O podatku katastralnym jego zwolennicy myślą, jako o remedium na wady podatku od nieruchomości. Dzisiaj jednak sytuacja się zmieniła – cele hipotetycznego wprowadzenia takiego podatku uległy zmianie. Wciąż jednak jest postrzegany jako polityczne samobójstwo. Tymczasem sam podatek od nieruchomości wcale nie jest taki zły, jak go malują.
Każdy podatek majątkowy jest mniej lub bardziej niesprawiedliwy – podymny, katastralny czy od nieruchomości
Podatek od nieruchomości w Polsce opiera się o założenie opodatkowania powierzchni użytkowej w przypadku budynków i całkowitej w przypadku gruntów. Dla budowli podstawę opodatkowania stanowi jednak ich wartość. Stawka podatku od nieruchomości wynosi w tym przypadku 2 proc.
Wprowadzenie podatku katastralnego w tradycyjnym rozumieniu oznaczałoby w praktyce zastosowanie tych samych zasad, co w przypadku budowli także wobec gruntów i budynków. Przez długi czas zwolennicy jego wprowadzenia próbowali bezskutecznie przekonać opinię publiczną, że to remedium na wady podatku od nieruchomości.
Gdzieś na marginesie dyskusji przewijały się argumenty o prorozwojowym charakterze takiego rozwiązania. Podatek katastralny w Polsce miałby stymulować rozwój poszczególnych gmin, oraz zapewnić im dodatkowe dochody. Czytaj: samorządy zabierałyby więcej pieniędzy obywatelom – co leży w oczywistej sprzeczności z interesami tychże obywateli.
Przede wszystkim chodzi o zerwanie z arbitralnym określeniem przedmiotu opodatkowania w postaci metrażu. Ten niekoniecznie przekłada się na rzeczywistą wartość nieruchomości, a więc prowadzi do sytuacji niesprawiedliwych. Zadbana i relatywnie niewielka nieruchomość w idealnym punkcie może być warta dużo więcej, niż duże mieszkanie do remontu w kiepskiej dzielnicy. Jednak obecny sposób ustalania podatku od nieruchomości sprawia, że to ta druga obciążona będzie wyższym podatkiem.
Tyle tylko, że sama istota opodatkowania nieruchomości zakłada daleko posuniętą niesprawiedliwość. Podatki majątkowe są z samej swojej natury niesprawiedliwe. Chodzi w nich o to, że państwo arbitralnie nakłada na nas konieczność zapłaty podatku tylko i wyłącznie dlatego, że posiadamy określony składnik majątku. Pod tym względem nie ma większej różnicy pomiędzy dzisiejszym podatkiem od nieruchomości, podatkiem katastralnym i historycznym podymnym.
Konstrukcja i wady podatku od nieruchomości nie mają tak naprawdę większego znaczenia w dyskusji o podatku katastralnym
Owszem, różnice występują w przypadku sposobu określania ile będziemy musieli zapłacić z racji posiadania nieruchomości. Kryterium powierzchni nie różni się jakoś bardzo, co do swojej istoty, od pomysłu naliczania podatku od każdego komina. Podatek będący jakąś częścią wartości danego składniku majątku to jednak zupełnie inna para kaloszy. Taka metoda zmusza podatnika niejako do „odpracowywania” miesiąc w miesiąc samego faktu posiadania czegoś.
Warto przy tym zauważyć, że nie każda nieruchomość stanowi, jakby to ujęli marksiści, „środek produkcji”. Nie zawsze służą one do pomnażania kapitału – dla większości właścicieli nieruchomości stanowią one najzwyklejszy w świecie dach nad głową. Kryterium powierzchni może i nie jest idealne, ale pozwala skutecznie określić, ile dany właściciel ma wnieść pieniędzy do budżetu swojej gminy. Rzekome wady podatku od nieruchomości dla większości społeczeństwa wcale nie będą żadnymi wadami.
To właśnie dlatego tradycyjnie rozumiany podatek katastralny – powszechna danina będąca „następcą” podatku od nieruchomości – stanowi w Polsce polityczne samobójstwo. Obywatele nie są szaleni. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że taki podatek katastralny w Polsce oznaczałby poważne kłopoty dla wielu gospodarstw domowych. Być może wręcz konieczność pospiesznej wyprowadzki. W końcu nie każdy Polak żyje w mieszkaniu, nie każdy inwestuje w nieruchomości. Niektórzy po prostu posiadają domy – te zwykle są warte więcej, niż przeciętne mieszkania.
Niedobór mieszkań na rynku, spowodowany między innymi przez wielki kapitał szukający sobie atrakcyjnego sposobu inwestowania, wywołał ożywioną dyskusję o podatku katastralnym. Politycy partii rządzącej również nie są szaleni. Doskonale wiedzą, że Polacy wcale nie chcą podatku katastralnego. Tak naprawdę społeczeństwo oczekuje nowoczesnego podatku domiarowego uderzającego wprost w inwestorów wykupujących im mieszkania sprzed nosa. Warto dodać: wyłącznie w nich.
Dlatego właśnie za każdym razem rządzący zaprzeczają, jakoby kiedykolwiek przyszło im do głowy wprowadzić podatek katastralny. Równocześnie udają, że nie widzą społecznych oczekiwań w kwestii „spekulantów” na rynku nieruchomości. Istotą sporu nie są jednak prawdziwe albo domniemane wady podatku od nieruchomości. Problem właściwie go tak naprawdę nigdy nie dotyczył.