Niedawno okazało się, że rządzący rozważają zupełnie nowe rozwiązanie – w postaci obowiązkowego testowania pracowników i kar finansowych nakładanych na osoby, które nie będą chciały się testować. Teraz znanych jest więcej szczegółów. M.in. – kto zapłaci karę i w jakich okolicznościach. 15 tys. zł dla pracownika będzie wypłacać… pracodawca.
Obowiązek testowania pracowników zamiast weryfikacji ich szczepień
Początkowo rządzący mieli zamiar wprowadzić weryfikację szczepień pracowników – tak, by pracodawca mógł np. skierować osobę niezaszczepioną do pracy zdalnej. Teraz jednak wszystko wskazuje na to, że możliwość weryfikacji szczepień (nie tylko pracowników, ale i np. klientów lokali gastronomicznych czy kin) zostanie zastąpiona obowiązkiem testowania pracowników. Jak opisuje nowy projekt wiceprzewodniczący komisji zdrowia Bolesław Piecha, pracownicy mieliby raz w tygodniu – na przykład w poniedziałek – przetestować się, a jeśli pracodawca chciałby zobaczyć wynik testu – pracownik musiałby go okazać.
Bolesław Piecha zdradził dzisiaj nieco więcej szczegółów dotyczących nowego projektu. Po pierwsze – jeśli chodzi o samo testowanie, organizacją punktów testujących ma zająć się Ministerstwo Zdrowia. Pracownik nie będzie bowiem mógł przetestować się samodzielnie w domu – wynik trzeba będzie mieć potwierdzony w formie certyfikatu. Testy będzie można prawdopodobnie zrobić w aptekach (a przynajmniej tych, które udostępniają taką możliwość), przychodniach oraz punktach poboru komercyjnych i niekomercyjnych. Aby zrobić test nie trzeba będzie mieć skierowania, dodatkowo test będzie darmowy.
Nawet 15 tys. zł dla pracownika wypłaci… pracodawca
O ile jeszcze sam obowiązek testowania nie zmienia tak dużo (w końcu pracownik wcale nie musi się przetestować, a pracodawca – nie musi wymagać wyników testu), to znacznie bardziej kontrowersyjne są potencjalne kary finansowe. Z pierwszych wypowiedzi wiceprzewodniczącego Piechy można było wywnioskować, że jeśli jakiś pracownik odmówi testowania (niezależnie od tego, czy będzie zaszczepiony, czy nie), to pracownik, który będzie mieć wynik ujemny, a później zakazi się koronawirusem, będzie mógł pozwać nieprzetestowanego pracownika.
Teraz jednak, jak twierdzi wiceprzewodniczący Piecha, nawet 15 tys. zł dla pracownika (tytułem „odszkodowania”), który się zakazi (prawdopodobnie) w miejscu pracy wypłacić będzie musiał w niektórych sytuacjach także pracodawca. Wystarczy, że nie zażądał od pracowników okazania wyników testu. Z kolei jedyne co musi zrobić pracownik, to złożyć wniosek uprawdopodobnić ryzyko zakażenia w firmie. Jak mówi Piecha dla PAP:
Pracownik będzie mógł złożyć wniosek o to, że zaraził się w zakładzie pracy. Pracodawca będzie musiał sprawdzić, czy w swojej grupie pracowników ma osoby niezaszczepione. Jeżeli ma (…), a wniosek spełnia kryteria prawdopodobieństwa, czyli, że mógł się zakazić tylko i wyłącznie w zakładzie pracy, (pracodawca – przyp. red.) będzie odpowiedzialny i będzie musiał wypłacić to odszkodowanie.
Oczywiście takie przepisy miałyby jeszcze mniejszy sens. Nie wiadomo w końcu, czy prawdopodobieństwo zakażenia udowadnia się, biorąc pod uwagę osoby niezaszczepione, czy nieprzetestowane; pomijając oczywiście fakt, że nie ma możliwości wykazania, że ktoś na pewno zakaził się w pracy. Oprócz tego pozostaje jeszcze kwestia podmiotu wypłacającego odszkodowanie – dlaczego ma to być pracodawca? Czy będzie mógł on w takiej sytuacji pozwać niezaszczepionego/nieprzetestowanego pracownika o zwrot tej kwoty?
Co jeszcze ciekawsze, ustawa ma obowiązywać już dzień po podpisaniu jej przez prezydenta i opublikowaniu. Zdaniem wiceprzewodniczącego Piechy projekt powinien zostać przegłosowany jeszcze na najbliższym posiedzeniu Sejmu.