Premier Mateusz Morawiecki zaproponował kolejny plan rządu na walkę z niską dzietnością Polaków. Tym razem będzie to Strategia Demograficzna 2040. W planach między innymi zmiany w kodeksie pracy, zwalczanie niepłodności i mieszkania bez wkładu własnego. Premier nazywa rodziny „oczkiem w głowie” i „centrum polityki Polskiego Ładu”.
Nie tylko Polska boryka się z problemem niskiej dzietności, jednak dla naszego rządu rodzina to wręcz oczko w głowie
Zapaść demograficzna jest realnym problemem rozwiniętych społeczeństw. Nie chodzi tylko o kraje Unii Europejskiej, czy Polskę. Niski przyrost naturalny i brak zastępowalności pokoleń martwi również Rosję, czy Chiny. Państwo Środka zarzuciło nawet ostatnio „politykę dwóch dzieci”, na rzecz trójki. Nie powinno więc nikogo dziwić, że także nasz rząd stara się jak może walczyć z niskim wskaźnikiem urodzeń.
Problem w tym, że polityka prorodzinna w wykonaniu Zjednoczonej Prawicy jest, delikatnie rzecz ujmując, niezdrowa. Premier Mateusz Morawiecki zaprezentował właśnie nowy plan rządu na poprawę dzietności w Polsce. Jest nim Strategia Demograficzna 2040. Pod względem celów naprawdę trudno byłoby się do czegoś przyczepić.
Premier podsumował cały problem dość dobrze: „Stale widzimy, że jeżeli tu i teraz, dzisiaj w Strategii Demograficznej 2040 nie zaadresujemy kilku podstawowych obszarów, nie wzmocnimy wsparcia państwa dla rodzin, to za dekadę lub dwie nastąpi zapaść, paraliż w systemie emerytalnym, spowolnienie wzrostu gospodarczego i po prostu Polacy nie będą mogli realizować swoich ambicji, aspiracji tutaj w Polsce„.
Rządzący w końcu zaczęli dostrzegać istotę problemu: Polacy generalnie może i chcieliby mieć dzieci, ale trochę się boją. Rzeczywistość gospodarcza w naszym kraju nie ułatwia uzyskania stabilności pozwalającej myśleć na poważnie o założeniu rodziny. Problemy rzeczywiście leżą głównie na rynku pracy i na rynku nieruchomości. Dodatkowe ułatwienia infrastrukturalne, w rodzaju żłobków i przedszkoli, rzeczywiście byłyby z pewnością miłym dodatkiem.
Okazuje się przy tym, że Zjednoczona Prawica wcale nie chce tylko przeszczepiać na polski grunt węgierskiej polityki prorodzinnej. Ma całkiem sporo własnych pomysłów.
Postulowane zmiany w kodeksie pracy na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie ryzykownych
Niestety, punktem wyjścia dla całej strategii jest typowa dla obozu rządzącego obsesja na punkcie rodziny i dzieci. To rodzina jest „oczkiem w głowie” i zarazem centrum całego Polskiego Ładu. Takie postawienie sprawy ma szereg konsekwencji. Przede wszystkim kontynuację występującego od lat trendu do ignorowania potrzeb osób bezdzietnych, albo co gorsza singli.
Pół biedy, jeśli w grę wchodziłaby kontynuacja dotychczasowych programów socjalnych: 500 Plus, 300 Plus, Mama 4 Plus, Maluch Plus – wymieniać można by długo. Niestety, Strategia Demograficzna 2040 to także nadawanie kolejnych przywilejów dla rodzin z dziećmi.
Rządzący przygotowują na przykład nowelizację kodeksu pracy, w myśl której zarówno matki, jak i ojcowie mają być chronieni przed zwolnieniem z pracy. W pierwszym przypadku okres ochronny rozciągałby się w ciągu roku od powrotu do pracy z urlopu macierzyńskiego. Ojcowie nie mogliby zostać zwolnieni z pracy przez pierwszy rok życia dziecka. Małżeństwom ochrona przysługiwałaby już od momentu zajścia w ciążę przez kobietę.
