W tym tygodniu weekend przyszedł w środę. Mówi się, że kryzysy w social media wybuchają w weekendy. Wygląda na to, że Tiger z sukcesem kreuje się na buntowniczą markę, więc nie dziwi brak poszanowania również i dla tej zasady. Czy za ten wybryk, poza oczywistymi stratami wizerunkowymi Tiger może ponieść odpowiedzialność prawną?
Przypomnijmy – na Instagramie marki Tiger pojawiło się takie zdjęcie
Na Tigera posypały się gromy ze wszystkich stron, a ilość jadu, jaka wylała się w internecie przerosła chyba najśmielsze oczekiwania copywriterów, w agencji odpowiedzialnej za reklamę. Właściciele firmy szybko zdali sobie sprawę z kryzysu, jaki wywołali więc opublikowali przeprosiny. Jednocześnie postanowili odkupić swoje winy kwotą 500 tysięcy złotych, jaką przelali na konto Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Zbiórkę na rzecz pomocy powstańcom od kilku lat prowadzi również Flip Chajzer i to właśnie dziennikarz miał zasugerować taką formę zadośćuczynienia. Dla wielu komentatorów to jednak zbyt mało, zwłaszcza, że pojawiają się głosy, jakoby cała akcja miała być od samego początku ukartowana.
Czy Tiger może odpowiedzieć prawnie za swój wybryk?
Odpowiedź może być dla wielu nie do przełknięcia. Otóż najprawdopodobniej… nie.
Naturalnym skojarzeniem dla wielu komentatorów była ubiegłoroczna wpadka z reklamą wódki Żytniej. Tam co prawda doszło do zawarcia ugody, w wyniku której autorka mema zapłaciła 15 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Okoliczności tamtej afery były jedna nieco inne.
W tamtym przypadku doszła kwestia nieuprawnionego użycia zdjęcia w reklamie. Na dodatek osoby uwidocznione na fotografii można było zidentyfikować, wobec czego prokuratura zarzucała autorce popełnienie przestępstwa pomówienia. Miało ono polegać na sugestii, że uczestnicy krwawych wydarzeń byli po prostu w trakcie suto zakrapianej imprezy. W przypadku Tigera udowodnienie takiego działania byłoby niezwykle trudne.
Tiger a Powstanie Warszawskie
Wszystko dlatego, że marka nie użyła żadnego symbolu, a cała reklama ma swoje oparcie w skojarzeniu, jakie większość z nas ma z datą 1 sierpnia. Na upartego mogliby nawet twierdzić, że to dzień pamięci po zniesieniu w 1989 roku kartek na mięso, czy zwycięstwo Jana Stachura w Tour de Pologne. Sam obrazek nie zawiera również żadnego symbolu, który nawiązuje do szeroko pojętej wojskowości czy wojny samej w sobie. Tak samo nie posłużyli się logiem Polski Walczącej, który jest znakiem chronionym, za którego znieważenie grozi kara grzywny.
Art. 1 ustawy o ochronie znaku Polski Walczącej – Znak Polski Walczącej, będący symbolem walki polskiego narodu z niemieckim agresorem i okupantem podczas II wojny światowej, stanowi dobro ogólnonarodowe i podlega ochronie należnej historycznej spuściźnie Rzeczypospolitej Polskiej.
Ciężko również byłoby przypisać autorom winę, jeśli chodzi o zniesławienie czy zniewagę. Oba te czyny muszą by skierowane do określonego podmiotu bądź grupy podmiotów. Ponadto zniesławić trzeba o coś, a więc tak jak w przypadku pamiętnej Żytniej – o pijaństwo. W przypadku Tigera raczej ciężko mówić o zniesławieniu.
Dużo wskazuje na to, że afera Tigera skończy się jedynie na smrodzie w social media. Co prawda spółka w ramach swojego zadośćuczynienia, które sama sobie narzuciła, wpłaciła na rzecz powstańców prawdopodobnie więcej, niż większość patriotycznych organizacji. Podejrzewam, że niesmak pozostanie jeszcze na długo, chociaż bez negatywnych prawnych konsekwencji. Czy to nam się podoba, czy nie, bycie chamskim i wulgarnym nie jest w naszym kraju przestępstwem.