W klubie PiS powstała ustawa o ochronie nazw ulic i innych obiektów w przestrzeni publicznej. Wszystko po to, by nie dopuścić do takich ruchów jak w Warszawie, gdzie przemianowano właśnie rondo imienia Romana Dmowskiego na rondo Praw Kobiet. Jaka jest to ustawa? Otóż jest ona głupsza niż ustawa przewiduje. Sami zobaczcie.
Ustawa o ochronie nazw ulic
Z pomysłem zabezpieczenia patronów ulic i innych miejsc użyteczności publicznej wyszedł w grudniu wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński. Oburzyło go to, że Rafał Trzaskowski wraz ze swoimi radnymi przemianowali rondo Dmowskiego na rondo Praw Kobiet. Zapowiedział więc specjalny akt prawny, który uniemożliwi takie ruchy w przyszłości. Ba, ominie nawet zasadę „prawo nie działa wstecz” i zadziała sobie wstecz, specjalnie dla Trzaskowskiego! Ostatecznie wiceminister Jabłoński wysłużył się grupą posłów PiS, którzy wczoraj – dla usprawnienia procedur – złożyli do Sejmu jego projekt ustawy.
Co on zakłada? Otóż wprowadza konkretną listę sytuacji, w przypadku których może dojść do zmiany patrona danej ulicy bądź ronda. Według projektu ustawy patron to:
- jeden z historycznych władców Polski
- jeden z Ojców Niepodległości
- osoba ogłoszona świętą bądź błogosławioną przez kościół
- osoba zasłużona dla budowania i umacniania państwa polskiego (tu wyliczeni są między innymi artyści, naukowcy, społecznicy czy osoby zaangażowane w rozwój gospodarki)
Ów patron zostaje według ustawy patronem na wieki wieków, chyba że zajdą wymienione w artykule 3 okoliczności. Jakie? Chodzi między innymi o „ujawnienie, nieznanych publicznie w chwili ustanowienia patrona, okoliczności które kwestionują zasadność uznania danej nazwy za patrona”. Brzmi ogólnie? Bardzo. Ale jest jeszcze lepszy zapis. Otóż patrona można zmienić również w przypadku „ustanowienia tego patrona jako nazwy innego obiektu w przestrzeni publicznej w celu zapewnienia godniejszej formy upamiętnienia”.
GODNIEJSZEJ!
Serio, tak napisali w ustawie. I oczywiście nie napisali, kto ma decydować o tym jaka forma jest godniejsza. Czy chodzi o dłuższą ulicę? Taką która ma nie dwa, a trzy pasy? A może taką, przy której mieszczą się bardziej luksusowe kamienice? Do tego ustawa przewiduje serię okoliczności związanych z działalnością publiczną danego patrona, które usprawiedliwiałyby zmianę nazwy ulicy. To między innymi propagowanie komunizmu, nazizmu i faszyzmu, stosowanie metod właściwych ustrojowi totalitarnemu czy szpiegostwo na rzecz obcego państwa.
SEJM:
Wpłynął projekt ustawy zapewniającej ochronę nazw obiektów w przestrzeni publicznej.
Raz nazwaną ulicę, most czy szkołę imieniem zasłużonego Polaka lub świętego zmienić nie będzie można.Obowiązującą wstecz od 1.01.2022https://t.co/NVKSaIaVbh pic.twitter.com/1e9L2FGPjU
— Rafał Mundry (@RafalMundry) January 12, 2022
Ustawa „do pierwszej zmiany władzy”
Ewidentnie autorzy chcą uniemożliwić samorządowcom pozbywanie się prawicowych patronów nazw ulic, placów i rond. Problem w tym, że zrobią to tylko do czasu utraty władzy przez PiS. Każda kolejne władza anuluje tę ustawę i efekt będzie odwrotny od zamierzonego – zacznie się gumkowanie patronów, również tych którzy na ów patronat zasługują (taką osobą z całą pewnością jest śp. Prezydent RP Lech Kaczyński). A wszystko tylko po to, by zrobić na złość Trzaskowskiemu i walczącym wciąż o swoje prawa kobietom.
Ciekawe zresztą jak ta ustawa będzie egzekwowana, jeśli na jaw wyjdą na przykład kolejne fakty na temat Jana Pawła II i stanu jego wiedzy na temat zjawiska pedofilii w kościele. Już pojawiają się sygnały mówiące o tym, że prawda może być bardzo bolesna dla pamięci o Papieżu Polaku. I co wtedy? Z całą pewnością lewicowi aktywiści będą dążyć do wyrugowania go z przestrzeni publicznej. A pisowska ustawa de facto na to pozwoli (pytanie: komu? o zmianie patrona ma decydować wojewoda? na jakiej podstawie?). Ostatecznie okaże się, że ustawa o ochronie nazw ulic okaże się mieczem obosiecznym i osiągnie dla jej autorów efekt odwrotny od zamierzonego.