, że szok związany z niesłusznym skazaniem i pozbawieniem wolności Tomasza Komendy będzie tak duży, że dojdzie do zmian systemowych. Tymczasem pognębiony przez państwo obywatel otrzyma kilkanaście milionów zł… i tyle. Nic więcej się nie zmieni.
Rozważania czy kwota zadośćuczynienia i odszkodowania przyznanego przez sąd Tomaszowi Komendzie (blisko 13 mln zł) są o tyle bezcelowe, że nie da się wycenić niesłusznego skazania za okrutne przestępstwa i bezzasadnych 18 lat pozbawienia wolności. Nie możemy też zastosować żadnego porównania, bo to sprawa, jak na polskie realia, wyjątkowa. Można powiedzieć, że każda kwota za taką gehennę byłaby za mała. Można też – i ja te głosy rozumiem, choć ich nie podzielam – że przyznano mężczyźnie ogromne pieniądze i zwrócić uwagę na to, że dniówka za niesłuszne pozbawienie wolności przyznana Tomaszowi Komendzie jest o wiele wyższa, niżeli dniówki przyznawane do tej pory innym nieprawidłowo skazanym.
To, co jednak moim zdaniem jest najistotniejsze, to fakt, że sprawa Tomasza Komendy nie zmieniła zupełnie nic.
Po pierwsze, czy politycy zadbali o to, aby przeprowadzony został przegląd kontrowersyjnych spraw? Bądź co bądź obiecywali to tuż po wyjściu na jaw, że doszło do fatalnej sądowej pomyłki w sprawie Tomasza Komendy. Helsińska Fundacja Praw Człowieka uważa, że w więzieniach nie brakuje osób niesłusznie skazanych. Ba, bywają przypadki wręcz ewidentne, gdzie albo wiadomo, że skazany nie mógł popełnić czynu zabronionego, albo doszło do skazania za najpoważniejsze przestępstwa w procesie nijak nieprzystającym do standardów demokratycznego państwa prawnego. Czy przeglądu kontrowersyjnych spraw nie dokonano? Czy może dokonano i okazało się, że policja, prokuratura i sądy były przez całe dekady tak świetne, że przypadek Tomasza Komendy był jedynym, gdzie skazano niewłaściwą osobę?
Po drugie, Tomasz Komenda stał się ofiarą parcia na efekt. Gdy tylko dochodzi do strasznego czynu, politycy oraz szefowie prokuratury oczekują błyskawicznych efektów. Tak było w sprawie zbrodni z Miłoszyc i tak jest – niestety – teraz. Każdy z nas doskonale wie, że decydenci nie gryzą się w język w chwilach, w których powinni wykazać się wstrzemięźliwością. Każdy też doskonale wie, że postępowaniem karnym rządzi statystyka. I dobrzy są ci policjanci oraz prokuratorzy, którzy są skuteczni. A jakimi metodami docierają do efektu – schodzi na dalszy plan.
Po trzecie, uwielbiamy wydawać wyroki.
Sprawa Tomasza Komendy niczego nas nie nauczyła.
Jedna z moich ulubionych anegdot – bo z jednej strony jest śmieszna, ale z drugiej straszna – dotyczy sprawy Kajetana P. i brutalnego zabójstwa lektorki języka obcego. Gdy śledczy podejrzewali mężczyznę, ale było jeszcze daleko choćby do przygotowania aktu oskarżenia, do studia telewizyjnego TVN24 zaproszono znanego profesora karnistę. Dziennikarka jako pierwsze pytanie zadała: „Czy Kajetan P. zabił?”. Ekspert stwierdził: „Nie ma pewności, ale raczej zabił”. Kolejnym gościem w studiu był inny profesor, Piotr Girdwoyń z UW. Został zapytany o to samo. I zaczął tłumaczyć, że nie wiadomo jeszcze, kto zabił, że dopiero trwają poszukiwania Kajetana P. i że nazywanie go zabójcą jest na wyrost.
Stacja telewizyjna umieściła obie wypowiedzi w jednym z materiałów na stronie internetowej. A pierwszy komentarz internauty brzmiał: „Ten cały Girdwoyń. Niby profesor, a nic nie wie”.
Ba, gdy już wypuszczono na wolność Tomasza Komendę i śledczy przekazali, że wiedzą, kto popełnił zbrodnię, media oraz wiele osób wydało wyrok. Ci sami ludzie, którzy chwilę wcześniej dziwili się, jak mogło dojść do niesłusznego skazania Komendy, mieli stuprocentową pewność, że teraz to już na pewno schwytano bandziora. Tygodnik „Solidarność” nawet informacji o tymczasowym aresztowaniu podejrzanego nadał tytuł „Sprawca mordu, za który niewinnie siedział Tomasz Komenda, już za kratami”. Ba, sam Tomasz Komenda stwierdził publicznie, iż ujęty mężczyzna to „prawdziwy sprawca” i że życzy mu jak najgorzej.
Po czwarte wreszcie, czy sędziowie po tak dojmującym przykładzie jak skazanie Tomasza Komendy są ostrożniejsi, nie dają już tak wiary ustaleniom prokuratury? Jeśli tak jest w rzeczywistości, to musimy mieć najlepszych śledczych na świecie. Skuteczność oskarżenia, grubo powyżej 90 proc. w najpoważniejszych sprawach, jest lepsza niż wynik Aleksandra Łukaszenki w demokratycznych wyborach na Białorusi. Oby tylko prawdziwość tych rezultatów nie była taka sama jak u naszych sąsiadów.