PKN Orlen musiał sprzedać część aktywów Lotosu, by w ogóle doszło do fuzji pomiędzy obydwiema polskimi firmami petrochemicznymi. Dlatego 30 proc. udziałów w gdańskiej rafinerii kupi Saudi Aramco. Równocześnie 400 stacji trafi w ręce węgierskiego MOL. Czy to oznacza, że Orlen wyjdzie na fuzji z Lotosem niczym Zabłocki na mydle? Niekoniecznie.
To Komisja Europejska nie pozwoliła Orlenowi przejąć Lotosu w całości
Komisja Europejska wyraziła zgodę na zakup Lotosu przez Orlen pod warunkiem, że część aktywów tej drugiej firmy zostanie sprzedanych. Orlen do 14 stycznia ma przekazać Komisji dokumenty o podjętych „środkach zaradczych”. Wszystko po to, by uchronić polski rynek paliw i rynek rafineryjny przed monopolem.
O zasadności stanowiska Komisji można by długo dyskutować. Nie jest przy tym tajemnicą, że zarówno Orlen, jak i Skarb Państwa wolałyby przejąć Lotos w całości. Skoro jednak taka możliwość nie wchodziła w grę, to pozostało należycie wybrać strategicznych partnerów, w ręce których trafi część aktywów Lotosu.
Polska Agencja Prasowa poinformowała o tym, że największy polski koncern petrochemiczny dogadał się z Saudi Aramco oraz węgierskim MOL. 30 proc. udziałów w wydzielonej rafinerii Gdańsk trafi w ręce pierwszego koncernu. MOL z kolei kupi ponad 400 stacji paliw Lotosu w Polsce. Równocześnie bazy paliw kupi Unimot, będący partnerem szwajcarskiego Avia International.
Brzmi jak kiepski interes. Co prawda Saudi Aramco za udziały w Lotos Asfalt zapłaci 1,15 mld zł, Orlen od MOL dostanie 610 mln dolarów za stacje paliw. Wciąż jednak pozostaje pytanie: po co właściwie łączyć dwa polskie koncerny petrochemiczne, jeśli spora część zasobów jednego z nich trafi w zagraniczne ręce? Co gorsza, politycy opozycji od poniedziałku przekonują, że układ z Saudi Aramco i w szczególności węgierskim MOL to dowód na prorosyjski kurs obecnej władzy.
PKN Orlen dogadując się z Saudi Aramco i MOL w sprawie aktywów Lotosu uzyskał także szereg dodatkowych korzyści
Na szczęście PKN Orlen skorzysta z okazji, by zrekompensować sobie stratę poprzez zawarcie z nowymi partnerami szeregu innych umów, które wzmocnią pozycję koncernu. W tym także poza granicami naszego państwa. Saudi Aramco zwiąże się z Orlenem długoterminową umową na dostawy ropy naftowej. Ta zagwarantuje dostawy rzędu 200-300 tysięcy baryłek dziennie. Kolejną umowę z saudyjską firmą zawarto w obszarze analiz i inwestycji w petrochemię. Trzecią stanowi umowa o współpracy w badaniach i rozwoju.
W przypadku MOL mamy do czynienia ze swego rodzaju wymianą. Owszem, węgierski koncern kupi od Orlenu 417 stacji paliw w Polsce. Równocześnie jednak polskie przedsiębiorstwo pozyska 144 stacje benzynowe na Węgrzech i 41 następnych na Słowacji. Prezes Orlenu Daniel Obajtek przekonuje, że to wymiana ekwiwalentna. Zakupione przez koncern niecałe 200 stacji ma mieć taki sam współczynnik EBITDA jak 400 sprzedanych. Współczynnik ten to nic innego jak zysk operacyjny przed dokonaniem wszelkiej maści potrąceń. Orlen zapłaci MOL 259 mln dolarów.
Sama fuzja Orlenu z Lotosem nie stanowi właściwie niczego nadzwyczajnego na rynku paliw. Od lat widać wyraźną tendencję konsolidacyjną. Sam Lotos był skupiony dookoła jednej rafinerii w Gdańsku. Konkurencja dwóch podmiotów należących i tak do Skarbu Państwa nie miała w polskich realiach sensu. Stacje paliw sprzedane MOL nie wydają się należeć do najbardziej rentowanych w Polsce. Widać to właśnie poprzez porównanie współczynnika EBITDA tych sprzedawanych przez Orlen z tymi kupionymi od MOL.
Umowy z Saudi Aramco mogą potencjalnie mieć nawet większy wpływ na polski rynek paliw, niż sprzedaż stacji lotosu węgierskiemu MOL
Warto się także przyjrzeć zarzuty o rzekomemu działaniu poprzez tą transakcję na rzecz rosyjskich interesów. Owszem, węgierski rząd Viktora Orbana jest, delikatnie rzecz ujmując, dużo bardziej prorosyjski niż większość polskich stronnictw politycznych. MOL jednak wcale nie ma jakichś szczególnych powiązań z rosyjskim kapitałem. Orbanowi trzeba także oddać to, że poczynił szereg kroków mających na celu wyrugowanie Rosjan spośród akcjonariuszy MOL. Skądinąd całkiem skutecznie, bo rosyjskie akcje wykupiono za 1,88 mld dolarów.
Co więcej, Rosjanie wcale nie muszą być tacy chętni do inwestowania w polski rynek stacji paliw. Warto przypomnieć, że w 2019 r. zniknął z Polski Łukoil – drugie co do wielkości rosyjskie przedsiębiorstwo naftowe. O wiele większe skutki, zdaniem ekspertów, przynieść mogą umowy z Saudi Aramco. Nie chodzi nawet o pojawienie się na polskim rynku kolejnego globalnego gracza, ale przede wszystkim o dostawy arabskiej ropy.
Do tej pory większość surowca cały czas sprowadzaliśmy właśnie z Rosji. Tym samym układ Saudi Aramco-Orlen sprzyja dywersyfikacji dostaw do Polski, a więc naszemu bezpieczeństwu energetycznemu. Wygląda więc na to, że zarzuty formułowane przez opozycję nie mają większego pokrycia w rzeczywistości.
Dla Orlenu MOL, starający się budować pozycję w Europie Środkowo-Wschodniej, może się okazać w przyszłości poważnym konkurentem. Co ciekawe, podobną strategię od lat stara się uskuteczniać właśnie Orlen. Co jednak te wszystkie przetasowania oznaczają dla zwykłego konsumenta? Być może perspektywę na niższe ceny, wynikającą ze zwiększenia konkurencyjności polskiego rynku paliw.