Wizerunek dziecka w sieci to jeden z problemów naszych czasów. Odkąd rodzice odkryli, że można na nim dość dobrze zarobić, jest to nie tylko problem moralny, ale również prawny. Granice wykorzystywania wizerunku dzieci w reklamie przez agencje reklamowe i telewizję są dość dobrze utarte, co jednak z rodzicami, którzy ochoczo korzystają z własnych dzieci i zarabiają na tym pieniądze, np. na Instagramie czy Facebooku?
Dzieci i ryby głosu nie mają
Po ostatniej dyskusji, jaka przetoczyła się przez media społecznościowe, dowiedziałam się, że właściwie to przegrałam życie, bo moi rodzice nie wpadli na pomysł, żebym siedząc na nocniku, zarabiała na przyszłe mieszkanie. Jeśli macie dzieci i nie prowadzicie ich na castingi do podrzędnych reklam, też pewnie właśnie przegrywacie życie, bo jak twierdzą internetowe mądrości – lepiej, żeby dziecko pokazywało się w pieluchach, niż później zarabiało na seksualnych usługach. No tak, świat może być tylko czarny albo biały.
Czy takie mądrości rodziców mogą ukrócić – w jakimkolwiek stopniu – przepisy? W końcu zarabianie na wizerunku dziecka nawet w dobrych intencjach również podlega przepisom prawa. A władza rodzicielska ma swoje granice.
Wizerunek dziecka w reklamie
O wykorzystaniu wizerunku dziecka decydują jego rodzice. Przyjmuje się, że publikacja wizerunku dziecka w określonym miejscu i w zestawieniu z określonym materiałem należy do istotnych praw dziecka. Decyzję o tym powinno więc podjąć oboje rodziców. Oczywiście – jeżeli oboje posiadają prawa rodzicielskie. Jeżeli co do zgody brak jest porozumienia między rodzicami, decyzję podejmuje na ich wniosek sąd rodzinny. Mówi o tym art. 98 kro.
Co jednak jeżeli to rodzice wspólnie podejmują decyzję, która może odbić się w przyszłości na dziecku? Cóż, tak kwestia jest dość problematyczna, nie ma instytucji czy przepisów, które odsiewałyby zachowania akceptowalne od nagannych. Decydowanie o dobru dziecka, jego życiu, sposobie wychowania, spędzania wolnego czasu pozostaje wyborem rodziców. Tak jak mamy prawo decydować o wyborze szkoły, czy zapisaniu dziecka na naukę dodatkowego języka, tak też mamy jako rodzice prawo decydować o pokazaniu jego twarzy, bądź części ciała w Internecie.
Gdzie kończy się granica pomiędzy pozowaniem do zdjęcia na Instagramie a zatrudnieniem jako model? Trudno rozstrzygnąć – tak naprawdę każdą sytuację musiałby każdorazowo ocenić sąd. To co w tym momencie uznajemy za nieszkodliwe, za kilka lat może stać się podstawą do odebrania lub ograniczenia praw rodzicielskich.
Prawo dziecka do wizerunku
O tym jak zmienia się postrzeganie granic w pokazywaniu wizerunku dzieci świadczy chociażby sprawa chłopca z okładki płyty Nevermind. W ubiegłym roku pozwał on twórców i pomysłodawców okładki ze swoim zdjęciem. Głównym argumentem padającym w jego wypowiedziach był brak zgody na taki sposób przedstawienia jego osoby. W efekcie stał się on symbolem pokolenia nie mającego żadnego wyboru.
Podobnych spraw może być w przyszłości wiele. Portale roją się od celebrytów, którzy udostępniają zdjęcia pozujących dzieci. Całość podsyca fakt, że na ogół zarabiają na tym pieniądze. Bez względu na to, jakiego argumentu użyjemy, zawsze będzie to budzić pewne kontrowersje. Na ogół w tej formie wykorzystywania pracy nieletnich nie chodzi przecież o zapewnienie dziecku godnego bytu, ale o zapewnienie życia na odpowiednim poziomie jego rodzicom. Słodkie zdjęcie bobaska na nocniku nie przysparza mu wpływów, przynosi je jego rodzicom, którzy w dość kontrowersyjny sposób budują przez to swoją popularność. W przyszłości niestety może zdarzy się tak, że dziecko zażąda za to stosownej zapłaty.