Tegoroczne badanie konsumenckie dzieci i rodziców zlecone przez URE nie zaskakuje. Prawie wszystkie dzieci mają smartfony i dostęp do komputera. Zdecydowana większość gra w gry komputerowe i mobilne. Młodzież w Polsce wychowuje się w cyfrowym świecie i aktywnie korzysta z jego dobrodziejstw. Dlaczego więc dorośli widzą w tym głównie problem?
Po raz kolejny okazało się, że prawie wszystkie polskie dzieci mają smartfony i komputery
Urząd Regulacji Energetyki opublikował niedawno wyniki tegorocznego badania konsumenckiego dzieci i rodziców dotyczącego korzystania przez najmłodszych z usług telekomunikacyjnych. Mowa o drobiazgowym zestawieniu zawierającym mnóstwo interesujących danych. Trudno jednak byłoby mówić o zaskoczeniu wynikami badania, bo potwierdzają one w dużej mierze to, o czym wiadomo już od dawna. Dzieci i młodzież korzystają z nowoczesnych technologii praktycznie na równi z dorosłymi.
Jaki jest sens kupowania laptopów wszystkim czwartoklasistom, skoro przytłaczająca większość dzieci korzysta już z komputerów? Spośród badanych najmłodszych 61,4 proc. przyznaje, że korzysta z laptopów lub notebooków. Następne 25,9 proc. ma komputer stacjonarny. Razem wychodzi 87,3 proc. Owszem, ktoś mógłby argumentować, że zbiory te mogą się pokrywać. Zwróćmy jednak uwagę na kolejne istotne fakty. 91,3 proc. dzieci korzysta z Internetu. Co więcej: dzieci posiadają smartfony. 81,1 proc. z nich ma własny telefon, z czego staromodne typy z klawiaturą są praktycznie na wymarciu.
To nie wszystko. Badanie URE obejmuje dzieci w wieku od 7 do 14 lat. O ile w przedziale wiekowym 7-8 lat odsetek posiadaczy własnego telefonu wynosił 57,7 proc., o tyle praktycznie każde starsze dziecko ma smartfona. W grupie 10-12 lat to już 96,9 proc. Wśród respondentów w wieku 13-14 lat nie znalazł się nikt, kto nie posiadałby telefonu. Łatwo się domyślić, że w przypadku nastolatków sprawy wyglądają dokładnie tak samo.
Co dzieci robią na tych swoich smartfonach i komputerach? To samo, co dorośli. Komunikują się z innymi, przeglądają Internet, korzystają z aplikacji mobilnych, albo grają w gry. 75,6 proc. najmłodszych gra w jakieś gry na telefonie lub komputerze. O dziwo, jedynie 68 proc. respondentów zadeklarowało korzystanie ze smartfona do przeglądania mediów społecznościowych.
Dzieci mają smartfony i potrafią z nich korzystać nie gorzej od dorosłych
Dzieci właściwie zachowują się podobnie jak dorośli: znają zasady bezpiecznego korzystania z Internetu, ale nie zawsze im się chce. Dotyczy to takich czynności, jak ustawianie silnych haseł przy zakładaniu profili w poszczególnych witrynach, albo czytanie umów lub warunków licencyjnych. Młodzi są również świadomi zagrożeń, z jakimi mogą się zetknąć w Sieci.
Rodzice starają się oczywiście w jakiś sposób kontrolować to, co ich pociechy robią z elektroniką. Przyznaje się do tego kontrolowania 81,9 proc. rodziców. Problem w tym, że taki stan rzeczy potwierdza jedynie 66,6 proc. dzieci. Co więcej, najczęstszą metodą kontroli jest po prostu wspólne ustalanie zasad korzystania ze smartfona lub komputera. Wszelkiej maści programy do kontroli rodzicielskiej i ustawienia bezpieczeństwa nie cieszą się jakąś spektakularną popularnością. Korzysta z nich ok. 43 proc. rodziców.
Właściwie nie ma się co dziwić. Badanie URE z 2019 r. wykazało dość oczywistą tendencję: im dziecko starsze, tym mniej rodzicowi chce się je kontrolować. Biorąc pod uwagę, że dzieci mają smartfony już od najmłodszych lat i niemal od razu korzystają z Internetu, to w którymś momencie byłby to już daremny trud. 69,9 proc. dzieci w wieku 13-14 lat potrafi już samodzielnie robić zakupy online. Większość sama sobie instaluje aplikacje mobilne, w tym gry.