Obowiązująca w tym momencie ochrona ciężarnych przed zwolnieniem z pracy, niestety, stanowi dla niektórych pracodawców dobry powód, by unikać zatrudniania młodych kobiet w ogóle. „Godnościowa” polityka rządu, w postaci programu Rodzina 500 Plus, sprawiła z kolei, że same kobiety niekoniecznie garną się do zatrudniania za byle jaką pensję.
Kolejnym pomysłem rządzących jest planowe uelastycznienie pracy. Chodzi o ułatwienie rodzicom opieki nad dziećmi do lat 4, poprzez chociażby możliwość świadczenia takiej pracy w niepełnym wymiarze godzin. Kolejną propozycję stanowi ograniczenie stosowania umów terminowych względem osób młodych. Łączny ich czas nie będzie mógł przekroczyć 15 miesięcy, dopuszczalna lich liczba spadnie z czterech do dwóch.
Strategia Demograficzna 2040 byłaby w zasadzie dobrym pomysłem, gdyby nie zafiksowanie na punkcie „tradycyjnego modelu rodziny”
Jednym z rozwiązań problemów z własnym mieszkaniem będzie umożliwienie zakupienia go bez wkładu własnego. W założeniu takie posunięcie powinno przyspieszyć decyzję młodych Polaków o założeniu rodziny, oraz posiadaniu potomstwa.
Ktoś mógłby się zastanawiać: co właściwie jest złego w tych propozycjach? Przede wszystkim to, że ułatwienia mają charakter kolejnych przywilejów dla już i tak najbardziej uprzywilejowanych grup w Polsce. Single i osoby bezdzietne nie mogą liczyć na zbyt wielki udział w państwowych dobrodziejstwach. Pomijając, oczywiście, konieczność dołożenia się do ich finansowania poprzez podatki.
Rządzący chcą także postawić na… wsparcie trwałości rodzin. Mowa o rozwoju, czy raczej stworzeniu, systemu doradztwa rodzinnego. Cel jest jasny: mniej rozwodów. Strategia Demograficzna 2040 nie byłaby pełna bez „popularyzacji kultury przyjaznej rodzinie”, treściach prorodzinnych w kulturze masowej. Rządzący chcą w tej kwestii opierać się także o organizacje pozarządowe.
Kolejnym pomysłem jest utworzenie modelowego centrum zajmującego się leczeniem problemu niepłodności. W grę wchodzi „kompleksowa, wysokospecjalistyczna opieka”, obejmująca również opiekę prenatalną i położniczą. Takie posunięcie z pewnością nie zaszkodzi. Przynajmniej pod warunkiem, że rządzący wezmą się za leczenie na poważnie zamiast stawiać na naprotechnologiczne placebo. Zarzucenie stosowania metody in vitro w rządowych programach, z przyczyn czysto religijnych, zakończyło się w końcu spektakularną porażką.
W aspekcie czysto kulturowym całej strategii powinniśmy spodziewać się właściwie tego samego, co dotychczas. Ze szczególnym uwzględnieniem przaśnej propagandy, traktowania obywateli niczym króliki, oraz forsowania jedynie słusznej wizji rodziny. To znaczy: tej konserwatywnej, nie do końca przystającej do często skomplikowanej współczesnej rzeczywistości.
Przez tą obsesję na punkcie tradycyjnego modelu rodziny, istniejącego już głównie w wyobrażeniach prawicowych polityków, Strategia Demograficzna 2040 może zakończyć się taką samą porażką, jak poprzednie podobne programy. Tym niemniej samo dostrzeżenie realnych problemów polskich rodzin jest już pewnym krokiem naprzód. Może więc jest jakaś nadzieja?