Słabe zarobki nauczycieli? „Wiedzieli co brali”. Tak mówi… wiceminister edukacji

Państwo Dołącz do dyskusji
Słabe zarobki nauczycieli? „Wiedzieli co brali”. Tak mówi… wiceminister edukacji

Ostatnie tygodnie przynoszą nam cały festiwal arogancji polityków obozu władzy wobec zwykłych, ciężko pracujących, ludzi. Najnowszy popis dał wiceminister edukacji. Tomasz Rzymkowski na pytanie o zarobki o nauczycieli odparł, że w sumie… wiedzieli co brali.

Widziały gały co brały?

Wszystko wydarzyło się dziś w porannym Gościu Radia ZET. Beata Lubecka w rozmowie z wiceministrem Tomaszem Rzymkowskim przeszła do wątku niskich zarobków nauczycieli i coraz bardziej dramatycznych braków kadrowych. „Dlaczego nauczyciele muszą zarabiać tak marnie?”, zapytała prowadząca, dodając że Rzymkowskiemu wpada co miesiąc na konto 11 tysięcy złotych. Wiceminister odparł, że u niego to jednak co innego, bo… pracuje siedem w dni w tygodniu. „Widziały gały co brały” – ripostowała Lubecka. Na co Rzymkowski odpowiedział: „no ale nauczyciele też wiedzieli co brali”.

Mało tego, Rzymkowski podkreślił że oboje jego rodziców pracowało jako nauczyciele. I że godzili się na to, że mają 178 godzin pracy w roku. Tak się składa, że moja mama również pracowała jako nauczycielka i doskonale wiem – i Tomasz Rzymkowski również to wie – że te 178 godzin to tylko czas spędzony w szkole. Nauczyciele często drugie tyle spędzają w domu, przygotowując się do lekcji, sprawdzając klasówki i tak dalej. Ale co tam, wiceminister rzucił przykładem nieźle zarabiającego belfra, który jest w takiej sytuacji bo… pracuje w dwóch szkołach. Czy to oficjalne stanowisko rządu? Że każdy nauczyciel, jeśli ma zarabiać w miarę godnie, musi brać dwa etaty? Bo podwyżki dla nauczycieli to oczywiście rozwiązanie niewykonalne?

Kolejny popis arogancji

Jak widać żadną nauczką nie była historia sprzed raptem dwóch tygodni, kiedy to minister wyrzucił pracownicę poczty za zwrócenie mu uwagi na drożyznę. Co prawda Jarosław Kaczyński błyskawicznie usunął za to Michała Cieślaka z rządu, ale wygląda na to, że pozostali jego członkowie nie wyciągnęli z tego żadnych wniosków. Tak, nauczyciele to nie jest elektorat PiS, i ta grupa zawodowa jest przez nich wielokrotnie obrażana. Ale przykłady takie jak ta wypowiedź Rzymkowskiego to przykład pogardy nie tylko dla nich, ale dla wszystkich, którzy zdecydowali się wykonywać ważną społecznie, ale niedostatecznie wynagradzaną pracę.

Z takich kolejnych wypowiedzi opozycja mogłaby przygotować smakowity klip wyborczy. Mamy przecież pochodzące raptem z maja rady dla kredytobiorców, kiedy to Marek Suski powiedział z rozbrajającą szczerością, że „jak się zaciąga kredyt to się go spłaca”. Stanisław Karczewski o kredytach zresztą też ma specyficzne zdanie – jego zdaniem da się dogadać z bankiem, żeby obniżył raty, a jemu samemu akurat one wcale tak bardzo nie wzrosły. Jeśliby uznać, że trwa już kampania wyborcza, to PiS obdarowuje swoich politycznych przeciwników bezcennymi darami. I wiele wskazuje na to, że żaden ruch Kaczyńskiego nie ukróci już tej praktyki, bo 7 lat na stołkach doprowadziło poziom arogancji do poziomu, którego nie da się już zbić.

I na koniec. Pan Rzymkowski mówił, że pracuje 7 dni w tygodniu. Oto jeden z przykładów jego pracy dla Polski. Samo się komentuje.