Wyobraźmy sobie teraz, jak „łatwo” byłoby kontrolować nastolatka od najmłodszych lat zaznajomionego z nowoczesnymi technologiami, który zna się na nich wcale nie gorzej od własnych rodziców? Istnieje spora szansa, że zna się nawet lepiej. Dla nich korzystanie z Internetu jest równie oczywiste, jak oddychanie. Dlaczego więc cały czas jako społeczeństwo mamy najwyraźniej problem z tym, że młodzi korzystają z telefonów, komputerów i Internetu praktycznie na równi z dorosłymi?
Edukacja to najlepszy przykład tego, jak nie podchodzić do nowoczesnych technologii
Tym razem nie chciałem się znowu pastwić nad polską edukacją, która traktuje smartfony w szkołach niczym wcielenie transcendentnego zła. Okazuje się jednak, że Rada Dzieci i Młodzieży przy Ministrze Edukacji i Nauki domaga się ujednolicenia zasad korzystania z telefonów szkołach. Jak się łatwo domyślić, propozycje tego gremium trudno nazwać zdroworozsądkowymi. Uczeń miałby korzystać z telefonu wyłącznie za zgodą nauczycieli w celach naukowych oraz sytuacjach nagłych, gdy trzeba skontaktować się z rodzicem.
To stanowisko dość dobrze obrazuje sposób rozumowania „dorosłych”. Sama Rada Dzieci i Młodzieży, nie oszukujmy się, nie reprezentuje w żadnym stopniu samych zainteresowanych. Jej członków powołuje w końcu sam Minister Edukacji. Można się więc spodziewać nadreprezentacji okołopartyjnych aktywistów w jej składzie. Co więcej, jaki młody człowiek zarekomendowałby na poważnie zakaz korzystania z telefonów dla celów rozrywkowych w trakcie przerw?
Tymczasem „dorośli” w tym, że dzieci mają smartfony, widzą przede wszystkim piętrzące się problemy. Trzeba ich chronić przed zagrożeniami, zgorszeniem, uzależnieniem. Najlepiej poprzez wszelkiej maści zakazy, ograniczenia i kontrole. Że z przemocą, używkami i innego rodzaju patologią te same dzieci zaznajamiają się zwykle w zupełnie analogowej szkole? Tutaj rady dorosłych mędrców najczęściej kwitują sprawę wzruszeniem ramion i stwierdzeniem, że „zawsze tak było”.
Równocześnie starsze pokolenia zwykły przeceniać zainteresowanie młodych edukowaniem się na własną rękę przy pomocy elektroniki. Nie, drogi rodzicu, możesz mi wierzyć: ten nowy komputer wcale nie jest „do szkoły”. Co więcej, dzieci niespecjalnie garną się do gier logicznych i edukacyjnych, których jakość jest zresztą często bardzo niska w porównaniu do „rozrywkowych” pozycji. Jeżeli masz mniej niż 50 lat, to prawdopodobnie doskonale to wszystko wiesz.
Dorośli powinni zdać sobie sprawę z tego, że powrotu do analogowego świata sprzed kilku dekad
Gdyby jednak uznać korzystanie ze smartfonów i komputerów za coś naturalnego w dzisiejszym świecie, to moglibyśmy dużo szybciej budować społeczeństwo cyfrowe. Moglibyśmy wykorzystać smartfony w edukacji, od małego oswajać młodzież z bankowością elektroniczną, płatnościami online, czy załatwianiem spraw urzędowych przez Internet. Gry komputerowe już dawno temu stały się pełnoprawną i potężną gałęzią szeroko rozumianej branży rozrywkowej.
Cały ten potencjał aż prosi się o wykorzystanie. Musielibyśmy jednak wyzbyć się tendencji do paniki moralnej, gdy tylko pojawia się jakieś nowe zjawisko, którego sami nie do końca rozumiemy. Co gorsza: musielibyśmy przyznać przed samymi sobą, że granica pomiędzy dzieckiem a dorosłym w cyberprzestrzeni zaciera się dużo szybciej, niż robiła to kiedyś w analogowym świecie. Nie ma też powrotu do „starych, dobrych czasów, kiedy się chodziło grać w piłkę, zamiast siedzieć przed komputerem”.
Zamiast tego jako społeczeństwo wygodniej jest nam tkwić w świecie nieaktualnych koncepcji, do których powrotu już tak naprawdę nie ma. Możemy zakazać smartfonów w szkole, ale to nie znaczy, że dzieci nie będą z nich korzystały. Możemy także próbować kontrolować młodzież i toczyć z nią z góry przegrany wyścig zbrojeń. Najwyżej dzieci będą się z nas śmiały za naszymi plecami i słusznie wytykały nam, że nie rozumiemy świata, w którym żyjemy. A później wrócą do oglądania TikToka.