Najwyraźniej Aleksander Łukaszenko postanowił zebrać ściągniętych przez siebie migrantów i całą tą ludzką masę rzucić w jedno miejsce. Tysiące migrantów idą właśnie w kierunku polskiej granicy, eskortowani przez białoruskie wojsko.
Polskie służby spodziewają się, że w poniedziałek nastąpi szturm na granicę podjudzany przez białoruskie służby
W poniedziałkowy poranek internet zalewają wręcz nagrania z białoruskiej strony granicy. Wygląda na to, że tysiące migrantów idą w stronę Polski z zamiarem przekroczenia granicy. Najnowsze relacje podają, że przybysze zeszli z autostrady i zamiast na przejście graniczne kierują się do pobliskich lasów.
Migranci głównie z państw Bliskiego Wschodu eskortuje białoruskie wojsko. Białorusini od dłuższego czasu eksperymentowali z próbami siłowego przeciskania przez granicę migrantów w większych, zwartych grupach. Teraz najwyraźniej postanowili pójść na całość.
❗️A large group of migrants is moving towards the #Polish border pic.twitter.com/XeNn9Q7flm
— NEXTA (@nexta_tv) November 8, 2021
Wiceminister spraw zagranicznych Stanisław Żaryn przekonuje, że polskie służby są przygotowane do odparcia kolejnej prowokacji białoruskiego reżimu. Mają także reagować adekwatnie do sytuacji, a spodziewają się szturmu. Maciej Wąsik, wiceminister spraw wewnętrznych, stwierdził krótko: „Nie przejdą”. Historyczny kontekst tego stwierdzenia jest co najmniej niezręczny, jednak pokazuje jasno kierunek działań naszych władz.
Na polsko-białoruskie pogranicze ściągnięto funkcjonariuszy prewencji policji z całego kraju, które mają wesprzeć Straż Graniczną i wojsko. Wyposażono ich w sprzęt do tłumienia spodziewanych zamieszek. Patrole drogowe mają zaś wypatrywać przemytników, którzy mieliby transportować nielegalnych migrantów przez Polskę do Niemiec.
Tysiące migrantów próbujących wedrzeć się do Polski to wyjątkowo niebezpieczna sytuacja
Pomimo przygotowań ze strony służb naszego państwa, sytuacja wydaje się wyjątkowo niebezpieczna. Gdy na granicę napierają tysiące migrantów bardzo łatwo o ofiary. Warto w tym momencie przypomnieć niedawne incydenty na dużo mniejszą skalę. Białoruscy żołnierze grozili polskim pogranicznikom broniom, migranci obrzucali naszych żołnierzy kamieniami.
Kryzys migracyjny w Polsce i państwach bałtyckich to element zjawiska określanego jako „wojna hybrydowa”. Z całą pewnością jest to jednak wrogie działanie ze strony Białorusi. Nie ma bowiem najmniejszej wątpliwości, że to „dzieło” białoruskich służb, które wykorzystują do ściągania migrantów do siebie za pośrednictwem biur podróży. Najprawdopodobniej przy co najmniej ograniczonym wsparciu ze strony Rosji.
Jak całą sprawę tłumaczy Białoruś? Z typową sobie bezczelnością:
Obojętność i nieludzka postawa władz polskich doprowadziły do takiego kroku rozpaczy uchodźców. Strona białoruska podejmuje niezbędne działania, aby zapewnić sprawne działanie międzynarodowych kanałów komunikacyjnych, a także bezpieczeństwo osób poruszających się po autostradzie
Tysiące migrantów idących na Polskę nie są uchodźcami a osobami, które chcą dostać się do Niemiec w poszukiwaniu lepszych warunków życia. Tym samym Polska nie ma obowiązku wpuszczania tych ludzi na swoje terytorium. Na ten moment jednak granica nie jest tak szczelna, jak być powinna. Migranci przedostają się do Niemiec, w liczbie idącej już w tysiące.
Aleksander Łukaszenko najwyraźniej stwierdził, że albo teraz pozbędzie się migrantów, albo zostanie z problemem, który sam stworzył
Reżim w Mińsku wydaje się też być zdesperowany. W końcu tysiące migrantów, które miały zalać i zdestabilizować Unię Europejską, cały czas tkwią na Białorusi. Stają się powoli obciążeniem dla tamtejszej i tak cienko przędącej gospodarki. Jeżeli teraz nie uda im się wcisnąć migrantów do Polski, to Łukaszenko może zostać zmuszony do wypicia piwa, które sam sobie naważył.
Co więcej, nasze służby dyplomatyczne bardzo przytomnie zaczęły zwracać się do poszczególnych państw pochodzenia migrantów. Irak zamknął niedawno białoruskie konsulaty w Bagdadzie i Irbilu. Wcześniej wstrzymano loty z Iraku na Białoruś. Równocześnie rozpoczęto akcję informacyjną w mediach arabskojęzycznych o rzeczywistej sytuacji na pograniczu.
Do tego systematyczne wzmacnianie granic Polski i Litwy znacząco ułatwi pracę pogranicznikom. Czego by nie sądzić o pomyśle budowy zapory na granicy, to takie rozwiązania stosują z powodzeniem państwa wcześniej borykające się ze sztucznie wywołanymi kryzysami migracyjnymi. Na przykład Grecja, która musiała się borykać z podobnymi prowokacjami ze strony Turcji. Warto przy tym wspomnieć, że swój mur Litwa już buduje.
Na co więc liczą służby Łukaszenki? Najprawdopodobniej na to, że dantejskie sceny na granicy sprawią, że polskie władze zostaną zmuszone do wpuszczenia migrantów. Im gorzej dla przybyszy koczujących na granicy, tym dla niego lepiej. Tym samym problem zniknąłby z terytorium Białorusi. Problem w tym myśleniu jest taki, że nasze władze także nie przejmują się zbytnio własną opinią publiczną.
Rządzący z pewnością nie wezmą sobie wezwań do otwarcia granicy ze strony bardziej radykalnej części opozycji. Prawdopodobnie są gotowi zignorować także ewentualne utyskiwania ze strony organów unijnych. Trzeba przyznać, że raz jeden to dobra wiadomość.