Walka z AI to tak naprawdę gra o wielkie pieniądze i równie wielkie interesy, nie o żadne dobro ludzkości

Społeczeństwo Technologie Dołącz do dyskusji
Walka z AI to tak naprawdę gra o wielkie pieniądze i równie wielkie interesy, nie o żadne dobro ludzkości

W ostatnim czasie sztuczna inteligencja jest na ustach niemal wszystkich. Dotyczy to także prawodawców, którzy zastanawiają się nad tym, jak by ująć nowinki technologiczne w ramy prawne. W międzyczasie toczy się medialna walka z AI. Jeżeli ktoś myśli, że chodzi o dobro ludzkości, to się myli. Chodzi, jak zwykle, o niemałe pieniądze grup, które AI mogłoby zastąpić.

Trzeba przyznać, że niektóre owoce rozwoju AI należałoby ująć w ramy prawa, także tego karnego

Szybki rozwój sztucznej inteligencji może przynieść naszej cywilizacji istną rewolucję, porównywalną niemalże z tą przemysłową. Przynajmniej jeśli chodzi o środowiska wsteczników, którzy bardzo chcieliby ją powstrzymać. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Wydawać by się mogło, że najważniejszym z nich będzie zaszczepiony głęboko w kulturze strach przed zagładą sprawioną ludzkości przez jej własne twory. Trudno zliczyć, ile dzieł korzystało z motywu buntu maszyn przeciwko człowiekowi. Okazuje się jednak, że dzisiejsza walka z AI ma także znacznie bardziej przyziemne przyczyny.

Sztuczną inteligencją interesują się teraz prawodawcy w całym szeroko rozumianym świecie zachodnim. Rzekome zagrożenie egzystencjalne ze strony świadomych maszyn gdzieś tam się w debacie publicznej przewija, ale schodzi na dalszy plan. Prawdziwe bolączki podnoszone przez różne grupy i środowiska są dwie: technologia deepfake oraz ryzyko wyparcia określonych zawodów przez zaawansowane modele AI w rodzaju Chat GPT.

Podszywanie się pod drugiego człowieka bez jego zgody za pomocą sztucznej inteligencji to rzeczywiście poważna sprawa. Deepfake już od samego początku zasłynął możliwością generowania pornografii wykorzystującej wizerunek osób, które z tego typu aktywnością nie mają nic wspólnego. Najczęściej chodzi o osoby znane. Równocześnie coraz łatwiej o wykorzystywanie tego narzędzia do szantażowania całkiem zwyczajnych ludzi, czy do odgrywania się na byłych partnerach.

Potencjalnie nikczemne zastosowania technologii deepfake można by mnożyć. Większość z nich powinna leżeć w spektrum zainteresowania karnistów. Nie oznacza to jednak, że sama w sobie jest czymś złym. Przez internautów bywa także stosowana po prostu dla rozrywki, tworzenia śmiesznych filmików z postaciami całkowicie fikcyjnymi, na przykład z gier komputerowych. Wówczas wizerunek żadnej prawdziwej osoby nie jest zagrożony. Co innego z prawami autorskimi.

Wiele zawodów musi się obawiać sztucznej inteligencji. Słyszymy zwykle o tych mających wpływy polityczne

Walka z AI zaczęła się tak naprawdę od momentu, gdy okazało się, że sztuczna inteligencja może konkurować z grafikami. Wygenerowanie jakiegoś obrazka trwa chwilę. Tym samym zapotrzebowanie na zawodowych artystów wyraźnie spadło. Jakby tego było mało, modele sztucznej inteligencji najpierw trzeba „nakarmić” danymi w postaci istniejących już dzieł. Te dość łatwo pozyskać w Internecie, a obowiązujące przepisy niekoniecznie są w stanie jasno określić, co w takiej sytuacji robić. Tyle tylko, że graficy nie mają zbytniego przebicia i wpływu na prawodawców. Podobnie zresztą jak pracownicy pierwszej linii obsługi klienta.

