Wyborcy Hołowni cieszą się na powrót Tuska, wyborcy Platformy cieszą się na powrót Tuska, wyborcy Lewicy cieszą się na powrót Tuska, ja cieszę się na powrót Tuska i PiS też cieszy się na powrót Tuska.
Troszkę sobie poplotkowałem i generalnie sytuacja wygląda tak, że choć Donald Tusk jest politykiem czołowego formatu, PiS z pewnego rodzaju entuzjazmem zapatruje się na powrót starego lisa do polskiej polityki. Nawet w oczach Kaczyńskiego zauważono blask, który – jak się wydawało – miał już nigdy nie powrócić. Obóz rządzący wierzy jednak, że powrót byłego premiera do polskiej polityki pomoże w prowadzeniu narracji oblężonej polskiej twierdzy.
Opozycja Krychowiaków
Nowy Ład okazał się PR-ową wtopą Morawieckiego. Wkurzył często niezdecydowaną klasę średnią, a beneficjenci programu nie zrozumieli jego założeń. W narracji PiS coraz trudniej odwoływać się też do „przez 8 ostatnich lat…”, biorąc pod uwagę, że partia sama dzielnie zmierza na własną ośmiolatkę. Liderzy opozycji są tak beznadziejni, że nawet niespecjalnie jest się o co zaczepić w naturalnych mechanizmach politycznego szkalowania.
Rafał Trzaskowski wprawdzie mówi biegle w czternastu językach, ale nie ma nic do powiedzenia, zaś o Borysie Budce w środowisku władzy mówią, że jest „tak d**owaty, że to aż niesmaczne”. Na fali rosnącego Hołowni rozważano nawet awaryjny projekt #MimoWszystkoBudka, co by się przypadkiem sympatie niechętnego PiS elektoratu nie skupiły zbyt solidarnie przy facecie, który się rozpłakał na myśl o Konstytucji.
Ile można pisać i kręcić materiałów o kupie w Wiśle? Czasem, dzięki Bogu, Sikorski rzuci coś dosadnego na Twittera. Niestety przeważnie ma rację, więc też nie wiadomo jak to ogrywać. PiS bez realnej konkurencji politycznej jest już zmęczony, wypalony, brak mu punktów odniesienia w narracji, która przecież nigdy nie była narracją konstruktywną. Jest to partia negacji, kwestionowania osiągnięć i autorytetów poprzedników, łże-elit, cyklistów i establishmentu III RP. My to wiemy, Platforma to wie i PiS też to wie. Nikt tam nie bawi się w złudzenia. Podobno ciemność nie istnieje, jest tylko brak światła. No więc PiS też nie istnieje, jest tylko brak Tuska. To nie moje słowa, to parafraza misia.
I wtedy wchodzi Tusk, cały na biało
Powrót Donalda Tuska do polskiej polityki jest jak łyk powietrza dla polityków i pracowników medialnych związanych z Prawem i Sprawiedliwością. Każdy zdanie z afery taśmowej, każdy spojrzenie, każde uściśnięcie ręki Angeli Merkel będzie teraz analizowane z punktu widzenia zagrożenia dla żywotnych interesów Najświętszej Rzeczpospolitej.
Czy w PiS-ie boją się Donalda Tuska? Niespecjalnie, być może słusznie, a może nieco naiwnie wspominając polityczne powroty liderów Lewicy – Aleksander Kwaśniewski przegrał wojnę z Filipinami, a Leszek Miler z rzeczywistością. Dla Prawa i Sprawiedliwości Tusk jest fundamentalną postacią programu partii i motorem napędowym wszelkich działań. Coś mi jednak mówi, że jest to jednak polityk zdecydowanie większego kalibru i moje misie w PiS-ie mogą się jeszcze zdziwić.