Ustawa regulująca dostęp do informacji publicznej istnieje już ponad 20 lat. Pomimo tego świadomość społeczeństwa w zakresie tego czym tak właściwie jest informacja publiczna nadal jest niska. Do urzędów trafia bowiem wiele wniosków o przekazanie danych, które zwyczajnie udostępnieniu nie podlegają. Inni z kolei próbują dowiedzieć się rzeczy jedynie pozornie istotnych.
Co to jest informacja publiczna? Na pewno nie udostępnienie wniosku sąsiada
W pierwszej kolejności rozstrzygnijmy czym właściwie jest informacja publiczna. Zgodnie z art. 1 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej jest nią każda informacja o sprawach publicznych. Do jej udostępnienia zobowiązane są przede wszystkim władze publiczne, ale także inne podmioty wykonujące zadania publiczne.
Czytaj także:
Niestety przy tak skonstruowanej definicji wiele osób uważa, że organ musi im powiedzieć o każdej załatwianej sprawie. To oczywiście nie prawda. Kluczowe znaczenie ma bowiem to czy dana sprawa faktycznie ma charakter publiczny. Tymczasem nadal do urzędów trafiają pisma, w których wnioskodawcy domagają się informacji o tym jaka jest wysokość podatku od nieruchomości płacona przez sąsiada. Jeszcze inni chcieliby dowiedzieć się kto jest właścicielem domu naprzeciwko.
Prawo dostępu do informacji publicznej powinno służyć do zachowania jawności życia publicznego czy uzyskania informacji mającej znaczenie dla większej liczby osób a nie zaspokajaniu osobistej ciekawości osoby wnoszącej o udostępnienie informacji publicznej lub też załatwieniu jej osobistych interesów.
wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 21 listopada 2013 roku, sygn. akt I OSK 895/13
Orzecznictwo wprost wyjaśnia więc, że nie ma co liczyć na uzyskanie informacji, która w żadnym aspekcie nie ma charakteru publicznego. Ludzka ciekawość to nie jedyny problem związany z udostępnieniem informacji publicznej. Innym jest chociażby zarzucanie organu licznymi wnioskami o coraz to dziwniejsze dane.
Wnioskować można dowoli, nadużycie prawa do informacji publicznej to nie przesłanka do odmowy
Z biegiem lat co jakiś czas niektóre gminy mierzą się z problemem tzw. nadużywania prawa do informacji publicznej. Chodzi o sytuacje, w których jedna osoba zarzuca organ całą masą wniosków tym samym dezorganizując jego pracę. W tego typu przypadkach urzędy często powołują się na nadużywanie prawa do informacji publicznej. Problem w tym, że sądy rzadko stają po ich stronie.
Taka sytuacja miała miejsce chociażby w 2021 roku. Do jednego z sądów rejonowych trafił wniosek o udostępnienie wyroków z uzasadnieniami z konkretnego repertorium. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, iż był to już jedenasty wniosek tej samej osoby w podobnej sprawie. Prezes sądu poinformował wnioskodawcę, że wyroków nie dostanie, gdyż nadużywa on prawa do informacji publicznej. Zdaniem organu kolejne wnioski zakłócają prawidłową pracę sądu. Ponadto wnioskodawca, który notabene odsiadywał w tym czasie karę pozbawienia wolności, kolejnymi pismami tylko wypełnia swój czas.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku miał nieco odmienny pogląd. Co prawda skład orzekający problem spływających wniosków dostrzegł, ale jednocześnie wskazał, że ustawa nie przewiduje odmowy udzielenia informacji publicznej w takich przypadkach. WSA ciężar przerzucił więc niejako na ustawodawcę. Podobne zdanie wyraził sąd administracyjny we Wrocławiu rozstrzygający sprawę, w której wnioskodawca zasypywał gminę różnymi zapytaniami, a następnie odpowiedzi umieszczał na swojej stronie internetowej, złośliwie je komentując. WSA nie uznał takiego działa za nadużycie i podkreślił, że konstytucyjne przepisy gwarantują dostęp do wszelkich informacji publicznych.
Wskazane przykłady pokazują, że nadużycie prawa do informacji publicznej stanowi problem. Choć skala tego zjawiska nie jest aż tak duża, to rząd powinien zastanowić się nad zmianami w prawie rozwiązującymi tę kwestię. Z drugiej strony na pewno trudno będzie postawić granicę, od której uznamy, że konkretne działanie stanowi już nadużycie prawa. Warto jednak dać organom choćby ogólne narzędzie obrony przed wnioskami, których celem wcale nie jest troska o dobro wspólne, a bardziej zbombardowanie pracy organu. Czy bowiem prawo do uzyskania wszelkich informacji stoi nad prawem innych osób, które czekają na załatwienie ich spraw przez urzędników zajętych przygotowywaniem odpowiedzi na kolejny już wniosek o informację publiczną?