Prawdziwa medialna burza nadciągnęła dopiero niedawno. W Stanach Zjednoczonych protestują tamtejsi scenarzyści, do których dołączyli niedawno aktorzy. Spośród różnego rodzaju typowych żądań finansowych przebijają się mocno te związane z AI. Jak już wspomniałem, technologia deepfake może wygenerować wizerunek żywej osoby i wstawić go do filmu. Kto powiedział, że musi to być film pornograficzny? Wytwórnie już teraz eksperymentują z praktycznym wykorzystaniem sztucznej inteligencji do zbijania kosztów. Aktorzy poczuli się więc zagrożeni.

W jeszcze gorszej sytuacji są współcześni scenarzyści. Owszem, AI nie jest jeszcze w stanie wygenerować dowolnego scenariusza filmowego dobrej jakości. Chyba każdy kinoman czy widz zaobserwował jednak drastyczny spadek jakości fabuł filmów oraz seriali. Niektóre jakością nie odbiegają od kiepskiego fan-fiction. Z takim wyzwaniem sztuczna inteligencja już powinna sobie poradzić. Jeżeli więc nie bardzo widać różnicę, to po co wytwórnie miałyby przepłacać?

Obydwu grupom zawodowym bardzo zależałoby na poparciu ze strony zwykłych obywateli. Inne zagrożone przez AI zawody mogą o takiej samej perspektywie tylko marzyć. Nic dziwnego, bo dalszy w miarę niezakłócony rozwój tej technologii w zasadzie opłaca się przede wszystkim konsumentom. Mamy dzięki niej coraz lepszą i szybszą jakość obsługi w sklepach, bankach i urzędach. Możemy sami sobie przetłumaczyć, co tylko chcemy na nasz język. Sprzęt wykorzystujący AI poprawia nasz komfort życia.

Walka z AI to tak naprawdę gra o wielkie pieniądze i równie wielkie interesy, nie o żadne dobro ludzkości

Jak nie wiadomo, o co chodzi, to zazwyczaj chodzi o pieniądze. Dlatego powinniśmy bardzo uważać na przekaz medialny o zagrożeniach, jakie miałaby sprowadzić nam na głowę sztuczna inteligencja. Obecnie walka z AI to domena przede wszystkim osób, których dotychczasowy status zawodowy zaczyna się sypać oraz panikarzy, którzy za dużo czasu poświęcili na klasyki gatunku science fiction.

Część z nich to po prostu nowe wydanie luddystów, którym nie pasowało zastępowanie niewykwalifikowanych robotników przez maszyny. Część jest jednak dużo bardziej niebezpieczna, bo mająca rzeczywistą możliwość wpłynięcia na prawodawców, by ci zignorowali interesy większości obywateli. Ktoś mógłby powiedzieć, że teraz ja uderzam w jakieś spiskowe tony. Przypomnę jednak, że tego typu lobbing ma miejsce już od dawna, także w Polsce.

Z pewnością większość naszych czytelników pamięta próby obarczenia podatników kosztami emerytur artystów. Narzekania trwają od lat, wszystko po to by władza nadała aktorom i piosenkarzom jakieś specjalne przywileje. Opór społeczeństwa sprawia, że idzie jak krew z nosa. Podobnie jest z objęciem opłatą reprograficzną nowoczesnych urządzeń w rodzaju tabletów i smartfonów. To nie tak, że władza nie miała takich planów. Po prostu musiała się wycofać z nich rakiem pod presją ze strony obywateli.

Do pewnego stopnia ciekawym przypadkiem był ten z unijnego podwórka. Mowa o ACTA 2, które pod płaszczykiem ochrony twórców posłużyło raczej zabezpieczeniu interesów większych wydawców kosztem całej reszty. Można się spodziewać, że walka z AI również przyniesie podobny rezultat. O ile oczywiście politycy nie napotkają na opór ze strony swoich wyborców. To właśnie dlatego w ostatnim czasie tak bardzo jesteśmy straszeni perspektywą buntu maszyn przeciwko człowiekowi. Chodzi o to, żebyśmy się nie sprzeciwiali.