Koncepcja opodatkowania nieruchomości stawką uzależnioną od jej wartości jest drastycznie wręcz sprzeczna z realiami społeczno-gospodarczymi w naszym kraju. Dlatego właśnie podatku katastralnego w Polsce nie będzie. Ani teraz, ani za jakiś czas, ani nigdy. Jego wprowadzenie skończyłoby się, jak słusznie zauważył kiedyś Jarosław Kaczyński, wywłaszczeniem ogromnej części społeczeństwa.
Jeżeli ktoś myśli, że podatek katastralny w Polsce przestał być politycznym samobójstwem, to grubo się myli
Postawmy odważną tezę: podatku katastralnego nie będzie w Polsce nigdy. I to niezależnie od tego, jak często się o nim dyskutuje i jak często pojawiają się informacje o rzekomych przymiarkach do jego wprowadzenia. Trzeba przyznać, że ta konkretna danina elektryzuję opinię publiczną jak właściwie żadna inna. Nic dziwnego: sprowadziłaby na Polskę katastrofę, przy której zamieszanie związane z Polskim Ładem wydawałoby się nam raptem niewinnym żarcikiem ustawodawcy.
Warto przy tym wspomnieć, że mowa tutaj o klasycznym podatku katastralnym. Daninie, w której podstawę opodatkowania stanowi wartość nieruchomości, w tym także tej niewykorzystywanej na potrzeby działalności gospodarczej. Chodzi o odprowadzanie każdemu roku do budżetu gminy jakiejś z góry ustalonej części wartości naszego domu lub mieszkania.
Już na tym etapie bardzo łatwo domyślić się, co jest z tym pomysłem nie tak. Nieruchomości w Polsce są drogie, albo raczej sami Polacy nie są generalnie zbyt zamożni. Dom jednorodzinny lub mieszkanie bardzo często stanowią główny składnik majątku typowej polskiej rodziny. Niekiedy przywilej jego własności wciąż spłacamy, uwiązani kredytem hipotecznym na długie dekady. Innym razem posiadanie domu rodzinnego stanowi zbiorowy wysiłek kilku kolejnych pokoleń. W każdym z tych przypadków: własne mieszkanie to dla nas praktycznie świętość.
Stawka 1-2 proc. to dość typowe rozwiązanie funkcjonujące w krajach, w których podatek katastralny funkcjonuje. Wbrew statystykom w rodzaju „przeciętnego wynagrodzenia”, konieczność odprowadzenia choćby procenta od wartości nieruchomości stanowiłaby zauważalne obciążenie dla domowego budżetu.
Jarosław Kaczyński miał całkowitą rację co do wprowadzania podatku katastralnego nad Wisłą
Warto tutaj przywołać jakże prawdziwe słowa Jarosława Kaczyńskiego, który w połowie 2019 r. przekonywał, że jego partia nigdy nie wprowadzi podatku katastralnego. Jest aktualna za każdym razem, gdy rządzący muszą dementować pogłoski o pracach nad jego wprowadzeniem.
Znów wraca pomysł ustanowienia w Polsce podatku katastralnego. To jest instytucja co prawda znana w różnych krajach, ale taka, która w polskich warunkach doprowadziłaby do wywłaszczenia z wszelkiego rodzaju własności ogromnej części Polaków
Podatku katastralnego nie będzie w Polsce nigdy przede wszystkim dlatego, że Polacy generalnie zgadzają się w tej kwestii z Kaczyńskim. Doskonale wiedzą, że wprowadzenie takiej daniny dla wielu z nas oznacza albo dodatkowe zaciskanie pasa, kolejną przeszkodę na drodze do względnego dobrobytu, albo konieczność wyprowadzki. Trudno sobie wyobrazić, żeby jakikolwiek właściciel domu czy mieszkania na takiej zmianie skorzystał. Tym samym argument o „sprawiedliwości społecznej” trudno uznać za godny większej uwagi.
Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że podatek katastralny w Polsce byłby katastrofą – przy której zamieszanie związane z wprowadzeniem Polskiego Ładu wyda się raptem niewinnym żarcikiem ustawodawcy. I to jest klucz do losu tej daniny. Żaden polityk w Polsce nie jest aż tak szalony, by jednym posunięciem poważnie zagrozić sytuacji bytowej większości wyborców. Ewentualne wprowadzenie podatku katastralnego w Polsce stanowiłaby spektakularne polityczne samobójstwo. To się nie zmieni.
Ktoś mógłby oczywiście argumentować, że przecież można dobrać stawki podatku katastralnego w taki sposób, by dostosować daninę do polskich realiów. W praktyce wyjdzie nam mniej-więcej obecny podatek od nieruchomości, ten oparty o jej powierzchnię. Co więcej, podstawowym argumentem za wprowadzeniem jest właśnie zwiększenie dochodów podatkowych samorządów. Podatek katastralny nieuderzający wszystkich po kieszeniach właściwie mijałby się z celem. A to tylko jedna z wielu jego wad.
Podatku katastralnego nie będzie nigdy, bo nijak nie przystaje do rzeczywistości gospodarczej nad Wisłą
Kolejną stanowi oczywiście kwestia wyceny nieruchomości. Żeby opodatkować mieszkanie należałoby najpierw ustalić jego wartość. Z takiego obowiązku ucieszyliby się oczywiście profesjonalni rzeczoznawcy. Pozostaje jednak problem natury praktycznej: kto miałby to zlecać, kto miałby za to płacić? Do tego dochodzi oczywista sprzeczność interesów pomiędzy podatnikiem a samorządem. Ten pierwszy chciałby płacić jak najmniej, organy państwa wolałyby zaś, żeby wycena miała jakieś pokrycie w rzeczywistości. Rezultat jest łatwy do przewidzenia: czysty chaos, oraz liczne próby ominięcia przepisów.
Jakby tego było mało, po wprowadzeniu podatku katastralnego podatnicy bardzo często straciliby jakąkolwiek motywację do podnoszenia wartości swojej nieruchomości. To z kolei utrudniałoby skłonienie Polaków do inwestycji, które mogłyby potencjalnie zwiększyć ich obciążenia podatkowe. Takich, jak chociażby termomodernizacja, w tym rezygnacja z kopciuchów, czy nawet zwykłe remonty. Wprowadzanie specjalnych ulg, znowu, mijałoby się w tym przypadku z celem.
Owszem, klasyczny podatek katastralny może i sprawdza się gdzie indziej. Najczęściej są to jednak państwa zauważalnie bogatsze od Polski. Nasz kraj od ponad trzydziestu lat stara się wypracować dobrobyt, z lepszym lub gorszym skutkiem. Nie sposób także lekceważyć odmienności kulturowe, w tym te wynikające z odmiennej sytuacji gospodarczej. Podatku katastralnego nie będzie nad Wisłą dlatego, że społeczeństwa po prostu nie stać na taką fanaberię.
Osobną kwestię stanowią niedawne wynalazki opodatkowania którejś z kolei nieruchomości danego podatnika na zasadach podatku katastralnego. Nazwać możemy je różnie: mądry podatek katastralny, współczesny domiar. Ważne, że to nieco inna kwestia. Tutaj chodzi o rozwiązanie jednego konkretnego problemu poprzez dodatkowe opodatkowanie tych, którzy mieliby „psuć rynek nieruchomości”. Takiego podatku również najprawdopodobniej nie będzie. Przede wszystkim dlatego, że kojarzy się właśnie z typowym podatkiem katastralnym. Dodatkowo tak naprawdę nie rozwiązuje żadnego realnego problemu.