Wydziedziczenie to kontrowersyjny temat i często nie do końca poprawnie rozumiany. Powszechnie tę instytucję łączy się z tym, że swoim majątkiem można dysponować dowolnie. Skoro więc nie lubię – a nawet nienawidzę – członka rodziny, to nie powinno mu się nic należeć. Czy tak faktycznie jest?
Czy można wydziedziczyć rodzinę, której się nie lubi?
Większość z was zapewne kojarzy kultowe „Gran Torino”. Grający głównego bohatera Clint Eastwood przedstawia postać wręcz odrażającego staruszka. Weterana wojennego, który na codzień jest zgorzkniały, chłodny i stroniący od ludzi. Oczywiście postać ta jest dużo bardziej skomplikowana, ale doskonale odzwierciedla istotę problemu. Znamy przecież przypadki, w których członek rodziny wydaje się nawet nienawidzić swoich krewnych. Z różnych przyczyn.
Czasem jest to dalsza ciotka, dziadek czy babcia, a nierzadko własny rodzic. Takie osoby zazwyczaj posiadają jakiś majątek, a że ludzką sprawą jest przemijanie, to po śmierci coś z tym majątkiem będzie musiało się stać. Powszechnie wiadomo, że dziedziczenie może nastąpić wskutek testamentu – czyli specjalnego „oświadczenia” na wypadek śmierci – albo ustawy, gdy testamentu nie ma, bądź jest on nieważny.
Wyjaśnię od razu, czym jest wydziedziczenie. Nie jest to – jak niektórzy sądzą – pominięcie w testamencie (o tym jak napisać testament – tutaj), a prawnie uregulowane pozbawienie prawa do zachowku. Czym jest zachowek? Zgodnie z ustawą, najbliższym zmarłego co do zasady przysługuje pewien udział w jego majątku. Niezależnie od tego, czy zostanie on ujawniony w testamencie, czy też nie. W wypadku osób trwale niezdolnych do pracy jest to 2/3 udziału, który przypadałby w dziedziczeniu ustawowym, zaś w każdym innym – połowa udziału.
Warto pamiętać, że choć zachowek zasadniczo przysługuje gdy jest testament (ten nam w kontekście tytułowego tematu jeszcze powróci), to w pewnych okolicznościach będzie wchodził w grę także przy dziedziczeniu z ustawy, czyli w wypadku braku testamentu.
Istota wydziedziczenia a konflikty rodzinne
Wydziedziczenie nie może być bezpodstawne. Dotyczyć może jedynie wstępnych, zstępnych i małżonka, a i to jedynie w trzech okolicznościach. Czyli wtedy, gdy potencjalny wydziedziczony:
- wbrew woli spadkodawcy postępuje uporczywie w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego
- dopuścił się względem spadkodawcy albo jednej z najbliższych mu osób umyślnego przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności albo rażącej obrazy czci
- uporczywie nie dopełnia względem spadkodawcy obowiązków rodzinnych.
Najmniej niejasna jest druga przesłanka (i to tylko w kontekście przestępstwa, bo czym ono jest, to wiemy). W pozostałych kwestiach pojawiają się pojęcia nieostre. Czym są bowiem zasady współżycia społecznego, rażąca obraza czci, czy też niedopełnianie obowiązków rodzinnych? To trzeba oczywiście rozpatrywać indywidualnie.
Co do pierwszej przesłanki, to chodzi o takie sytuacje, które nie dość, ze sprzeczne są z wolą spadkodawcy, to jednocześnie obiektywnie łamią zasady współżycia społecznego. To, że ktoś żyje – na przykład – w związku nieformalnym, nie ma w mojej ocenie znaczenia. Chodzi o okoliczności powszechnie uznawane za naganne, jak na przykład narkomania.
O wydziedziczeniu z powodu niedopełniania obowiązków rodzinnych można przeczytać w osobnym tekście. Przypomnę tylko, że chodzi o takie sytuacje, jak odmowa pomocy w sytuacji choroby, czy nawet zerwanie kontaktów, ale i zachowania zmierzające do zerwania kontaktów. Jeżeli jednak inicjatywa wychodzi od wydziedziczającego, to nie jest to już zachowanie zawinione przez potencjalnego wydziedziczonego. A więc w mojej ocenie nie może stanowić samoistnej podstawy wydziedziczenia.
Czy więc można wydziedziczyć rodzinę, której się nie lubi ( kolokwialnie mówiąc)? W mojej ocenie nie może to stanowić samoistnej podstawy do pozbawienia prawa do zachowku.