Obawialiśmy się już od jakiegoś czasu, że politycy zaczną wykorzystywać sztuczną inteligencję do walki ze swoimi rywalami. Przyznaję: nie spodziewałem się, że w Polsce pionierem w tej materii okaże się Platforma Obywatelska. A jednak. To ona dziś może uznać się za niechlubnego lidera w kategorii: sztuczna inteligencja w kampanii wyborczej. To fatalny sygnał.
Sztuczna inteligencja w kampanii wyborczej
Pamiętacie maile Dworczyka? Mało kogo już grzeją, zresztą od początku opozycja nie miała z nich specjalnie dużego politycznego pożytku. Wiele osób mówiło: to dlatego, że to słowo pisane, a nie nagrania audio czy wideo. Sztabowcy Platformy Obywatelskiej postanowili to zmienić. Wykorzystując proste narzędzie korzystające ze sztucznej inteligencji wygenerowali głos premiera Mateusza Morawieckiego. Który, w opublikowanym wczoraj rano spocie PO, czyta to, co napisał w korespondencji do swoich kolegów. W tym akurat filmie chodziło o opinię na temat koalicjanta PiS, partii Zbigniewa Ziobry. Spot chyba mało kogo by w ogóle obszedł, gdyby nie AI właśnie. A doprecyzowując: gdyby nie to, że twórcy o użyciu sztucznej inteligencji nie poinformowali.
Jak tak naprawdę wyglądają relacje w „zjednoczonej” prawicy? Przekonajcie się sami! #MailePrawdy pic.twitter.com/ehytYIqwKf
— PlatformaObywatelska (@Platforma_org) August 24, 2023
Mamy do czynienia z precedensem, i to bardzo niebezpiecznym. Sztuczna inteligencja jest już w stanie wykreować wypowiedź, jaka nigdy nie padła. Stworzyć kadr zdjęcia z sytuacji, której nie było. A także – choć tu technologia wciąż jest jeszcze na szczęście za słaba – wykreować krótki film pokazujący zmyślone wydarzenie z udziałem postaci z prawdziwego świata. Kiedy zaczęliśmy oglądać pierwsze owoce pracy AI od razu pojawiły się podejrzenia, że może to zostać wykorzystane w polityce. Pamiętamy zresztą pewne zamieszanie, jakie wygenerowały fejkowe zdjęcia pokazujące moment brutalnego aresztowania byłego prezydenta USA Donalda Trumpa. Mało kto się na to nabrał, ale była to pewnego rodzaju zajawka tego, co może się wydarzyć.
PO niechlubnym pionierem
Platforma Obywatelska skorzystała ze sztucznej inteligencji, by uczytelnić przekaz ze spotu, dając literom głos premiera Morawieckiego. W tym wypadku widz jeszcze nie wpada w konfuzję, bo może się domyślić, skąd ów dźwięk się wziął. Ale przecież stąd jest już bardzo blisko do tego, żeby sprawić iż szef rządu powie np. „zamierzam podwyższyć wiek emerytalny do 70 roku życia”. I zacznie się robić niebezpiecznie. Nie mówiąc już o tym, że PiS – znany z ostrych metod prowadzenia polityki – zapewne prędzej czy później odwinie się PO i zrobi coś jeszcze gorszego. Co gorsza, w polskim prawie walka z AI wykorzystywanej do polityki nie jest w żaden sposób uregulowana. Można spróbować zgasić takiego fejka poprzez proces w trybie wyborczym, i zapewne nas to czeka, ale sfabrykowany dźwięk/obraz/film i tak będzie miał sporo czasu na poniesienie się w internecie.
Wykorzystywanie AI do kampanii wyborczej, zwłaszcza w kontekście generowanie deep-fakeowego wideo czy głosu, to autostrada do postpolityki. Zacieranie granicy między cytatem, a tworzeniem kontekstu, który nie zaistniał skłoni do przesuwania tej granicy. Czy zaraz dostaniemy…
— Marcin Makowski (@makowski_m) August 24, 2023
Dlatego uważam, że stała się dziś rzecz bardzo zła i mogąca mieć destrukcyjne konsekwencje. Zresztą w Platformie Obywatelskiej ktoś chyba zorientował się co zrobił, bo po paru godzinach do spotu z „udziałem” premiera dodano podpis, że lektor został wygenerowany przez sztuczną inteligencję. Tak, AI nie zastąpi człowieka. Ale jest w stanie go coraz lepiej udawać. A w walce politycznej, szczególnie ostatnio w Polsce, wszystkie chwyty stają się dozwolone. Obawiam się, że do wyborów 15 października czekają nas jeszcze inne kłopotliwe sytuacje związane z zabawą sztabowców z nowymi technologiami. W imieniu swoim i, tak myślę, większości społeczeństwa mogę tylko zaapelować: nie róbcie tego. To zabawa z zapałkami w samym środku rafinerii. Nic dobrego z tego nie wyjdzie.